WIARA

Dlaczego polski Kościół jest prawicowy

Prawicowość Kościoła, to przede wszystkim efekt mitologii, którą sam kościół, naginając rzeczywistość – co jest jego znakiem rozpoznawczym – z niezwykłym zaangażowaniem budował wokół swojej roli w historii Polski. To zbiór fantastycznych i fantazyjnych opowieści o mocno dyskusyjnych czasem bohaterach i teorii, że jakoby Kościół (i podążający za nim naród), zawsze twardo i bezkompromisowo stał za Polską, i zawsze był twardo opozycyjny wobec władzy z czym nie zawsze można się zgodzić. Był opozycyjny wobec każdej władzy bo uważał, i tak jest do dziś, że to on powinien być jedyną możliwą władzą. Reszta to uzurpatorzy z którymi trzeba walczyć.

Zwłaszcza opozycyjny był Kościół przeciw tak zwanej komunie, ale głównie dlatego, że ta chwytliwymi na początek hasłami i ruchami, podbierała mu dotychczasowych wyznawców. Więc co oczywiste, skupił się wówczas na podburzaniu różnych, podatnych na manipulację grup społecznych, nazywając to w swej mitologii lub propagandzie, „wspieraniem wolnościowych aspiracji narodu”. Za to, za postawę tę, był – wedle tego samego, konsekwentnie budowanego mitu – nieustannie prześladowany, a coś takiego jak kolaboracja w zasadzie nie występowało. Jeśli nawet to był to niedostrzegalny, zupełnie nieistotny margines. Jeśli ktoś twierdzi że było inaczej, to działa z niskich pobudek, niesłusznie obrzuca kościół błotem, chcąc mu za wszelką cenę zaszkodzić i go zniszczyć. Teczki esbecji dowodzą jednak zupełnie czego innego, ale przecież wiadomo, że teczki esbecji to nie Biblia.

Mit Kościoła jako niedającej dupy dziewicy niepokalanej, prowadzącej naród na barykady, osiągnął swe apogeum kiedy na scenę wkroczył superbohater a mianowicie Jan Paweł II. To był ten potrzebny tlen, bo mit trochę wiądł, uchodziło z niego powietrze.

I okazało się wówczas, że Kościół, ze szczególnym udziałem i pod przywództwem owego Jana Pawła II, któremu nota bene prawie że od początku zaczęto przypisywać cechy superbohatera (Batman z Wadowic), nie dość, że obalił komunę i cały PRL, to także rzucił na kolana Związek Sowiecki. Po wielokroć słyszałem, że gdyby nie Wojtyła, nie byłoby Gorbaczowa, a jak nie byłoby Gorbaczowa, nie byłoby upadku imperium zła, a Polska dalej by piszczała pod butem. Trzeba sporo wyobraźni, żeby coś takiego wymyślić, ale umówmy się, że prosty lud lubi jak mu się podsuwa gotowe rozwiązania, bo prosty lud nie myśli, prosty lud tylko słucha i kiwa głową ze zrozumieniem, a w zasadzie bez rozumienia.

Rzeczywistość jest nieco bardziej skomplikowana, bo po pierwsze przez całe lata Kościół sprawnie układał i dogadywał się z władzą czyli komuną, była to dająca obopólne korzyści koegzystencja, choć czasami jak to w każdym małżeństwie, zdarzały się „ciche dni”, lub incydentalnie przemoc w rodzinie. Niewygodnych z powodów politycznych księży, na pstryknięcie palcami owej władzy, Kościół przenosił gdzieś do głębokiego interioru, w zamian władza przymykała oczy na różne słabości, choćby seksualne ekscesy kleru, acz trzeba przyznać, że teczki puchły.

Nie wiem, czy w ramach wdzięczności, czy ogólnej niechęci do zamętu i burzenia pewnego społecznego status quo, Kościół niechętnie patrzył na wszelkie wolnościowe zrywy, zaś powstały w 1976 roku Komitet Obrony Robotników, budził wśród ówczesnych hierarchów głęboką wręcz irytację. Co więcej, kościelni z rezerwą patrzyli nawet na Solidarność, bo bali się nadmiernego rozchwiania nastrojów i rewolucji, która od wieków stanowi główne źródło zagrożenia dla stanu być albo nie być Kościoła.

Stan wojenny wywołał u nich objawy paniki, a głosy w Episkopacie rozkładały się mniej więcej po połowie – walczyć z Solidarnością i o Solidarności, versus postawić na niej krzyżyk, spisać ją na straty, najważniejszy jest bowiem spokój i interes Kościoła, dobrze przecież poukładanego z komuchami. Lawirując i handlując z władzą (w stosunku do której ponoć był w opozycji) Kościół dojechał aż do roku 1989.

Nastąpiła rewolucja, która obnażyła wszystkie słabości polskiego państwa, wszystko przewracało się do góry nogami, i w tej sytuacji, Kościół poczuł się niczym ryba w wodzie. Był bowiem jedyną stabilną, sprawną instytucją, umacniającą stale swoją pozycję, zwłaszcza w okresie koegzystencji z komuną, co przekładało się na to, iż miał istotny wpływ na tak zwaną debatę publiczną i kształtowanie postaw wielu obywateli.

Więc chcąc nie chcąc, trzeba się było z nim liczyć. No i chuchano na ten Kościół jak tylko się dało, pójście z nim na udry przez całe lata 90-te nie wchodziło w grę w przypadku żadnej władzy, także tej postkomunistycznej, bo był on wystarczająco sprawny w wykorzystywaniu nawet ograniczonej siły społecznej, zwłaszcza przy ówczesnej słabości państwa.

Stopniowe, coraz większe zblatowanie się Kościoła z prawicą, poza oczywistą niechęcią tej organizacji do wszystkiego co postępowe a zwłaszcza lewicowe, a miłością do wszystkiego co nacjonalistyczne i zachowawcze (stąd powodzenie w kręgach kościelnych takich komórek rakowych jak Obóz Narodowo-Radykalny, Młodzież Wszechpolska i Narodowe Odrodzenie Polski), następowało także z powodów czysto personalnych.

Biskupami stawali się księża o silnie konserwatywnej proweniencji, na dodatek o nieco ograniczonych horyzontach, niezdolni do jakichkolwiek samoograniczeń, jeśli chodzi o wpływy i apanaże. Brać, brać, chapać co się da, po trupach do celu i rządzić z drugiego na razie rzędu, to była i jest nadal naczelna zasada rządząca tą organizacją.

Stąd się wzięli wszyscy ci wszyscy chłopcy, te Głodzie, Michaliki, Jędraszewskie, Gądeckie, Depy, ale także przebrane w owcze skóry wilki jak Glemp, Życiński, Gocłowski, Pieronek czy Macharski. Żeby to rozbić ten układ i to towarzystwo wzajemnej adoracji, wbrew powszechnemu mitowi wcale nie działającemu na korzyść Polski, trzeba lat i biologii która wyeliminuje pewne grupy ludzi. Gdy będzie mniej wiernych, mniej księży, mniej biskupów i pieniędzy, być może wtedy zacznie to wszystko funkcjonować inaczej. Aż do świetlanego końca.

9 komentarzy dotyczących “Dlaczego polski Kościół jest prawicowy

  1. Anonim

    taki tekst o takim wydźwięku w tak ważne dla katolików święto po prostu nie wypada. Wstydź się autorze. Nie przemyślałeś sprawy

    Polubienie

  2. Anonim

    Biedni, wiecznie uciśnieni i prześladowani. Najbardziej to prześladowały katolików rdzenne ludy Mezoameryki.

    Polubione przez 1 osoba

  3. wiesiek

    ..”każdy rząd w Polsce, chce czy nie chce, będzie się uginał pod naciskiem kleru, dopóki ciemnota i bierność ogółu będzie czyniła ten kler realną lub fikcyjną potęgą. Dopóki w Polsce będzie można wykrzykiwać wzniośle: „Bóg i religia”, tam gdzie w gruncie chodzi o władzę i pieniądze, dopóty kasta wyodrębnionych z życia dzikusów będzie regulatorem najdonioślejszych spraw społeczeństwa, z jego największą szkodą. Są bakterie, które zabija się światłem.”

    Pisał 120 lat temu Boy I co ?Jajco !Bo

    „prosty lud lubi jak mu się podsuwa gotowe rozwiązania, bo prosty lud nie myśli, prosty lud tylko słucha i kiwa głową ze zrozumieniem, a w zasadzie bez rozumienia.”

    Bo prosty lud nawet nie wie ze

    „Gdziekolwiek wyłoni się paląca kwestia, w której ludzie głowią się i radzą, co czynić, aby na świecie było trochę lżej i trochę jaśniej, natychmiast wysuwa się złowroga czarna ręka i rozlega się grzmiący głos: „Nie pozwalamy! Nie wolno wam nic zmienić, nic poprawić. Wszystko musi zostać po dawnemu; niczego tknąć nie pozwolimy z gmachu ciemnoty i ucisku. Ktokolwiek chciałby ulżyć doli człowieka na ziemi, sprzeciwia się prawu Boga, sprzeciwia się woli bożej”. (…)

    „Kler, który, uporawszy się z ‚heretykami’ położył w dawnej Polsce rękę na wszystkim, przyczynił się do pogrążenia narodu w owej straszliwej ciemnocie, w jakiej tkwiliśmy przez cały wiek siedemnasty i trzy czwarte ośmnastego, wówczas gdy inne narody spełniały największą pracę myśli.”

    I zawsze znajdzie się jakiś kutas który stwierdzi

    „taki tekst o takim wydźwięku w tak ważne dla katolików święto po prostu nie wypada.”

    Dawniej i dzis

    I tak jak dawniej

    „Ilekroć chodzi o usprawiedliwienie kleru, zawsze wysuwa się straszaka Bolszewii, od której kler ma być obroną. Ale ten przykład ma dwa oblicza. Przecież właśnie w Rosji było morze ciemnoty i nad nim – tryumfujący pop. To powinno dać do myślenia.”

    120 lat temu pisał I co ?

    Polubienie

  4. A tego nie słyszałem: „Gdyby nie Wojtyła, nie byłoby Gorbaczowa”. Toż to nie tylko superbohater, ale istny Szybki Lopez, musiałby szanowną mamę Michaiła puknąć, gdy miał dziesięć lat. SUPER!

    Skoro już przy Karolu jesteśmy, to w czasie, gdy był biskupem krakowskim, odpowiadał też z ramienia episkopatu a kontakty z władzą. I teraz sprawa ma się tak: Moi rodzice, gdy wyjeżdżali w roku 1984 do rodziny we Francji, musieli podpisać oświadczenie, że nie podejmą się tam działań przeciw PRL. W nomenklaturze IPN, nazywa się to lojalką. Zwykli ludzie, którzy naprawdę jadą odwiedzić rodzinę, przez takich kutafonów, jak Cenckiewicz, czy denat Kurtyka, byli traktowani jako wrogowie opozycji, gdyż podpisali prawdę, znaczy się, jechali zobaczyć najbliższych i nie zamierzali w tym czasie robić rewolucji. Pytanie brzmi: Ile podobnych dokumentów podpisał w imieniu swoim i kościoła Wojtyła, że absolutnie oni nie są przeciw ojczyźnie umiłowanej PRL, że oni tylko misję ewangelizacyjną mają, etc… Ileż to oświadczeń w podobnym brzmieniu dyplomacja watykańska wystosowała. I to już wg. IPN lojalką nie jest. To, kurwa, jaka jest definicja lojalki?! Że to podpisany dokument deklaracji lojalności wobec PRL, ale nie dotyczy księdza?!

    Jutro mija 19 lat, jak pedofilski alfons z Wadowic odwalił kitę i patrząc na ekipę, którą po sobie zostawił, szkoda że nie zrobił tego 34 lata temu. Polska by się doskonale obeszła bez ordynariatu polowego z Głódziem na czele, bez Wesołowskiego, Makulskiego, Rydzyka, Jędraszewskiego i innych.

    Polubienie

twój komentarz:

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.