Jak zwykle niezdrowo podekscytowany patoportalik wPotylice donosi (donosiki to w ogóle ich specjalność), że – uwaga – w Polsce szerzy się szamanizm! Dowodem na zło są jakoby pleniące się niczym grzyby po deszczu wszelkiego rodzaju „zloty boginek i szamanów” i wyciąga z tego całkiem słuszny moim zdaniem choć spóźniony wniosek, że skoro tyle tego jest, to i musi być zapotrzebowanie. Też mi wielkie odkrycie! I dziwię się bardzo, że kto jak kto, ale czujni niebywale bracia Kremlowscy, dopiero teraz się w tym połapali. Odkryli Ameryki 500 lat po Kolumbie. A to przecież takie oczywiste.
Szamanizm proszę panów braci, istnieje i ma się ciągle dobrze, a ma się dobrze (ciągle), bo jest na to (ciągle) spore zapotrzebowanie. Zresztą ci szamani to na głowie wprost stają, żeby w dzisiejszych trudnych czasach za wszelką cenę utrzymać się na powierzchni. Co chwila jakiś zlot, albo inny sabat.
A żeby daleko nie szukać i nie wdawać się w detale, to wystarczy luknąć na to co dzieje się w mieście Częstochowa, a zwłaszcza w pobliżu najbardziej znanego częstochowskiego skansenu zwanego Jasną Górą. Nazwa jest po mojemu zupełnie bez sensu, bo nic tam jasnego nie ma, tylko ciemność, żeby nie powiedzieć ciemnota nieprzenikniona.
Nawet ta wyimaginowana arcyszamanka i boginka Miriam, której pomniejsi, docześni szamani nieustannie pokłony składają, więc nawet ona jest czarna, smutna i brzydka niczym zjawa, czy może raczej zombie z horrorów George’a Romero (może być ostatecznie ta striptizerka z „Grindhouse: Terror Planet”, choć tamta szczerze mówiąc nie była aż tak brzydka).
Więc nie ma tam tygodnia w tej Częstochowie, żeby jakiś zlot szamanów się nie odbywał. Ale co tam ta Jasna Góra w odcieniu szarości, wpadającej w ciemnotę…
Szamani proszę ja was, wróżowie, wróżbici i magowie, w powiewnych czarnych szatach, mają się tak dobrze, że w każdym mieście, na wsi każdej bez mała, w najmniejszej nawet pipidówie, na każdym wręcz rogu ulicy, mają swoje świątynie, gdzie za grube pieniądze dzielą się z naiwnymi, spragnionymi duchowości wyznawcami, głupawymi teoriami o wiecznym zbawieniu, odkupieniu i życiu po śmierci.
Popatrzcie na ich stroje, na tych mniej lub bardziej sflaczałych szamanów, tantrycznych kapłanów z wystylizowanymi kapelusikami (niczym pojemnik na frytki z McDonalda)na głowie, w szatach spływającym całym złotem tego świata. Przyjrzyjcie się tym wyuzdanym seksoholikom korzystającym bez krępacji ze wspólnotowych dzieci, przemawiających nawiedzonym głosem w oparach kadzideł, niczym jakiś hinduski guru, z tą tylko różnicą, że tamten pije zasyfioną wodę z Gangesu a ten żłopie wino, mówiąc tym wszystkim naiwniakom, że to niby krew pana. Szamanizm w czystej, niezmąconej formie, w pierwotnej, prymitywnej formie.
No co tu można jeszcze dodać? No niewiele, bo i po co. Szerzy się po prostu ten szamanizm, szerzy, zatruwa umysły, demoralizuje, goli owieczki do samej skóry. Łowcy jeleni w szczytowej formie. A biedni Bracia Kremlowscy dopiero teraz się połapali i piszą o „magicznym biznesie„. Coś chłopaki ewidentnie popierdolili.
Jeszcze trochę a ich wykurzymy. Wierze w to
PolubieniePolubienie