POLITYKA

Miłość bez seksu to też miłość.

To, że Kaczyński spotykał się lata temu z rosyjskim agentem, nie ulega wątpliwości, bo po pierwsze są na to papiery, a po drugie, sam Kaczyński to potwierdził. Jakoby nie miał świadomości, że był to agent i jakoby załatwiał wtedy wizytę w Moskwie swojemu bratu, acz nie pamięta po kiego ta wizyta i czego miała dotyczyć, bo przecież wtedy, a był to rok 1989, Lech była za przeproszeniem nikim, działaczem Solidarności bez większych właściwości, oraz od pewnego momentu senatorem, jednym ze stu figurantów, z którymi póki co nikt się jeszcze nie liczył.

Oczywiście wiedzę na ten temat ciągle mamy szczątkową, przynajmniej my zwykli śmiertelnicy, i nic nie wiemy na temat dalszych kontaktów Jarosława z ruską agenturą. Może chłopcy się zaprzyjaźnili, może rankiem razem popijali kawę i chodzili do tej samej agencji na chłopaków? Przyznaję, że brak mi tej wiedzy, nie wiem jak było, mogę tylko snuć mniej lub dalej idące przypuszczenia.

Szanowny pan Jarosław co prawda deklaruje, wykazując przy tym podejrzanie nadmierna nerwowość, że „kontakty zakończyły się całkowicie w chwili, kiedy objąłem stanowisko państwowe”, czyli mniej więcej pod koniec roku 1990, kiedy to został szefem kancelarii ówczesnego prezydenta Wałęsy, ale czy tak było, to znaczy czy te kontakty się urwały, tego nie można stwierdzić. Jest na to tylko słowo Kaczyńskiego, którego wartość jest mniej więcej taka, jak wartość rumuńskich lei na rynku kolekcjonerskim.

No i oczywiście nie mamy dostatecznej wiedzy, czy aby przed owym rokiem 89, kontakty pana Jarosława, mogę nawet uwierzyć że całkowicie nieświadome, z ruską agenturą nie były faktem i co z nich wynikało jeśli były. Bo umówmy się owe spotkanie w 1989 z prośbą o jakąś tam przysługę dla Lecha, musiało być wcześniej przygotowane, pito wódkę, zakąszano kawiorem, plotkowano, badano grunt (głównie Ruscy), macano pacjenta.

Jednym słowem panie Jarosławie w kontaktach z rosyjskim wywiadem nie jest pan cnotą, myślę nawet że długotrwałe pan nie kurwił i co prawda teraz stosunki już odpadają, ale miłość pozostała. Miłość bez seksu to też miłość.

Mógłbym dalej pojechać tu po panu Macierewiczu, sztandarowym wręcz przykładzie agenturalnych uwikłań, ale w tym przypadku wszystko jest już jasne i to od dawna, obiekt został dokładnie opisany i dość szczegółowo wykazano jego kontakty z rosyjskimi mocodawcami i dziwne, że Antek jeszcze nie w Mińsku (przynajmniej), razem z tym sędzią, co to jeszcze żyje, a tyle już dni minęło. Więc na ten moment jebać że tak powiem Macierewicza, trzeba tylko czekać, kiedy swoi się o niego upomną i dojdzie do ewakuacji, no chyba, że wcześniej ktoś tu w Polsce puknie się w głowę i sprawę rozwiąże w nieco inny sposób.

Można też tu wspomnieć o ikonie polskich więźniów politycznych, Kamińskim Mariuszu, który czas temu jakiś, dymał żonę ruskiego agenta i nie bardzo wiadomo czy w chwili jej obracania miał tego świadomość, czy pijany raczej był z niego Don Juan we mgle. Jak to Kamiński. Nie wiadomo też, czy było to dymanko długodystansowe, choć patrząc na Kamińskiego trudno przypuszczać, żeby wytrzymywał dłużej niż minutę. Nie wygląda mi na Casanovę.

Oczywiście nie ma tu żadnych wątpliwości że kobieta była mu podana na tacy, tylko pytanie czy była to pułapka, czy może forma rozliczenia barterem pewnych świadczonych usług. Takie rozliczenie bezgotówkowe. Krąży plotka, że kiedy tenże się o wszystkim dowiedział, to znaczy kim jest ta bitch którą obracał i o co być może w całej tej zabawie chodzi, próbował popełnić samobójstwo, ale sam zainteresowany na ten temat milczy, mimo, że dostał zdaje się oficjalne pytanie od niektórych kolegów dziennikarzy.

Można by tu pojechać po innych jeszcze nazwiskach, ale dajmy już temu spokój, to nieprzebrana wręcz zgraja, a nikt nie lubi czytać długich tekstów, no i poza tym wszystko, lub prawie wszystko jest w internecie, wiec wystarczy nieco poszukać.

4 komentarze dotyczące “Miłość bez seksu to też miłość.

  1. Anonim

    Jedna uwaga – on twierdzi, że załatwiał wycieczkę do Moskwy Lechowi Wałęsie. Co też jest bez sensu, bo Lechu jako (wówczas) przewodniczący „Solidarności” do Moskwy się nie wybierał.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Anonim

    Tomasz Piątek całkiem przejrzyście te sprawy opisał i aż dziw bierze, że jeszcze nie wystąpił do służb wszelakich o jakieś granty. Wszak to za nie wykonał benedyktyńską miemalże robotę. Na uwagę zasługuje też fakt, że zrobił to pozbawiony całego zaplecza, którym to właśnie służby dysponują. A może ta literatura, to właśnie bazsilny służb skowyt?

    Polubione przez 1 osoba

  3. Szczerze to za bardzo nie wierzę że Kaczor sypał Ruskim, po prostu myślę że jest na tyle głupi żeby być pożytecznym idiotą… Wszyscy oni zresztą – jeśli chodzi o najtwardszy beton – szpiegują opozycję i siebie nawzajem, a gówno z tego wynika. Mają obsesję na punkcie tajnych służb, wojska i policji, choć nie potrafią nimi zarządzać. Wszędzie węszą spiski i obce wpływy tylko nie we własnej partii zinfiltrowanej przez różne zagraniczne wtyczki.

    Polubienie

  4. Anonim

    0

    Ereglo

    No, pomijając już to, że „ruski agent”, to dziś zarzut, który nie wymaga żadnych dowodów, ale automatycznie czyni z obdarzonego tym epitetem – zbrodniarza, co jako żywo przypomina mi „agentów imperialistycznych” z PRL (nie dobrze za długo żyć, człowiek ma pesymistyczne wrażenie że w gruncie rzeczy niewiele – przynajmniej w polityce i propagandzie – się zmienia), to nieśmiało przypomnę, że w swoim czasie Kwaśniewski też tłumaczył się z kontaktów z rosyjskim agentem (autentycznym), że nie wiedział co to za jeden. A co do Kaczora, to jak w znanym dowcipie radia Erewan, „nie za to go kochamy” i narobił wystarczająco wiele złego, żeby stanąć zarówno przed Trybunałem Stanu jak zwykłym sądem bez uciekania się do (wątpliwego jednak) zarzutu o współpracę z obcą agenturą.

    Polubienie

twój komentarz:

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.