Wielka chwila

Zbliża się wielka chwila. Oprócz samobójczego dziś raczej pomysłu wyborów, jest jeszcze inny, nie mniej ekscytujący. Pan Jarek chce bowiem ponownie zapakować cały rząd (znaczy się elitę i okolice) w jeden samolot i ruszyć na Smoleńsk.

Nie jest jednak jasne, czy pan Jarek osobiście z tą ekipa też poleci nad ten Smoleńsk, czy może – co wedle mnie najbardziej prawdopodobne – w ostatniej chwili znów się wycofa. To dość karkołomna układanka, bo szczerze mówiąc, nie ma już zmiennika, czyli kolejnego brata, którego mógłby wrobić w tę podróż życia.

Plotka mówi, że wyznaczeni do tej misji, już przebierają nogami a niektórzy robią nawet pod siebie, kombinując jak tu zgrabnie się wywinąć. Na razie spokojnie może spać Woś i ten wiceminister od rolnictwa, ale umówmy się, do 10 kwietnia jest jeszcze stosunkowo daleko. Albo jedni wyzdrowieją, albo drudzy zachorują.

Problem polega również na tym, kto tym razem będzie organizował tę wycieczkę. Jeśli znów Sasin, no to na dwoje babka wróżyła. W każdym razie kolega Macieronko już podjął decyzję, że na kolejny obiad w Smoleńsku po raz kolejny pojedzie pociągiem. Tak na wszelki wypadek, bo jedyne czemu on ufa, to swojej intuicji ufa. Niech nie zapomni tylko bomby termobarycznej i na wszelki wypadek trochę ciekłego helu plus parówki koniecznie.

Poza tym zawsze jest to ostateczne wyjście, że jako powracających z zagranicy profilaktycznie nie wpuścimy ich do Polski. Dwa tygodnie kwarantanny w Brześciu, albo… gdziekolwiek, byle daleko i długo. To będzie wielka chwila.🕷