No więc sytuacja zrobiła się znów nieco napięta, mimo że powszechne było już przekonanie, że problem respiratorów ministra Cieszyńskiego, za wiedzą zapewne ministra Szumowskiego, dawno odszedł już w zapomnienie, przykryty po drodze wieloma innymi, nie mniej bulwersującymi aferami. Fakty wskazują też na to, że zdaje się pan minister z kumplami wiele zrobił (a przy okazji zarobił), aby kompromitujący siebie biznes zamieść pod dywan.
Już było dobrze, już było cicho, a tu masz ci los… Wdowa (najprawdopodobniej) po nie żyjącym już (najprawdopodobniej) biznesmenie Andrzeju Izdebskim, zabrała niespodziewanie głos, i zasugerowała, że ten dil jej męża z panem ministrem Januszem, był co prawda obciążony sporym ryzykiem (istniało słuszne podejrzenie, że jedni chcieli wydupczyć drugich), ale jednocześnie dawał gwarancją całkiem sowitego zysku. Dla obu stron.
Jak to w takich szemranych biznesach czasem bywa, coś tam poszło nie tak i zrobił się zupełnie nikomu niepotrzebny szum, zaś minister z całym tym resortem zdrowia wyszli przy okazji na przekrętasów, żeby nie powiedzieć gangsterów.
Zgoda, pan Izdebski to nie był anioł, sprytny gracz wykorzystujący dawne „służbowe” kontakty, o czym oczywiście wiedziano, a mimo to zdecydowano się na biznes, bo liczono, że w covidowym zamieszaniu wszystko to nie zwróci niczyjej uwagi. A przecież łatwo zarobiona kasa nie śmierdzi, a nawet zachęcająco pachnie jeśli w grę wchodzą nie tysiące a miliony.
Finał tej historii znamy nie ma sensu jej po raz wtóry opisywać.
No i teraz ta pani Ewa Izdebska mówi burząc spokój i dobre samopoczucie ministra, , że „ministerstwo obiecywało mężowi duży kontrakt za milczenie”. I dalej rozwija myśl: „Jak zrobiła się afera, to zapytałam męża, dlaczego nie chce tego wyjaśnić, dlaczego nie chce przedstawić swojej wersji, przedstawić swoich racji dziennikarzom. Mąż nie chciał rozmawiać z mediami. Powiedział, że w ministerstwie obiecali mu, że jak będzie siedział cichutko, to oni mu za to załatwią inny duży kontrakt”.
W rozmowie z wdową po Izdebskim padają jeszcze inne szczegóły, ale w sumie nie o to chodzi. Chodzi raczej o to, że obie strony są (były) umoczone w aferę i jeśli udział Izdebskiego w tym nie dziwi, to już udział przedstawicieli rządu dziwi bardzo. I te obiecanki: „zamknij ryj Andrzej, to ci pomożemy, bo inaczej to dupa blada”.
No i co robi teraz dalej minister (tylko nieco innej specjalności bo to zdolniacha jest) Cieszyński? A no to, co jest oczywiste i łatwe do przewidzenia. Komunikuje w skrócie: łże suka! I uzupełnia – „cyniczne wykorzystanie kłamstwa przez media i polityków jest podłością. Oszczerstwa nie mogą być sposobem na autopromocję posłów PO; pozwę tych, którzy to robią”. Skądś to znamy.
Przecież jego były szef a teraz poważany lekarz biznesmen Szumowski, jak łykał te maseczki od kolegi narciarza, to potem zaciemniając sytuacje też coś ględził o kłamstwach, podłości, spisku, pomówieniach i zapewne – choć tego już nie pamiętam – groził sądem wszystkim rozpowszechniającym niewygodną dla niego wersję wydarzeń. Oni wszyscy jak się ich złapie na gorącym uczynku, w pierwszym odruchu straszą służbami i sądem, ale nie pamiętam żebyśmy doczekali się jakiegoś procesu. Sami sobie odpowiedzcie dlaczego tak się dzieje.
Co mówią osoby zainteresowane.
Łukasz Szumowski: „Ani z mojej strony, ani podległych mi osób, nigdy nie były formułowane żadne obietnice wobec jakiegokolwiek kontrahenta w tym pana Izdebskiego. Tym bardziej żadne zgody na wspomniane przez pana działania nie były i nie mogły być wydawane.”
Janusz Cieszyński: „Działalność pana Izdebskiego odbywała się przy zaangażowaniu operacyjnym jednej z instytucji, która go poleciła i zweryfikowała. Wierzę, że wszelkie posiadane przez nią informacje o sposobie realizowania kontraktu przez pana Izdebskiego, zostały poddane właściwej analizie pod względem zgodności z prawem. Ministerstwo Zdrowia było klientem, który zainicjował proces egzekucji należności od pana Izdebskiego, gdy okazało się że nie zrealizował umowy. (…) Nie wierzę też aby jakikolwiek przedstawiciel Ministerstwa Zdrowia proponował panu Izdebskiemu porozumienie w sprawie mediów, o jakie Pan pyta”.
Niewinni czarodzieje jednym słowem.
Pis zlodzieje i bandyci jak im sie dupa pali to opowiadaja dyrdymaly.Oni nic nie obiecywali,Oni nic nie wiedzieli.Skad my to znamy.
PolubieniePolubienie
Dla tych dwóch panów areszt wydobywczy.
PolubieniePolubienie