Doctor Ryszard Honoris Causa Czarnecki

Jak zapewne wiecie, Ryszard Czarnecki otrzymał doktorat honoris causa University of World Economy and Dyplomacy w Taszkiencie. I proszę nie pytać za co. Z reguły takie doktoraty dostaje się na ładne oczy, by odpowiednim nazwiskiem poprawić wizerunek uczelni.

W tym konkretnym wypadku nie mogli trafić lepiej. Panie i Panowie, Ryszard Richard Czarnecki nie dostał tego Honoris Causa za nic, czyli za damski chuj że tak powiem. Ryszard Richard Czarnecki dostał honoris causa w uznaniu zasług za swoje wybitne osiągnięcia w dziedzinie… powiedzmy ekonomii, choć w specyficznym jej wydaniu. Mówiąc prościej, żeby zaglądająca tu od czasu do czasu pisbiomasa też coś z tego zrozumiała (napiszę o nich więcej wkrótce), w działalności pana Czarneckiego na niwie ekonomicznej, chodzi po prostu o to, jak przytulić kasę innych i jaki chwyt czy przekręt zastosować, by samemu się tym wzbogacić, licząc że druga strona się nie połapie. Tu pan Ryszard Richard jest faktycznie ekspertem godnym szacunku. Uznajemy jego talent i budzące uznanie dokonania.

Przeto dla uczelni o charakterze – przynajmniej tak z tytułu wynika – także ekonomicznym, kandydatura pana Ryśka była jedną z tych wymarzonych. Wcale się im nie dziwię, że zabiegali od pewnego czasu o pozyskanie owego wybitnego, o nietuzinkowej osobowości eksperta do swojej taszkienckiej stajni. Tam takie różne numery to standard, Ryszard pomoże podnieść ich wiedzę na wyższy poziom. Jednym słowem, chłopaki, zrobiliście dil życia!

I ty Ryszardzie drogi, też tam pasujesz. W kraju prymitywnej dyktatury i powszechnej, wręcz wszechwładnej korupcji, świetnie się odnajdziesz, poczujesz się jak u siebie i z pewnością nie można powiedzieć, że pasujesz do nich jak kwiatek do kożucha. Nie, ty jesteś Ryszardzie idealnie na ich miarę skrojony.

A tak BTW… Apeluję o wyrozumiałość dla generała Hermaszewskiego. Mając takiego zięcia musi człowiek się napić. Pytanie tylko czy chodzi o dumę, czy o zazdrość…