Stosunek osobisty przerywany

„Mam osobisty stosunek do Jacka. Gdy zostałem ministrem ds. europejskich, przewodniczącym Komitetu Integracji Europejskiej jeszcze w rządzie Jerzego Buzka, to ściągnąłem go do mojego resortu. Wtedy też ściągnąłem na stanowisko dyrektora Departamentu Negocjacji Akcesyjnych młodego historyka z Wrocławia – Mateusza Morawieckiego”.

To wynurzenia europosła Ryszarda Czarneckiego, słynnego jednak nie z powodu tego, iż „odkrył” jak się okazuje Czaputowicza i Morawieckiego, tylko – nie zapominajmy o tym – z tego, iż zarąbał Unii nienależną mu kasę. Oczywiście w Polsce najprawdopodobniej włos z głowy mu nie spadnie, bo Polska chroni pewien typ przestępców, zwłaszcza jeśli są swoi, bo przecież im się należy. Poza tym jak Unia nie chce dawać po dobroci i stroi fochy, no to trzeba siłą i podstępem organizować fundusze, brać to co nasze.

Powiem szczerze, iż w powyższym komunikacie pana Czarneckiego, zabrakło mi jeszcze jednego wątku, a w zasadzie nazwiska, bowiem bezwzględnie pan Ryszard, wedle mojej opinii, odkrył również i pokazał światu Andrzeja Dudę, a nawet poważnie przyczynił się do tego, że został on prezydentem. Tego pan Rysiu nie powiedział i doprawdy nie wiem dlaczego pominął ten chwalebny dla siebie wątek. Może skromność, może jakiś ukryty plan, bo nie sądzę żeby była to amnezja.

Nie jest wykluczone, że kolega Ryszard „prowadził” Andrzeja już dużo wcześniej, wychowywał go i wpajał pewne zasady, czego dowodem może być biegłość z jaką pan Andrzej rozliczał koszty prywatnych podróży jako tych służbowych, kiedy jeszcze prezydentem nie był i nawet pewnie nie marzył żeby nim być. Z daleka czuć tu szkołę Obatela Ryszarda.

Zawiedziony jestem również brakiem jakiegoś ciepłego słowa o Kaczyńskim, zabrakło mi tej chociaż kropelki wazeliny, w której nakładaniu na odbyt Ryś jest równie biegłym mistrzem co i w rozliczaniu unijnych kilometrówek. Więc albo nie pomyślał i nie posłodził, albo dysponuję jakimś okrojonym przez złych ludzi fragmentem jego wypowiedzi. 🕷