Nowa historia się tworzy poniekąd. Oto Robert Bąkiewicz, największy celebryta wśród faszystów, lub jak ktoś woli najpiękniejszy faszysta wśród celebrytów, ogłosił iż z jego inicjatywy powstała partia pod nazwą „Niepodległość” a on oczywiście został prezesem. Słyszałem plotkę, że forsowano nazwę Narodowo Socjalistyczno Demoniczna Agentura Polskości, ale sędziemu rejestrującemu ugrupowanie, w ostatniej chwili źle skojarzył się skrót, więc w ostateczności stanęło na owej „Niepodległości”.
Szukając pewnych analogii, żeby nie powiedzieć korzeni, warto chyba przypomnieć, że Bąkiewicz jak wiemy specjalizuje się (z różnym skutkiem niestety) w budowlance, co jest zajęciem pokrewnym z takim choćby malarstwem pokojowym. Co więcej, jeden ze znajomych Bąkiewicza twierdzi, choć ja akurat uważam, że rozsiewa niepotwierdzone plotki, iż Robert już od dłuższego czasu chodzi po domu w podejrzanym mundurze, z ochotą przegląda się w lustrze, zaczesuje włos, myśli o zaroście tu i ówdzie, oraz ćwiczy nawet powitanie, które z biedą może mieć zastosowanie także w knajpie, przy zamawianiu następnej kolejki, bo przecież nikt nie ma wątpliwości, że odbędzie się jakaś inauguracyjna feta, może nie na sto, ale z pewności na 88 fajerek.
❗️ Jak na razie program Niepodległości wydaje się dość zwięzły i boleśnie przewidywalny, to znaczy obligatoryjne opuszczenie Unii, żadnych „zielonych ładów”, w zamian ład tylko brunatny w sojuszu z czarnym, 1500+ dla dzieciorobów, pod warunkiem zapewne (niedoprecyzowano tego), że udowodnią swą czystość rasową, a także wzmocnienie uprawnień prezydenta, który być może powinien nazywać się kanclerzem, bo ładniej by to brzmiało, tak narodowo-socjalistycznie.
Z pewnego punktu widzenia to słuszna inicjatywa, która wedle mnie ma ukryty sens. Stąd jej kibicuję. Naprawdę. Więcej Bąkiewiczów!!! – jestem w stanie zakrzyknąć.
Bo w zasadzie już teraz mamy sytuację taką mniej więcej, iż na tak zwanej szowinistycznej psychoprawicy, partii jest więcej niż chętnych do wstąpienia w ich szeregi, a jeśli w jednym miejscu zgromadzi się zarząd, egzekutywę i wszystkich członków (nawet tych chwilowo na zwolnieniach lekarskich), to żeby ich usadzić do wspólnego zdjęcia, wystarczy mała kanapa z Ikei. I to właśnie cieszy i z niecierpliwością oczekuję kolejnych inicjatyw. Na przykład byli koledzy Bąkiewicza, którym z Robertem już nie po drodzy, mogli by w kontrze założyć partię pod nazwą „Pogarda„. W Ikei kanap pod dostatkiem, dokupimy kolejną, jeśli będzie taka potrzeba. Pamiętajmy, im więcej śmieci na pato-psycho-prawicy tym lepiej, sami się wytną, nam przy urnach wystarczy tylko otrzepać ręce.

Zajadle ten krużganek faszyzmu niesie ten troglodyta.
PolubieniePolubienie