WIARA

Krótko o pewnych symbolach

Taka mniej więcej jest sytuacja, że pan Kosiniak-Amisz (ksywka chyba się przyjęła), nie odpuszcza tylko ciągle popuszcza. Moczy się biedak, sumienie cieknie mu po nogawkach spodni. Od dłuższego czasu tak jest, choć tak po prawdzie, to od zawsze. Ma gość na przykład fiksację na punkcie boga, religii i tym podobnych schorzeń i robi to z takim zaangażowaniem i przekonaniem że ma rację, iż bardzo dziwię się, że puścił w trąbę żonę pierwsza, przez co dorobił się drugiej, no i jak na hardcorowego katola przystało, kto wie, czy za chwilę nie dorobi się trzeciej, przynajmniej tak wróble od pewnego czasu ćwierkają. Na imię ma chyba… no nie ważne, źródła nie jestem pewien, więc na tym poprzestaję. Dajmy czas, niech życie przyniesie rozstrzygnięcia.

Natomiast jeśli by się na moment skupić na nieco innych patoreligijnych zboczeniach pana ministra a nawet wicepremiera, to rzucił mi się gdzieś ostatnio w oczy fragment jego wypowiedzi, nie pomnę przy jakiej okazji zaprezentowany, gdzie to pan Amisz twierdzi, iż „krzyż jest symbolem wolności i naszej tożsamości narodowej”. Przyznaję, że z jednej strony mnie nie skoczył, bo to takie typowe katolickie pierdzielenie, ale z drugiej jednak zaskoczył. Od człowieka jako tako wykształconego (mówią że on lekarz, więc może dobry w leczeniu biegunki jest, ale tak ogóle to właśnie jako tako z nim), oczekiwałbym jednak pewnej głębszej nieco refleksji, niż tylko epatowania wyjątkowo płaskimi twierdzeniami powtarzanymi do znudzenia przy byle okazji. Amisze tak jednak mają, jak się na coś zafiksują to mogiła, włączeni końmi po bruku zadania nie zmienią.

Jeśli wszedłbym teraz świadomie w pewien tryb awaryjny (niczym Windows kilka dni temu), i podążył śladem światłej myśli pana Kosiniaka-Amisza, dla przyjaciół Władka po prostu, no to zastanowiłbym się, czy aby ów krzyż, te dwie deski zbite razem i odmieniane przez wszystkie możliwe przypadki, naprawdę są symbolem czegokolwiek, choćby tej wolności, nie wspominając o przyjemności z tej wolności płynącej. Brzmi to niczym kpina, ale do tego typu kpin katolicy nas przyzwyczaili.

Oczywiście nie muszę przypominać, choć na wszelki wypadek jednak przypomnę, że krzyż, który na myśli ma nasz Władeczek, to w skrócie mówić narzędzie tortur prowadzące nieodwołalnie do śmierci, celowo odkładanej w czasie, by pacjent jak najdłużej cierpiał nim – pojadę tu Bralczykiem – zdechnie. No i mówicie mi, że to jest ten symbol wolności, że o niego powinniśmy się bić i go chronić? Narzędzie cierpień symbolem wolności i obiektem niezmąconej miłości? Coś z wami katolicy jest bardzo nie w porządku.

Rozważyłbym przeto – podkreślam, jestem w trybie awaryjnym, myślę tak jak Władzio – zmianę obiektu kultu i westchnień. Pomyślmy na przykład o gilotynie. W stosunku do krzyża ma same zalety, które trudno przecenić: przede wszystkim szybkość i łatwość użycia, co by nie powiedzieć również pewien rodzaj sterylności. Wszystko trwa kilka minut i po sprawie. Zasadnicza wada z punktu widzenia katolickiej filozofa miłości i odkupienia: pacjent niestety się nie męczy tak jak na to zasłużył, błyskawicznie rozstaje się z życiem, nie cierpi a cierpienie to przecież istota tej religii, więc w związku z tym gilotyna odpada, pomijając to, że jest mniej poręczna od krzyża. Wyobrażacie sobie wisząca na ścianach w kościele, w szkole albo w urzędzie wojewódzkim gilotynę? Ja nie za bardzo.

No to może inaczej, może jednak nie gilotyna tylko, zwykła, znana od wieków szubienica? Symbol lekkości bytu, że tak powiem. Występuje tu element cierpienia, choć zdecydowanie krótszy niż na ukochanym krzyżu, przy czym znów powtarzam, że katolikom bynajmniej nie o lekkość bytu chodzi, nie, nic z tych rzeczy, im chodzi o to by pacjent zajebany był z największym możliwym okrucieństwem i okrucieństwo to trwało na tyle długo, by ów pacjent mógł pojąć czym zgrzeszył i jak bardzo zgrzeszył i jak bardzo za grzechy trzeba cierpieć.

Przeto szubienica też się nie kwalifikuje, no i nie pasuje do wystroju. Bo idąc za ciosem pytam: czy wyobrażacie sobie, że w takim Pałacu Prezydenckim, na każdej ścianie wisi szubienica i Duda każdego ranka, oraz przez pójściem spać, modli się do szubienicy? Słabe to, nieprawdaż?

Okej to może jednak… topór? Zdecydowanie wygodny jako symbol, Andrzej modlący się do topora wiszącego na ścianie jest już do wyobrażenia, a poza tym topór to w kategoriach tych co powyżej, czyli przede wszystkim wolności i tak dalej, jest bezwzględnie symbolem zdecydowania, no i przede wszystkim siły. Przypierdolić raz a dobrze to naprawdę jest sztuka i nie byle kto w przeszłości mógł być katem. W grę wchodzi to również bez wątpienia tak pożądany przez katolików element cierpienia, o wiele bardziej prawdopodobny niż w przypadku gilotyny czy szubienicy, bo przecież niejednemu katowi ręka się omsknęła, nie trafił jak należy, więc oprócz wkalkulowanego cierpienia za grzechy, dochodził jeszcze element widowiskowy.

Można by tu jeszcze dalej fantazjować na temat innych symboli wolności i ewentualnie narodowej tożsamości, ale sądzę, że nie jest to konieczne, tym bardziej, że i tak mocno katolikom już namieszałem w głowach. Rozumiem ich przywiązanie do dwóch pod kątem prostym zbitych desek, ale osobiście gdybym miał na to wpływ, zastanowiłbym się na toporem, dobrze komponującym się na ścianie w każdym dowolnie wybranym miejscu, od toalety począwszy, na pałacu prezydenckim skończywszy.

5 komentarzy dotyczących “Krótko o pewnych symbolach

  1. Nieznane's awatar
    Anonim

    Stalowa linka, przywiązana do haka holowniczego…

    Adam

    Polubione przez 1 osoba

  2. Nieznane's awatar
    Anonim

    Specjalne grabie, które za czasów świetności Inkwizycji zwane były Kocią Łapką mogłyby przemówić do kato-sadystcznych potrzeb Kłosiniaka-Amisza prawie na równi ze zbitymi deskami. Takich grabi używano do powolnego zdzierania ciała z ofiary, począwszy od skóry aż do samych kości. https://img.joemonster.org/i/ac/tort15.jpg

    Polubienie

  3. Nieznane's awatar
    Anonim

    Spotkałem ostatnio pewnego mądrego i bogatego człowieka, który powiedział mi tak: „Religia jest nie odzwierciedleniem Boga, ale odzwierciedleniem wyobrażeń społecznych na jego temat. Każde społeczeństwo czy też naród ma swoją religię”. Chyba trudno o bardziej trafne podsumowanie zjawiska, jakim jest Kościół w Polsce, będący przerysowanym odbiciem biedy, tandety, kompleksów i ogólnego chamstwa tego narodu,

    Polubienie

  4. Nieznane's awatar
    Anonim

    ….schodząc z tematu :Amisze .Kamisze Holownie kiedy w końcu upierdolicie Kaczora,Ziobrę,Obajtka za wyprowadzenie1,5mld.do Szwajcarii,…kurwa żarty się kończą !!!!!,…

    Polubienie

  5. Nieznane's awatar
    Anonim

    …teraz to człowiek mało co czyta, wszystko załatwia szybka animacja ,znaki,aplikacje , mocny głos,oraz impuls wzrokowy.,..Na pewno dobry jest wstrząs psychiczny typu mocna sensacja ,albo szybki knockout, czy strach przed jutrem.To robi zapamietywalne wrażenia w mózgach ,skutkujące radykalnymi efektami w życiu…..I taki przekaz rządzi emocjami Amen.

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.