Niestety, a może na szczęście (to zależy od samopoczucia) w sobotę 13 maja nie było zapowiadanego końca świata. A według jednej z interpretacji tzw. objawień fatimskich, tak właśnie miało być! Dokładnie o godzinie 17:20, w setną rocznicą owych objawień.
Poczekałam jeszcze godzinkę, potem kolejną i nic. Ni kuta, że tak powiem. Dotrwałam w stresie do północy a potem z nadzieją i strachem w niebo się wpatrywałam przez całą niedzielę. I znów ni kuta… Więc albo ktoś coś z tymi objawieniami pokiełbasił, albo te wasze polskie sejmowe jasełka nieszczere były. Może być też tak, że Pambuk ma jakąś awarie swoich systemów, no ale tak to jest, jak się próbuje zarządzać wszechświatem przy pomocy komputerów z Windowsem XP. Jakby nie patrzeć totalna kompromitacja, kolejny koniec świata się nie wydarzył.
Z braku innych ciekawych w tej kwestii autorytetów, przywołam opinie uważającego się za eksperta Alego Agcy.
„13 maja 2017 roku to data sprzyjająca rozpętaniu piekła i ostatecznemu pożegnaniu zachodniego świata. Czy te plany się powiodą? Jestem dziś zdania, że nie. Uważam, że prawda rzeczywiście kryje się w Chrystusie. On jest potężniejszy od demonów, potężniejszy od fanatyzmu islamskiego. I weźmie górę”
Ali podał też nową, tę właściwą już datę, kiedy świat się zapadnie i przepadnie. Stanie się to 31 grudnia 2099. A więc można jeszcze dziko poszaleć, czasu jest sporo.
Generalnie jednak to jestem zawiedziona, bo wyobraźcie sobie, że nawet pani Sobeckiej żaden, że tak powiem chuj nie strzelił, żaden zbłąkany piorun nie raził, bo chociaż taki niechby był z tej Fatimy pożytek. ♦ Piszę jak jest, nie ma zmiłuj i nie ma to tamto. (City Yafo, IL – Dizengoff St – Aroma Cafe).
TABLOID ONLINE 
Panią Sobecką wszelkie chuje od lat omijają,co nie powinno raczej dziwić.
PolubieniePolubienie