KULTURA&MEDIA

Odchodzący idole

Smutno jakoś tak na prawicy i nawet ten ich smutek rozumiem. Bo ledwie zabrali się za obchody trzeciej rocznicy śmierci – jak to oni ładnie mówią – „premiera tysiąclecia” Jana Olszewskiego, a już im do domu ojca odleciał kolejny idol, tym razem „poeta tysiąclecia” Jarosław Marek Rymkiewicz.

Nie jest moim zamiarem robienie sobie tutaj żartów że śmierci, natomiast mogę chyba pożartować sobie z żyjących, bo to oni robią tanie spektakle, a przy okazji pośmiewisko i z siebie i z nie mającej na to już żadnego wpływu ofiary. I tych zmarłych jest mi tu trochę szkoda, acz pocieszam się, że w zasadzie to im to kompletnie zwisa.

Z tym Olszewskim to jest tak, że w sumie był to dobry człowiek, uczciwy do granic absurdu, ale jednocześnie absolutnie beznadziejny polityk, naiwny idealista, dupa nie premier, robiony w chuja czy byle okazji, przez merdającą nieustannie ogonkami psiarnię, ciasno go otaczającą i starająca się za wszelką cenę wylizać mu tyłek, byleby tylko dostąpić zaszczytów. To taka bardzo ogólna pozamerytoryczna ocena, bo na merytorykę ani nie ma tu za bardzo miejsca, ani chyba i potrzeby. Szczerze mówiąc poza Macierewiczem i pięcioma na krzyż jego kumplami, o Olszewskim to raczej już nikt za bardzo nie pamięta.

Za mało był wyrazisty żeby go zapamiętać, politycznie nazbyt nieudolny, żeby go po wsze czasy oklaskiwać. Ot i wszystko. Dobry adwokat, uczciwy człowiek, naiwny marzyciel, który dał się wkręcić garstce prymitywnych manipulatorów, którzy nawet po śmierci narażają go na dodatkowy i zupełnie niepotrzebny obciach. Szkoda go, ale on już nic nie może.

No i jako się rzekło, mamy właśnie kolejną ofiarę, bo umarł oto Rymkiewicz, poeta chimeryczny pod każdym względem, pisarz i publicysta zdarzało się szybko piszący, a dopiero potem myślący o tym co napisał.

Od lat dobrych kilku trwała dyskusja, czy on to geniusz, czy tylko sprytny hochsztapler, czy on wieszcz, czy może tylko wierszokleta i zapewne teraz dyskusja ta naborze nowych kolorów i odpowiedniej temperatury.

Może wyjdę tu na chama i nieokrzesane indywiduum, ale na poezji się nie znam a nawet nieszczególnie ją lubię, więc w delikatnej kwestii Jarosława Marka raczej nie powinienem się wypowiadać. Tym bardziej, że wyglądał mi na coraz bardziej niestabilnego staruszka, który się pogubił i nijak nie potrafił wrócić na właściwą ścieżką, ale to tylko takie moje wrażenie i proszę się do tego nie przywiązywać.

Powiem tak – książka o Słowackim dobra, może nawet znakomita, Wieszanie – infantylne, niezdrowo emocjonalnie, no a ten „znak szczególny”, ten wiersz do Kaczyńskiego, to swoisty gwóźdź do trumny, przysłaniający cieniem wszystko co do tej pory zrobił. Ale dajmy prawicy w spokoju czcić swoich bohaterów, tak niewielu ich w sumie zostało.

3 komentarze dotyczące “Odchodzący idole

  1. Pamiętam Rymkiewicza sprzed lat. To było jeszcze przed tą katastrofą samolotową, wydał właśnie Kinderszenen i dawał wywiady, żeby tę książkę promować. Przeczytałam taki chyba w Newsweeku (ale nie dam głowy, że to tam), krytykował bezkrwawe zmiany w 89-tym roku, uważał, że źle się stało, że nie zrobiliśmy jakiegoś krwawego przewrotu z 20 – 30 tysiącami zabitych, bo mielibyśmy mit założycielski. Pomyślałam, że facetowi odbiło. No i doczekał się mitu, pewnie dlatego ten wiersz do Kaczyńskiego.

    Polubione przez 1 osoba

    • Anonim

      Tak to prawda. Rymkiewicz był człowiekiem któremu bardzo dawno temu odjebało, który moim zdaniem nigdy nie był zdrowy. Mamy go już z głowy ale w korytarzu karnie stoją ochotnicy i kandydaci na następcę „wieszcza”. Wszystkie te Wenzle, Wildsteiny i im podobni. Postromantyzmu w wydaniu patologicznym

      Polubione przez 1 osoba

  2. Polak2

    A ja jestem zadowolony. Tylu przyzwoitych ludzi odchodzi, to przynajmniej wyrówna się.

    Polubione przez 1 osoba

twój komentarz:

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.