ŻYCIE

Polityk, kobieta upadła i pieniądze (true story)

Pewien poseł seksoholik (Solidarna Wolska Zawsze Dziewica), Szeliga niechaj mu będzie, człowiek stosunkowo młody (rocznik 1977), miłośnik zwierząt, geograficznie rzecz biorąc z tak zwanej ściany wschodniej, kolokwialnie mówiąc poszedł na kurwy.

Zachciało mu się, w zasadzie to był gotów wsadzać chomika do zamka od szafy, byle tylko zaspokoić żądze. Ale jak przystało na katolika z zasadami, zrezygnował z grzesznego onanizmu i zamówił do hotelu prostytutkę. Generalnie niby nic, bo pokażcie mi faceta, który choć raz w życiu tego nie zrobił. Ponoć tacy są, ale w moim otoczeniu takiego jeszcze nie spotkałem. Ponieważ założyłem sobie, że tekst ów będzie rodzajem rozprawki na temat specyficznego rozumienia moralności przez osoby ponoć godne szacunku, a przy tym głęboko wierzące, więc zamierzam dalej pomijać już jego nazwisko. Bo w sumie mógłby to przecież być którykolwiek z nich, lub ktokolwiek z nas.

Nasz Piotruś, a było to w roku 2013, kręcąc się w poczuciu poselskiego obowiązku po swojej Polsce i okolicy, zakotwiczył się na chwilę, dla relaksu, nad większą wodą gdzieś pod Lublinem. Żona daleko, na dodatek w ciąży, więc zwyczajem prawdziwych mężczyzn (każdy choć raz musi nim być) zamówił do pokoju ową prostytutkę. Niechaj na imię będzie jej Magda. Inwazja mocy trwała przez określony w umowie czas, po czym Magda wyciągnęła rękę po honorarium. I tu pojawił się problem. Poseł postanowił nie zapłacić za usługę i stanowczo spławił dziewczynę. Szczegółów rozstania nie znamy, ale jest to w sumie mało istotne. Wyrzucił po prostu pannę za drzwi i w ten sposób sprawa wydawała się mu zakończona.

Pomylił się!

Minęło trochę czasu, kiedy wydymana fizycznie i biznesowo panna przez zupełny przypadek, ujrzała swojego byłego klienta-sknerę w telewizji. Przemawiał płomiennie z sejmowej mównicy. Mówił o zasadach, moralności i uczciwości. Tak, to był on, jak w mordę dał! „Ach ty skurwielu – pomyślała – to z ciebie taki cienki chujek? Już ja ci zagram na nim jak na fujarce. Szkoda ci było 200 złotych, no to poczekaj, zapłacisz mi za wszystko z nawiązką. Będzie drogo”.

Zadzwoniła do swojego starego kumpla i powiedziała: „Misiu drogi, jak pamiętasz wydymał mnie kiedyś taki jeden i nie zapłacił bydlak. Teraz go namierzyłam. To poseł katolik, widziałam jak przemawiał z mównicy. On ci nawet nasz, tu z okolicy. Trzeba dobrać mu się do dupy i porządnie oskórować. Jest posłem, ma hajs, niech chuj płaci, niech wie, że on nie Jezus, darmo mu się nie należy. Niech wie też, że nie tylko on może dymać, bo i jego wydymać można”.

Misiu zaś, czyli Przemek, wcisnął w komórce memory fajf i chwilę pogadał z kumplem Szczepkiem. Spotkali się, ustalili plan i taktykę. Potem przystąpili do realizacji. Był już rok 2014.

Zgodnie z tym planem Magdalena ponownie umówiła się z Piotrusiem, w pewnym podlubelskim hotelu. Bara-bara było słodkie i satysfakcjonujące absolutnie posła, udana była również sesja filmowa, o której jednak jebliwy pan poseł nie miał pojęcia. Wyjechał debatować, biorąc uprzednio fakturę, bo za jego służbowe wyjazdy płacił sejm.

Parę dni potem, film z zapasami z panną Magdalenką trafił do pana posła z adnotacją, że albo zapłaci trzy tysie, tytułem zaległego honorarium, odsetek i strat moralnych, albo filmik trafi do żony, do marszałka sejmu, a dodatkowo fotki zawisną na wszystkich możliwych płotach w miejscowości B., w której pan poseł na stałe rezyduje. Sytuacja zrobiła się ciężka i stresująca dla Piotrusia, nic więc dziwnego, że na początku zgodził się wybulić te trzy tysie. Ale potem albo ochłonął, albo kogoś się poradził, w każdym razie zamiast płacić okup, poszedł na policję i niczym u księdza na spowiedzi, wszystko z detalami opowiedział.

Sprawa skończyła się w sądzie.

Ten wyrok wydał parę dni temu i nie był szczególnie łaskawy dla szantażystów. Sąd uznał 29-letniego Szczepka , 28-letniego Przemyka, oraz oraz 27-letnią Magdę, za winnych próby wymuszenia 3 tys. zł od polityka i zasądził dwie kary więzienia w zawieszeniu plus dziewięć miesięcy bezwzględnego więzienia, oraz grzywny. Sprawa teoretycznie się zakończyła.

Poseł poczuł się usatysfakcjonowany, choć wiele jednak na tym stracił. Reputację, zaufanie żony, oraz załamała mu się kariera, bo nie dość, że zawiesili go w międzyczasie w prawach człona Solidarnej Zawsze Dziewicy, to jeszcze ma zerowe szanse w kolejnych wyborach. Raczej nikt go nie wystawi, pozostanie małym, smutnym kociarzem z prowincji, przystawiającym się do kelnerek, polującym na kurwy, oraz niepłacącym rachunków za usługi, a te które płacił szły w sumie na nasze, wyborców konto. Tak, tak, wszystko wskazuje na to, że za jego liczne romanse (bo Magda to tylko jeden z epizodów) płacili podatnicy. Piotruś Pan, był zdecydowanie panem życia, nocował z kochankami w luksusowych hotelach, a faktury brał na Kancelarię Sejmu. Tego sąd niestety nie brał pod uwagę, tak samo jak w żaden sposób nie odniósł się do tego, iż poseł wykorzystał i oszukał kobietę, nie płacąc za to co wziął i za co obiecał zapłacić.

Wniosek z całej sprawy jest taki: im większy katolik, tym prawdopodobnie większa też szuja. A w ogóle, gdyby ten cały z bożej łaski poseł zapłacił te marne dwieście złotych owej przypadkowej pewnie kurewce, to sprawy by nie było, i pies z kulawą nogą by nie wiedział, że członek zarządu zacnej Solidarnej Wolskiej Zawsze Dziewicy, zwierzolubny nauczyciel i pobożny partner swojej miłej i nadzwyczaj wyrozumiałej żony (ostatecznie go chyba nie rzuciła, choć groziła), dyma sobie na boku i to jeszcze na koszt państwa. Teraz ma pewnie przerąbane. Do jakiejkolwiek kurwy nie pójdzie, to ta popatrzy wpierw na zdjęcie przypięte nad łóżkiem, a potem z powagą oświadczy: takich klientów nie obsługujemy. No i warto było? 🕷

%d blogerów lubi to: