Nagrzeszył, musi odcierpieć

Kardynał Stanisław Dziwisz, lat 84 a w zasadzie to już 85, trafił do szpitala. Bo jeśli wierzyć komunikatowi, ma „infekcję dróg oddechowych”. Niewiele to mówi, jeśli cokolwiek mówi. Wedle rzecznika miejscowej kurwi, niejakiego Michalczewskiego, stan pacjenta nie jest poważny, ale na wszelki wypadek zamknięto go w szpitalu.

Nota bene stan wielu innych pacjentów jest w tej chwili zdecydowanie poważniejszy, ale jakoś napotykają niezrozumiałe przeszkody w pilnym przyjęciu ich do szpitala. Być może decyduje o tym proweniencja krakowskiego szpital uniwersyteckiego, postrzeganego często jako na poły prywatny szpital tamtejszej kurwii. Pewien nie jestem, ale tak słyszałem. Czekam na ewentualne opinie.

Odrobinkę się tylko wyzłośliwiając powiem (napiszę), że mamy oto okres sprzyjający wyjątkowo wszelakim infekcjom (zemsta boga?), więc należy być wyjątkowo ostrożnym, jeśli chodzi o kontakty, zwłaszcza B2B, więc podejrzewam, że gdyby ksiądz kardynał nie figlował tak z „asystentem” swym Andreą, to by się pewnie i infekcji gardła nie nabawił. Bywa tak, jak się nie jest ostrożnym i zbyt napalonym. W każdym razie wygląda na to, że to Andrea sprzedał Stanisławowi jakiegoś syfa. Nagrzeszył nam więc trochę monsignore, więc musi odcierpieć.

Z kolei bluźniercom, wichrzycielom i zawodowym deptaczfom świętości, pragnę uświadomić, że nie ma jak na razie jakimś wielkiej szansy na pozyskanie nowych relikwii, co prawda tylko drugiego stopnia, ale jednak. Don Stanislao wyjdzie z tego, pomoże mu albo duch JPII, który jak wiadomo wszystko może (obecność lekarzy, oraz pobyt w szpitalu absolutnie w tym przypadku jest zbyteczna), albo respirator od Owsiaka… Ale nie, monsignore Stanisław, się chyba tym brzydzi, więc tylko Karol i relikwie po nim pomogą. Niech Andrea się spręży i coś tam z szafy jeszcze wygrzebie.