HISTORIA

Zezowate szczęście a nawet kulawe

Z racji pewnych specyficznych nastrojów jakie obecnie panują w Polsce, oraz roli jaką w otumanianiu ludności tubylczej odgrywają media rządowe i narodowe, nazwisko Josepha Goebbelsa nader często jest przywoływane i wydobywane ze niebytu. Całkiem słusznie, bo kolega Józef to ciągle wzór propagandysty, mistrz we wciskaniu ciemnoty, mistrz od którego dziś w Polsce uczą się zapewne ci i owi. Mógłbym po nazwisku, ale słów szkoda i klawiatury, zreszta sami wiecie kto to.

Żeby się wpisać w klimat ostatnich dni… Józek Goebbels w przemówieniu do sędziów w lipcu 1934 roku mówił:

„Silne państwo musi mieć możliwość usuwania ze stanowisk nienadających się urzędników (…) Koncepcja nieusuwalności sędziów narodziła się w obecnym świecie intelektualistów, w świecie wrogim narodowi niemieckiemu”.

Przyznacie, że brzmi to wyjątkowo znajomo, mam nawet wrażenie, że ostatnio coś takiego, dokładnie w tym duchu słyszałem. Brnijmy więc dalej w klimat tego przekazu, przybliżmy nieco postać jego autora.

Nie wiem czy wiecie, ale kolega Józek był raczej marnej postury, czyli z tych, co chcąc dosięgnąć kieliszka na stole muszą wchodzić na stołek. Co więcej, chłop miał poważne problemy z nogami, nie wykluczone, że i z którymś z kolan. Lubił i potrafił wygłaszać płomienne mowy i był wyjątkowo mściwy, co nie dziwi, bo z reguły wszyscy mali ludzie tak mają. Prawie wszyscy, wszyscy ci których nie lubił, to zdradzieckie mordy były (po niemiecku tückische Morde), chętnie ich opluwał i pokazywał palcem przy byle okazji.

Ominął go też udział w niektórych ważnych wydarzeniach, co było powodem późniejszej jego frustracji i kłopotów nie tylko z nogami, ale i z głową. Chodzi o to, że mimo iż bardzo chciał, nie przyjęli go do wojska (zbyt cherlawy) i nie wziął w związku z tym udziału w I wojnie światowej. Nieco później nie przeszkodziło mu to jednak łżeć i konfabulować, że na froncie był, dzielnie się bił, a te zdefektowane nogi to właśnie przez to. Wmówił sobie i narodowi że jest bohaterem, a naród w to uwierzył!

Nie chcę dalej brnąć w tę pokręconą biografię, bo to co napisałem w zupełności wystarcza mi do postawienia tezy, że niektórzy ludzie tak mają, to znaczy mają po prostu takie kulawe szczęście, a swoje frustracje próbują przekuć w sukces. Po trupach do celu!

Szukam nerwowo jakiegoś innego przykładu na potwierdzenie tej tezy i żadne nazwisko póki co nie przychodzi mi do głowy (LOL), ale proszę wierzcie mi, że na pewno są tacy: mali, kulawi, mściwi, którzy bardzo chcieli iść na wojnę, ale nawet ich nie internowano. Taka karma, takie kulawe i zezowate szczęście.

No i to tyle mniej więcej, a propos wrogim narodowi sędziom i mściwym kulawym konusom.

Jeśli ktoś po tym krótkim tekście, ma być może jakieś niepokojące skojarzenia, to informuję uprzejmie, że wszelkie ewentualne podobieństwa do osób istniejących, są absolutnie niezamierzone i zupełnie przypadkowe a nawet nieuprawnione (tym bardziej, że Józek miał żonę i gromadkę dzieci. Sprawa samobójstwa jest wciąż otwarta). Nie biorę odpowiedzialności za Wasze chore myśli! ☠️

1 komentarz dotyczący “Zezowate szczęście a nawet kulawe

  1. na samobojstwo trzeba miec odwage i sile psychiczna. i poczucie wlasnej wartosci. i prawdziwa wiare w swoja sprawe (niekoniecznie dobra)… byle jacy placza, chowaja sie po katach, nogi im drza, gotowi pojsc w niewole…

    Polubienie

twój komentarz:

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.