WIARA

To nie miłość i współczucie

Kościół i wierni wyglądają dziś jak zbiorowisko całkiem przypadkowych ludzi, których łączy pewien rodzaj infantylnej pobożności i bezrefleksyjne podejście do świata. To zabójcza mieszanka, niebezpieczna ale też narażona na kpiny, będąca obiektem coraz bardziej niewybrednych żartów na które w pełni zasługuje. Sami sobie zgotowali ten los.

Budzi to po części zrozumiały niesmak atakowanych, bo czy głupi czy mądry, to nikt jednak nie lubi jak robią z niego jeszcze większego wariata niż jest nim w rzeczywistości, obrzucają nieprzyjemnymi epitetami i generalnie robią sobie jaja. Może boleć, ale ma boleć.

Niektórzy politycy prawicy, korzystając z tego, że akurat są u żłoba, próbują na tym coś ugrać, być może nawet są autentycznymi katolikami i wierzą w to co mówią, że wierzą, więc zgłaszają jakieś kuriozalne pomysły, w tym ustawę „W obronie wolności chrześcijan”, których to wolność ponoć jest zagrożona. Problem jednak w tym, że wychodząc z tego typu inicjatywami, narażają siebie i katolików i wszystko to co katolickie, na jeszcze większą śmieszność, oraz „publiczne lżenie lub wyszydzanie”. I już nawet nie chodzi w tym wszystkim o to, kto tu kogo prześladuje i kto przed kim powinien się bronić.

Dzisiejszy katolicyzm, nie tylko polski, choć w Polsce pewne przywary owego katolicyzmu skupiają się niczym w soczewce, to przede wszystkim całkowity brak akceptacji dla tych, którzy nie zgadzają się z jego wizją świata. To brak akceptacji dla emancypacji kobiet, dla ludzi nieheteroseksualnych, oraz to zwalające wprost z nóg przekonanie, że bóg jest jeden, na dodatek jest to tylko nasz bóg, wara wam od niego, a wszyscy którzy to kontestują pójdą do piekła. Przemocy fizycznej jeszcze nie ma, ale przemoc prawna jest już na porządku dziennym. Plus minus tak to wygląda.

Zgadza się z tym nawet Terlikowski (ostatnio jakby przejrzał nieco na oczy), bo analizując różnego rodzaju przekazy, w tym nawet teksty niektórych piosenek – wszystko razem delikatnie mówiąc niezbyt pochlebne dla braci katolskiej – przyznał, iż dziś kościół kojarzy się właśnie z tym, co powyżej napisałem. Chorobliwym uwielbieniem samego siebie i kompletnym brakiem akceptacji dla innych, nie zaś „z Jezusem, nie z głoszeniem Dobrej Nowiny, nie z radością i uśmiechem, błogosławieństwem, a z przekleństwem, nie z akceptacją i miłością, ale z ocenianiem, potępianiem i szukaniem wrogów”.

Fajnie brzmi, choć pachnie z daleka hipokryzją.

‼️ Kościół bowiem nie może się kojarzyć z „radością i uśmiechem”, a tym bardziej z miłością, bo jego historia to wyklucza!

Jeśli już z czymś ma się kojarzyć, to z ogromem nieopisanych i niewyobrażalnych wprost morderstw, z prześladowaniem ludzi, eksterminacją plemion i narodów, od wczesnego średniowiecza począwszy, poprzez wojny krzyżowe, „chrystianizację” Ameryk (czyli przykładem modelowego wręcz ludobójstwa), a na świętej inkwizycji, kolaboracji z despotami, faszystami i najbardziej nieludzkimi dyktatorami skończywszy. To jest kościół i jego historia!

W tej historii nie ma miejsca na miłość, radość, uśmiech, współczucie, jest tylko ogrom ludzkich nieszczęść, ohydnych mordów, rzeźnickich praktyk. Faszyści i komuniści ze swoimi wyczynami, to przy nich grzeczne dzieci.
Dajcie teraz temu kościołowi nieco odetchnąć a wszystko to wróci.

2 komentarze dotyczące “To nie miłość i współczucie

  1. Anonim

    To wszystko zakute łby

    Polubienie

  2. Od wczoraj hitem są teksty ważnego księdza z Białegostoku. Szczególnie przypadło mi do gustu jego poświęcenie : zrezygnował z seansu w saunie z kanclerzem białostockiej kurii, aby zachować nasienie !

    Polubione przez 1 osoba

twój komentarz:

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.