No więc tak… W Polsce odczuwamy wyraźnie bolesny, dojmujący wręcz brak świętych i zgodzi się z tym chyba każdy, kto jako tako ogarnia tę naszą paranoidalną, kruchtowo parafialną rzeczywistość. Od liczby świętych przypadających na sto tysięcy mieszkańców (tzw. współczynnik uświętojebliwienia) zależy bowiem miejsce danego kraju w międzynarodowym rankingu świętojebliwości.
W tej właśnie konkurencji, Polska ma aspiracje wielkie, ale ciągle brak jest oszałamiających, spektakularnych sukcesów na miarę naszych wyobrażeń i oczekiwań kościotrupa katolickiego. To znaczy nie jest źle, ale mogłoby być zdecydowanie lepiej.

Więc niemal każdego dnia rewidujemy narodowy plan produkcji świętych, tak aby jak najlepiej dopasować go do własnych ambicji i światowych trendów. Nawet na jakiś czas zdecydowano się zrezygnować z kontroli jakości, więc na bank świeci mogą schodzić z taśmy z istotnymi wadami i niedoróbkami (vide Wyszyński choćby). Takie świętojebliwe buble po prostu.

Więc patrząc na to wszystko z tego punktu widzenie, nie dziwi pewnie info, że do grona świętych ma dołączyć Mundek, czyli Edmund, czyli straszy brat Karola Wojtyły (tego od pewnego czasu też świętego, o czym mam nadzieję pamiętacie, a jeśli nie daj bosze nie pamiętacie, to grzech śmiertelny popełniacie, wręcz dyskredytujący was jako prawilnych katolików).
Ów Mundek proszę ja was, nie dociągnął nawet trzydziestki kiedy odszedł z tego świata, bo był lekarzem i się zaraził szkarlatyną. Zabiła go mniej więcej w cztery dni. I w zasadzie to wystarcza jak się okazuje, żeby teraz wystawić go jako żelaznego kandydata do świętości. Trend jest jak najbardziej godny pochwały, bo przecież w czasie covidu, też odeszło nam paru lekarzy, walczących niczym Mundzio o zdrowie i życie pacjentów samemu je tracąc, więc sądzę, że nie powinno być żadnego problemu, by także ich beatyfikować i uznać za świętych. Santo subito now! Nasz współczynnik nasycenia świętością narodu znacząco wzrośnie.
Ale to tylko jedna strona medalu.
Bo skoro rodzice, Emilia i Karol senior, wydali na świat dwóch bezapelacyjnie świętych (niczym Jadzia z Rajmundem) i to z najwyższej jakościowo półki, to nie może być tu mowy o jakimkolwiek przypadku. Oni rychło także zostaną wyniesieni na ołtarze, bo tylko ktoś naznaczony przez boga, mógł dać światu aż dwóch świętych w jednej kurnej izbie spłodzonych.
I powiem wam, że nie mam nawet nic przeciwko temu. Ja się nawet modlę zatopiony po uszy w tej swoje zwierzęcej wręcz bezbożności, aby takich beatyfikacji i takiej uświętojebliwości było jak najwięcej.
Więc proszę: beatyfikujcie i na ołtarze wynieście co się tylko da i kogo się da, w przypadkowej nawet kolejności, naciągając fakty, dopisując konieczne cuda. Lecha i Marię, Jadzię i Rajmunda, oraz Kornela, tudzież obowiązkowo bezapelacyjnie i poległych i pomordowanych pod Smoleńskiem… Nawet biskupów zboków i pedofilów możecie też beatyfikować i ja będę temu gorąco sekundował. Nic tak nie zateizuje ludzi, jak owych świętych produkowanie, to uświętojebliwanie, to Jędraszewskiego porykiwanie, Staszka kłamanie, kleryków ruchanie i dzieci macanie. Kościele, dostojny polski kościotrupie katolicki, nie zawiedź mnie!
Po prostu idioci. Działają na własną szkodę. Kibicuję
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dla ludu bożego jakiś bóg to czysta abstrakcja. Klecha robi za bóstwo, a następny jest jakiś święty – dalej umysł katola nie sięga. I co tu się dziwić?
PolubieniePolubione przez 1 osoba