POLITYKA

Co ma doktor do profesora

To taka ciekawostka, acz wedle mnie w żaden sposób nieodosobniona. Szanowny acz nie przez wszystkich szanowany prezydent Anżej odmawia a precyzyjnej mówiąc, zwleka z przyznanie Michałowi Bilewiczowi tytułu profesora. Zwleka, bo coś mu nie pasi. Historyjka ta dość obszernie już została opisana przez niezależne media, więc ja dziś tu tylko taki drobny głosik dodaję, tytułem uzupełnienia i postawienia kropki nad „i””, co akurat uwielbiam i co czynią nader często.

No dobrze, ale co nie pasi prezydentowi?

Tego tak naprawdę nikt nie wie, ale nie ulega najmniejszej wątpliwości, że humorzasty on taki jakiś jest, co rusz chodzi nadąsany, a nawet nadęty i nikt nie potrafi rozsądnie wytłumaczyć czemu ten mentalny dzieciak stroi miny i strzela fochy. Nie inaczej jest zapewne teraz. Nie, bo nie! Bo mam okres i boli mnie głowa.

Niezależnie jakie przeszkody pro forma wymyśli Kancelaria żeby tego tytułu Bilewiczowi nie dać, to całkiem niewykluczone jest, że kryje się w tym coś osobistego. To znaczy przypuszczam, że prezydent najzwyczajniej w świecie nie lubi po prostu ludzi, którzy są inni od niego, w jakiś sposób lepsi. To oczywiście kwestia wieku i postępującego stanu sfrustrowania. Nie lubi więc ludzi, którzy są mądrzejsi, inteligentniejsi, przystojniejsi, wyżsi, szczuplejsi, nie wspominając już o tych, którzy lepiej jeżdżą na nartach, lub co gorsze, mają bujne fryzury. Pamiętajcie, że niektórzy łysiejący faceci nie znoszą tych z fryzurami, mają na tym tle kompleks większy od przyrodzenia.

No tak to właśnie na pierwszy rzut oka może wyglądać i z takich to prozaicznych powodów Bilewicz ciągle jest w tej poczekalni. I będzie tam zapewne czekał na tego profesora do usranej śmierci.

Ale nieco lepiej zorientowani w temacie podszeptują, że pan prezydent niesłychanie łatwo ulegający nastrojom, ma w przypadku tego Bilewicza inną jeszcze mega zagwozdkę. Bo potencjalny profesor, lecz ciągle jeszcze doktor habilitowany, raczej nie wyraża się z atencją o polskim antysemityzmie, pokazuje go palcem i nazywa po imieniu.

I może by nawet prezydent te naukowe fanaberie Bilewicza jakoś tam przełknął, obficie popijając whisky, gdyby nie bliskie mu jak sądzę środowiska godnościowej polskiej prawicy, czyli przeróżnych, różnej maści i koloru podniebienia betonów, nacjonalistów i antysemitów. Wywierają one nieustanną presję na pana prezydenta, a nawet piszą do niego listy w tonie nie znoszącym sprzeciwu, żeby tego Bilewicza pogonić, bo to bezwstydny kłamca, wygłaszający wątpliwe teorie naukowe o wtórnym polskim antysemityzmie, śmiertelnie nas przy okazji obrażając. Czyli żadnych tytułów profesorskich pod żadnym pozorem.

No i sami powiedzcie, co w tej sytuacji ma zrobić prezydent, wiedząc, że wybory tuż, tuż, a jego los zasadniczo zależeć będzie od takich właśnie różnej maści zjebów, nacjonalistów, dysfunkcyjnych prawaków, paranoików, patologicznych patriotów i niedowartościowanych frustratów. W tej sytuacji wszystko wydaje się jasne i zrozumiałe.

Równie co i godnościowa prawica, godnościowo zorientowany prezydent musi tu trzymać pion. Nie można sobie ot tak zwyczajnie mówić publicznie o „oczyszczaniu Polski” z różnych złogów, a jednocześnie podpisywać profesurę szkalującemu naród polski naukowcowi, nawet gdyby on był drugim Einsteinem. Więc niech Bilewicz pożegna się póki co z tą profesurą, bo Polsce, po to żeby dobrze funkcjonowała w zupełności wystarczy doktor Jaki plus doktor Duda.

A tak w ogóle, to dziwię się nieco, że się nam pan prezydent jeszcze nie rozwiódł. Ja rozumiem, katolik, zasady, nierozerwalność i te sprawy, ale… no wiecie… Niby ona ładna, nawet niektórym się podoba… ale… Godnościowej prawicy ten związek, może być jednak nie w smak. Może jakaś separacja na początek? To byłby dobry sygnał. 🕷

4 komentarze dotyczące “Co ma doktor do profesora

  1. Pan Bilewicz do usranej śmierci nie będzie musiał czekać. Przecież Duda kończy kadencję w połowie roku.

    Polubienie

  2. w.i.e.s.i.e.k

    Czy to tylko PAD-a wina.??
    A może te wszystkie „amty” i inne IPN guzdrzą się, jak to urzędy ,ze sprawdzaniem drzewa genealogicznego. Czy wymieniony dr jest z”tych Bilewiczów”
    Czy on „po mieczu, czy kądzieli” Bilewicz
    Przecież jedna z głównych postaci Potopu Henryka Sienkiewicza.
    Epizodycznie pojawia się także w powieści Pan Wołodyjowski.
    Dla tych co to ich, wstręt bierze na widok książki i na stos by ja posłali lub ślą.
    Przypominam
    Litwinka, należąca do szlachty laudańskiej i oddana jej pod opiekę po śmierci dziadka Herakliusza Billewicza. Posiadała wieś Wodokty.
    Byc może on pół lub całej krwi Litwin/albo co gorzej Zydo -Litwin/ co to „znieważa i nie zważa na „politykę historyczną”
    No i badania trwają nawet przez MSZ A te jak sam wiesz kosztowne są i długotrwałe
    Co jako okoliczność łagodzącą „Do protokołu” zapodaje.

    Polubienie

twój komentarz:

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.