SZUM&POCHODNE

Syndrom uzdrowiciela

Nie ma co ukrywać, że póki co uwalono projekt pani Godek zakładający karanie więzieniem za samo mówienie, że istnieje coś takiego jak aborcja, oraz publikowanie adresów czy numerów klinik pomagających w skrobance. Uwalono póki co, bo jak będzie dalej tego nie wiadomo. Znając Godek, wyjątkowo zaciekłą i nienawistną sukę, należy się spodziewać, że po pewnym czasie projekt ów wróci znów do gry w jakiejś zmienionej nieco formie. Godek jest jak karaluch: wytępisz go do cna by się wydawało w kuchni, za chwilę to kurewstwo pojawi się na parapecie okna w dużym pokoju, lub będzie łazić po rurze w łazience.

Ale na razie ustawa przepadła, Sejm odrzucił tego gniota już w pierwszym czytaniu, choć nie wszyscy posłowie PiS takie rozwiązanie poparli, bo nie było dyscypliny tylko „pewne ogólne ustalenia„, że głosujemy na „nie”. Ale jak ktoś ma zdefektowane (zdefekowane?) uczucia a uczucia te mu buzują, to proszę bardzo, wolna wola i ręka. Dojebać kobietom na maksa, cóż za przyjemność jesteśmy na „tak”. Zaciśniemy im smyczy jeszcze bardziej na gardle.

Zresztą podobny sposób widzenia świata i rozumienia praw kobiet zademonstrowali Konfederaci, oraz jeden formalnie posioł (od poseł i osioł) niezrzeszony, czyli Łukasz Mejza. Nie sądzę abyśmy byli tym szczególnie zaskoczeni, bo w sumie czego się spodziewać po wytworach człekopodobnych o wyraźnie faszystowskich ciągotach, czego też spodziewać się po Łukaszu Mejzie?  Facet w przykrótkich spodniach rurkach i podróbkach adidasów (chyba), może robi jakieś wrażenie, ale tylko gdzieś na wsi, w okolicach remizy, wśród przyjaznego sobie elektoratu. W mieście to się nie sprawdza, tym bardziej, że przykrótkie i mocno już passe rurki, idą w parze z przykrótkimi ewidentnie innymi „cechami osobowościowymi”.

I to nie jest tak, że ja pana Mejzę o coś teraz tu oskarżę. Nic z tych rzeczy, o nic go nie oskarżę, bo nie mam ku temu (na razie) żadnych podstaw. Może i nie najmądrzejszy (delikatny staram się być, nie uwłaczać godności człowieka), może pogubiony, może coś mu się tam w głowie kotłuje głupiego i złego, ale póki oskarżyć go nie ma o co. Ale to wcale nie oznacza, że nie mogę mieć tu własnych przemyśleń, czy też podejrzeń definiujących jego rzeczywiste intencje. Jak powszechnie wiadomo, to człowiek o dość, powiedzmy,  barwnej osobowości i nieograniczonej choć wyjątkowo przaśnej wyobraźni, więc nie mogę niestety wykluczyć, że za chwilę odwali jakiś kolejny  numer. Mogę sobie to  wyobrazić, co by było gdyby było i podzielić się przemyśleniami, czy też hipotezami z Bywalcami tegoż salonu.

A są przecież podstawy, żeby tak myśleć. Zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę niektóre epizody z burzliwego życiorysu Mejzy (przydatne, pierwsze z brzegu linki na końcu tekstu), to rzecz jasna można układać na tej podstawie różne scenariusze. To nie jest coś absolutnie oderwane od rzeczywistości.

I tu wracamy do madame Godek i jej ujebanej ustawy… Bo może tak sobie pan Łukasz kombinował, głosując za propozycją koleżanki Kai… Otóż, jeśli ta aborcja będzie dalej  całkowicie zakazana i lekarze na sam dźwięk tego słowa będą srać w gacie,  jak już teraz srają, a na dodatek  ścigane będzie jeszcze i surowo karane samo mówienie o niej, to efektem takiej polityki będzie między innymi  coraz większa ilość dzieci z poważnymi defektami. Większości z nich niewiele da się pomóc, ale będzie można chociaż poudawać, że coś się pomaga, wedle stawek z obowiązującego cennika.

Narzuca się takie oto stwierdzenie, że to wymarzone wręcz „obiekty” z biznesowego punktu widzenia, tu mogłaby być właśnie przestrzeń dla pana Łukasza, mającego przecież spore doświadczenie w procesie uzdrawiania obłożnie chorych i uszkodzonych. To nie moje jakieś wielkie odkrycie, po prostu powtarzam tylko to co przeczytałem. 

Kolokwialnie więc mówiąc, bez niepotrzebnej ściemy, cały biznes może opierać się na prostym założeniu, że im mniej aborcji, tym więcej dzieci z wadami, a im więcej takich dzieci, tym większe pole do popisu dla różnych cudotwórców, znachorów i kuglarzy, „klinik” Vinci NeoClinic i tym podobnych. Nie wiem czy akurat ta jeszcze istnieje, czy po owym głośnym skandalu zwinęła żagle, ale co za problem w obliczu okazji do zrobienia dobrego hajsu, powołać ją ponownie do życia, dla niepoznaki zmieniając nieco nazwę. Dziś w Polsce zarobić da się na każdym, a na cierpieniu dzieci i nieszczęściu ich rodziców też jak najbardziej.

Powtarzam raz jeszcze, mówię to głośno a nawet podkreślam to podwójnym wężykiem: nie oskarżam tu o nic pana Mejzy – z wyłączeniem  nieustannego nieprzemyślanego błaźnieniem się  w socjalach – nie zarzucam mu żadnego przestępstwa, po prostu zastanawiam się głośno i niezobowiązująco oczywiście, nad pewnymi scenariuszami, które równie dobrze mogą się spełnić, jak i nie spełnić, zastanawiam się nad intencjami, które panem Mejzą kierowały podczas tego głosowanie nad kuriozalną ustawą. Mogę się nad tym zastanawiać, snuć domysły, podsuwać pomysły  i nie mówicie mi, że nie mogę skoro mogę. Poza tym szczerze: skoro Jan Paweł i tak dalej, może być autorytetem, to i pana Mejza może być uzdrowicielem.

PRZYDATNE LINKI:

Oferował terapie dla nieuleczalnie chorych

Mejza oszukiwał rodziców

3 komentarze dotyczące “Syndrom uzdrowiciela

  1. sugadaddy

    No cóż; w naszym kraju oszuści siedzą w sejmie zamiast w mamrze. Niżej chyba już upaść nie można – jako kraj.

    Polubienie

  2. Janusz

    Przeproś Zielona Góro. Na kolana!

    Polubienie

twój komentarz:

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.