Pani Anna Maria Anders ma wyraźne kłopoty (kieliszek za dużo?) z określeniem miejsca w którym się znajduje. Jednego dnia, po odwołaniu z funkcji ambasadora we Włoszech, mówi, że w związku z tym nie zamierza wracać do Polski, może jeszcze trochę zostanie we Włoszech, ale raczej wyjeżdża do Ameryki, gdzie chce się poświęcić działalności biznesowej, ale dnia następnego zmienia niespodziewanie front i obwieszcza, że „w dalszym ciągu jestem Ambasadorem RP we Włoszech i San Marino”, bo została odwołana przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, nie zaś przez prezydenta. I uwaga, nie chodzi o prezydenta Nowego Tomyśla, czy innego podobnego rangą. Ona ma na myśli prawdopodobnie – pewnie nie jesteśmy, ale tak się domyślamy – tego, co to uważa się za prezydenta wszystkich Polaków, oczywiście bez wzajemności. Na szczęście Duda to łatwe do zapamiętanie nazwisko, więc pani Ania Maria jest w stanie je powtórzyć, nawet w sytuacji podniesionego poziomu stresu.
Zmienność nastrojów pani Ani Marii jest zrozumiała, bo po pierwsze wiek, po drugie kobieta, a po trzecie… No właśnie, wszystko wskazuje na to, że ktoś tam do niej w międzyczasie zadzwonił – domyślam się, że pewien dudzi pomiot z jego kancelarii, może nawet sam Mastalerek, Maskalerek, czy jak tam ten pajac nie nazywa – i powiedział, żeby nie pierdoliła głupot i zmieniła front, że generalnie „no pasaran”, że Andrzej Duda w tej sprawie pręży uda, opanowując z kłopotami swój wzwód kompetencyjny, niech trwa więc Ania Maria przy swoim i nie robi z gęby pizdy (lub odwrotnie).
No i w ten sposób Ania Maria wyewoluowała na „niezłomną”, zabierając się za drugą lub nawet trzecią tego dnia butelkę wina. Ale myślę sobie, że tak jak lata, lata temu, tamten Sikorski przywołał do porządku tamtego Andersa, tak i teraz, ten Sikorski przywoła zaraz do porządku pozostałości po Andersie, co można też rozumieć jako niezamierzony chichot historii.
❗️ Nie chcę się czepiać bardziej pani Anders Anny Marii, wnikać jakie geny i po kim przejęła, które z nich przeważyły i tak dalej, ale to, że należy jej się kompetencyjny łomot to pewne, tak jak pewne jest to, że nadaje/nadawała się ona do każdej bez mała roli (niczym jej mama), w wodewilu, w objazdowym teatrze, kobiety z przeszłością do towarzystwa, ale nie w ambasadzie.
Natomiast to, że ona „nie uznaje”, nie wydaje się być czymś zaskakującym, pomijając oczywiście to, że ona sama na to „nieuznawane” nie wpadła, bo niby dlaczego wpaść miała. Problem „nieuznawania” czegokolwiek jest jakąś łatwą w sumie do zdiagnozowania chorobą zakaźną, dręczącą mniej więcej od pół roku PiS (chorobowy syndrom oderwania od żłoba). Przecież – pierwsze z brzegu przykłady – grażdanin Macierewicz też „nie uznaje” swego odwołania z komisji parówkowej, Kaczyński zdaje się „nie uznaje” tego, iż nie jest już wicepremierem a jego banda straciła władzę, zaś Wąsik z Kamińskim, dwóch ewidentnych kryminalistów „nie uznają” tego, że są kryminalistami (nieprawdą jest oczywiście, że zostali skazani jak sami mówią manipulując faktami, za walkę z korupcją, tylko za rażące przekroczenie uprawnień). Uważają oni nawet, że dalej są posłami, tak jak i teraz ta Anders uznaje, że nadal jest ambasadorem.
No i nie ma jak widzę, póki co nie ma, takiej siły która by zdolna była do ustawienia tych „nieuznawaczy”, w jakimś karnym szeregu, w oczekiwaniu na wyrok. Miejsce zgromadzenia ich i ustawienia w szeregi jest do określenia w czasie dalszej dyskusji, uwzględniając warunki brzegowe, to znaczy, czy chcemy ich dalej w jakiejś tam formie utrzymywać, czy może jednak pozbyć się problemu i niepotrzebnych kosztów.

Ja tylko się dziwie Bo wszak za każdą decyzja personalna idą pieniądze Jak dla ambasadora nie male.Czy wiec nie można ” związku z ustaniem stosunku pracy”zaprzestać płacy Choćby wpłaty na konto .I tak wszystkim pozostałym a odwołanym Zobaczymy jak oni bosi patrioci będą świadczyć ‚pro publiko bono” I jak długo ?
PolubieniePolubione przez 1 osoba