Jak wielka ma być głowa prezydenta

Jeśli wierzyć Wikipedii, to głowa Jerzego Waszyngtona ma sześć pięter wysokości i jest najwyższą z głów czterech prezydentów wyrzeźbionych na szczycie góry Rushmore. Być może jest nawet największą prezydencką głową na świecie.

◊

Wygrzebałem ten fakt i z premedytacją go dziś przypominam, bowiem jesteśmy w gorącym dość okresie wznoszenia narodowych pomników. Ważnych pomników, epokowych, na chwałę i ku chwale bohaterów i ku pamięci następnych pokoleń.

Będąc więc w tym martyrologicznym ciągu, warto może pomyśleć o przyszłości, pewnie niedalekiej. Bo jak się nam czasy nieco unormują, a PiS nasyci się władzą i zaspokoi atawistyczny głód zemsty i nienawiści, zejdzie z niego powietrze, oklapnie, wyluzuje i nie będzie tak nadęty, pomyśli o jakiejś polskiej wersji Mount Rushomore.

Byłoby to o tyle ciekawe, że oznaczałoby jakiś jednak akt pojednania, pogodzenia się z historią i przyjęcia do wiadomości, że w Polsce byli także inni prezydenci poza Kaczyńskim.

Jest to oczywiście jest mało prawdopodobne, ale zawsze można sobie pomarzyć i hipotetycznie założyć, co by było gdyby było.

Jeśli by pominąć półprezydenta Jaruzelskiego, a pod uwagę brać tylko Wałęsę, Kwaśniewskiego, owego Kaczyńskiego i oczywiście Komorowskiego, to w tej naszej, polskiej wersji Mount Rushomore (może Giewont?), właśnie Kaczyński powinien mieć największy łeb. I jest to bezdyskusyjne, biorąc pod uwagę jego zasługi dla Polski, Europu i świata, a także miłość jaką darzy go naród (pojęcie „naród” wymaga redefinicji, ale to temat na kolejną notatkę).

Niezmącone uwielbienie żyjącego brata i brata przydupasów, jest rzeczą jasną, poza dyskusją i tylko wzmacnia przekonanie, że głowa Lecha powinna być zajebiście wielka. W razie wątpliwości zapytajcie Sasina, on wam to wszystko wytłumaczy i włoży w sposób zrozumiały. Niestety, zła wiadomość jest taka, że Duda póki co musi poczekać. (r)