Prezes z probówki

W sejmie rozpoczęła się debata nad przywróceniem finansowania in vitro, co oczywiście nie spodobało się panu Jerzemu Kwaśniewskiemu, temu z Ordo Siurów. Powiedział: „Niewywoływany do tablicy, PiS postanawia zgwałcić etyczną wrażliwość posłów i elektoratu, uderzając w – dotychczas wynoszone na piedestał – nauczanie bioetyczne JPII odnośnie godności człowieka i ludzkiego poczęcia. Co za pomysł, by na koniec ostentacyjnie odciąć się od korzeni?”.

Pana Kwaśniewskiego też nikt nie wywoływał do tablicy, a jednak wyszedł przed szereg. Po chuja pytam? Ktoś prosił, czekał? To po pierwsze. Po drugie, o ile mnie pamięć nie myli, to ten rozpadający się (i to dosłownie) autorytet JPII, w życiu swym nie spłodził żadnego dziecka (plotki to tylko plotki) a seksie wiedział tylko tyle co zdążyła mu powiedzieć Półtawska, może przy okazji coś też pokazała, ale pewności nie ma. Zreszta sama zdaje się niewiele wiedziała. Innymi słowy taki z niego bioetyk jak ze mnie chiński mandaryn, no i nierobem był poza tym, w dzieciach robił, ale dzieci nie robił. Z tym jakoby „gwałceniem” też bym nie przesadzał panie Jerzy, bo zdaje się u was takie dziwne dość panują zasady, że gwałci się jedynie żony kolegów, choć mogę się oczywiście mylić, bo pobieżnie was jedynie obserwuję, ale wrażenie wynoszę właśnie takie.

No i teraz po trzecie… Otóż jeśliby przyjąć za pewnik tę prawdę objawioną, że wedle PiS, oraz ich kolegów z Episkopatu, dzieci z in vitro, są jedynie produktem a nie życiem, są zwierzęciem nie istotą, z widoczną bruzdą charakterystyczną dla pewnego zespołu wad genetycznych, a także in minus wyróżniają się wizualnie i genetycznie na tle innych dzieci, no to wychodzi na to, iż pan Kwaśniewski Jerzy, prezes Ordo Siurów, jak nic jest produktem z probówki. In vitro w czystej katolickiej formie.