Amerykański instytut badawczy Pew Research Center (PRC), jakiś czas temu pracował nad modelami mającymi opisać, w jaki sposób na przestrzeni najbliższych pięćdziesięciu lat, może się zmienić krajobraz religijny Ameryki. Za punkt wyjściowy przyjęto rok 2020, kiedy to przeprowadzono dość dokładne badania tzw. przynależności religijnej. Z danych tych wynika, że 64% Amerykanów to chrześcijanie, 30% to ludzie religijnie obojętni (co wcale nie oznacza, że ateiści), zaś mniej więcej 6% wyznaje inne religie, w szczególności judaizm, islam, hinduizm oraz buddyzm. Taki jest punkt startu.
Naukowcy z PRC zaczęli też badać, dysponując owymi danymi, różnice w religijności, związane przede wszystkim z wiekiem, oraz płcią, a także prognozując przyszłość, brali pod uwagę przewidywane wskaźniki urodzeń, czy też ewentualne ruchy migracyjne. Najwięcej czasu poświęcono analizie pewnych spodziewanych tendencji, to znaczy, co stanie się z religijnością zwłaszcza młodych ludzi, którzy, co oczywiste, mają budować przyszłość.
I tak z analizy dostępnych danych wynika, że aż 32% chrześcijan w wieku 15-29 lat, straci wiarę, a mniej więcej 7% (lekko licząc), pożegna się z chrześcijaństwem po przekroczeniu trzydziestki. I właśnie od tej grupy, zdaniem naukowców, zależeć będzie jaki krajobraz religijny będą miały Stany, mniej więcej w roku 2070. Modele badawcze wskazują, że w owym roku 2070, do chrześcijaństwa będzie się przyznawało nie więcej niż 39% Amerykanów (możliwe, że nieco mniej), zaś grupa religijnie obojętnych obejmie 48% populacji. Oczywiście wpływ na nastroje społeczne, w tym na ową religijność, mogą mieć wydarzenia dziś trudne do przewidzenia, typu wojny, katastrofy ekologiczne, klimatyczne, lub wstrząsy polityczne, jednak żaden z najdramatyczniejszych z dzisiejszego punktu widzenia scenariuszy, nie przewiduje raczej wzrostu liczby chrześcijan.
Ogólniejszy wniosek jest taki, że bez względu na to, co będzie się działo, osoby identyfikujące się jako ateiści, albo agnostycy, albo obojętni religijnie, będą największą grupą w Ameryce. Nie wykluczone, lub nawet pewne, że podobna tendencja będzie dominującą w świecie szeroko rozumianej, tzw „cywilizacji chrześcijańskiej”.
[SZYBKA DYGRESJA: dla ludzi związanych z wiarą i z kościołem, najbardziej niebezpieczni są tzw. obojętni religijnie. Bo jak tłumaczy jeden z księży, właśnie oni są największym zagrożeniem dla religii, są znacząco bardziej niebezpieczni od ateistów, nawet tych wojujących. Bo z ateuszami, jak mówi, wbrew pozorom można się spierać i jest się o co spierać, możliwa jest po prostu wymiana poglądów, tymczasem obojętni religijnie są… obojętni. Mają w dupie boga, nie zamierzają się z nim spierać, ani o niego spierać, w ogóle nie chcą się nim zajmować, bo dla nich ów bóg, taki czy owaki, w najmniejszym nawet stopniu nie jest atrakcyjny, to idea o którą w ogóle nie warto się kłócić]
A jak księża w Polsce walczą o zatrzymanie nieprzychylnych tendencji? Ano, spotykają się na przykład na organizowanych odgórnie sympozjach, i przez dwa albo trzy dni, jedząc i pijąc, dyskutują o jednym z najważniejszych zdaje się dylematów wiary, a mianowicie… czy aniołowie mają płeć! Naprawdę! Trzeba im pogratulować tej przenikliwości w określaniu istotnych problemów gnębiących chrześcijaństwo i kościół. Jakikolwiek kontakt z rzeczywistością, zdaje się już nie istnieje, czemu osobiście mogę tylko przyklasnąć. Bawcie się tak dalej chłopcy i dziewczęta. Aniołom, ewentualnym chłopcom, jeśli w tej kwestii dojdziecie do konsensusu, koniecznie zmierzcie długość siusiaka, najlepiej w stanie wzwodu, a żeby anioł miał wzwód, to wy już najlepiej wiecie co robić.
Księża zajmujący się płcią aniołów, zapewne nie mają czasu zauważyć, że ludzie przestają już wierzyć w boga, który jest gorszy od nich. Jeśli przyjrzeć się bowiem owemu bogu (uprzedzam ewentualną dobrą radę, by zająć się Allahem, otóż wcale nie jest on lepszy, zdaje się być też chujem wyjątkowym), no to jest on zdecydowanie od nas gorszy. To mściwy i stetryczały dziad, który nic nie kuma z otaczającej nas rzeczywistości, to ktoś kto stracił jakąkolwiek moralną legitymizację, by ktokolwiek w niego wierzył. Są oczywiście wyjątki, ale będą powoli wymierać niczym dinozaury (czyli może nie aż tak powoli). Szczególnie widzą to i rozumieją młodzi, odwracają się w druga stronę, choć jeszcze zbyt głośno i dosadnie tego nie werbalizują.
Można chyba wyrazić przekonanie, że śmierć chrześcijaństwa jest nieunikniona, choć perspektywa czasowa tego wydarzenia jest raczej odległa. Jeśli coś tego świata nie wysadzi w powietrze, uderzy w nas meteoryt, lub sprokurujemy sobie widowiskową samozagładę, to za ileś kolejnych pokoleń, religia chrześcijańska, będzie dla następnych pokoleń czymś tak abstrakcyjnym, niczym w tej chwili dla nas powiedzmy mitologia grecka. Jak powiedział pewien filozof: z Zeusem jego wyznawcy też mieli podobny problem jak i my z naszym mamy, ale tamta religia umarła wraz z ostatnim wierzącym w to, że ów gromowładny, siedzi gdzieś tam na Olimpie, rzuca gromy i pierdzi w stołek. Chrześcijaństwo już jakiś czas temu się zdemitologizowało. Dycha jeszcze, ale zjazd się rozpoczął.

„To mściwy i stetryczały dziad, który nic nie kuma z otaczającej nas rzeczywistości…”- musi taki być, bo to obraz i podobienstwo tych, którzy w swoim interesie i ku uciesze gawiedzi go wymyślili i propagują. Byt samodzielny w takiej formie nie istnieje.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pełna zgoda
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzień dobry. Żaden bóg nie istnieje, więc jest mu wszystko jedno czy ktoś w niego wierzy, czy nie. Można by się z tego pośmiać ale póki co, płaczę cementem.
na zdrowie
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wydaje mi się że religie instytucjonalne będą podupadać, aczkolwiek nie stanie się to z dnia na dzień. Po prostu powoli „wierni” będą stawali się coraz mniej żarliwi, coraz bardziej letni, aż ostatecznie obojętni. Jak długo to się rozciągnie w czasie ciężko spekulować. Sytuacja już dziś jest pełna paradoksów – mamy nie tylko „wierzących niepraktykujących”, ale też „praktykujących niewierzących”. Znam ludzi którzy chrzczą dzieci, wysyłają na religię, wyprawiają im komunię, choć prywatnie wyrażają opinię, że religia to bajka. Wielu niewierzących przyciąga urok kościelnych ślubów. Poza tym tradycja każe urządzić chrześcijański pogrzeb i tak dalej… Jest to absurd, ale tak to wygląda, zwłaszcza w małych miasteczkach i na wsi. Poza tym wielu ludzi nadal wierzy w duchy, życie po śmierci i tym podobne parapsychologiczne teorie…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
BTW. czym my się przejmujemy? Z praw mechaniki kwantowej wynika, iż nie ma żadnych podstaw do twierdzenia, że cały ten burdel nawet z tysiącami bogów naprawdę istnieje i jest namacalnym bytem.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie dziwi nic a raczej dziwi iz muszą minąć tysiace lad by do ciasnych głów :owieczek”parafianami zwanych wreszcie dotarło co przez wieki im „głoszono”bo oni zawsze głoszą
Mt, 7, 15-20
Ostrzeżenie przed fałszywymi apostołami
15 Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. 16 Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia, albo z ostu figi? 17 Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. 18 Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców. 19 Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone. 20 A więc: poznacie ich po ich owocach.
Ktos wreszcie skłoniony w pokorze łeb podniósł posłuchał i zrozumiał A po cichu zadał sobie pytanie, do kogo i o kim oni to powiadają ?
I myśl lotna nadeszła A o sobie mówią, bo nie o nas.No i mamy skutki albo raczej początki skutków
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Te badania nie są wcale tak optymistyczne żeby zaraz wyciągać z rozporka parówczola i go z radości marszczyć; W końcu wynika z nich, że w 2070 roku, a więc kiedy od dobrych 20 lat będę wąchał kwiatki od korzeni wciąż będzie prawie 40 procent tej ciemnoty. I to przy optymistycznym założeniu, że po drodze nie będzie żadnej wojny czy kataklizmu. Jeżeli się przydarzy, to świątynie automatycznie się zapełnią – „jak trwoga to do Boga” – to niezaprzeczalny fakt tkwiący w mentalności ludzkiej
PolubieniePolubienie