SZUM&POCHODNE

Z kim Kamil się znów pokłócił?

A to ci niespodzianka. Objawił nam się Kamil Zaradkiewicz. Tak, tak pan Grzybojadek w osobie własnej. To zabawny gość o którym już trochę zapomnieliśmy, a on sprawił nam niespodziankę, wyszedł jak spod ziemi, aby zaatakować Adama Strzembosza, który domaga się odwołania wszystkich wadliwie powołanych przez pisią jaczejkę neo-sędziów.

Mówi pan Zaradkiewicz: „Nie przypominam sobie, żeby pan Strzembosz kiedykolwiek równie energicznie zabiegał o usuwanie z sądownictwa zbrodniarzy stanu wojennego”. No dobrze, on sobie nie przypomina, jego prawo i nawet temu się nie dziwimy znając jego upodobania. Nie mniej my przypominamy sobie coś, o czym pan Kamil zapewne nie chce pamietać, lub udaje, że nie pamięta, coś zupełnie z innej bajki.

Otóż mija w zasadzie równa 10-ta rocznica, wydarzenia, które nieźle rozbawiło ówczesne środowisko sędziowskie, kiedy to ów pan Kamil Zaradkiewicz otumaniony grzybkami halucynogennymi i chuj wie czym jeszcze (mówią, że chyba coś twardego było też przyjmowane), przewędrował jedynie w piżamie z dalekiej Pragi na drugą stronę Wisły, aby nad ranem, o godzinie 4:30 stanąć u bram Trybunału Konstytucyjnego, w którym wówczas pracował, domagając się pilnego wpuszczenia do środka. Jak zeznał jego ówczesny szef profesor Rzepliński kontakt z panem sędzią był mocno utrudniony, żeby nie powiedzieć, iż w ogóle niemożliwy.

Wezwane na miejsce pogotowie odwiozło pana sędziego do szpitala Czerniakowskiego na detoks. No tak było. Papużki ćwierkały a wiewiórki szeptały, że stało się tak, ponieważ pan Kamil pokłócił się z Marcinem, czyli zamieszkującym z nim partnerem (nie pytajcie kto w jakiej roli bo to nieistotne), z tego co pamiętam nie do końca zdaje się wiernym, no i wpadł jakoby w stan nerwowego załamania, nałykał nie wszelkiego gówna, a potem ruszył w trasę, chcąc zapewne po drodze z sobą skończyć. Jak widać przeżył. ma się już względnie dobrze, o czym świadczy ów głupi bo głupi, ale jednak głos, który dał w sprawie pana Strzembosza.

Ot i dochodzimy do istoty problemu, a mianowicie, że w polskim sądownictwie dziś trudno raczej o zbrodniarzy stanu wojennego – nawet pan sędzia Trybunału Przyłębskiego, niejaki Piotrowicz, się na to nie łapie, bo był co prawda sługusem reżimu, aktywnym w stanie wojennym, ale raczej nie zbrodniarzem – natomiast roi się od różnego rodzaju psycholi i ludzi uzależnionych od substancji wszelkiej maści, i o ile dobrze kojarzę, w większości nominatów i wyznawców partii, której nazwy dziś już nie wypada publicznie wymieniać.

Żeby było ciekawiej to jeszcze w tym samym roku 2013, pod adresem Zaradkiewicza padły oskarżenia o mobbing i nie był to pierwszy raz gdy pracownicy Trybunału alarmowali, że sędzia ich źle traktuje. Skarga wpłynęła na piśmie, acz nic mi nie wiadomo żeby miała jakiś finał, a przynajmniej nie przypominam sobie.

Istotne w tym wszystkim jest to, że z pana Kamila to niezły numerant jest i zabawny bardzo na swój sposób człowiek. Nadal trzymają się go żarty, niezbyt wyszukane swoją drogą, co może być podstawą do przypuszczeń, iż mimo upływu owych lat, nie uwolnił nie do końca z przyzwyczajeń i a być może nawet uzależnień. O partnera nie pytam, bo to jego prywatna sprawa, z kim, kiedy i w jakich okolicznościach. Ow głupi głos który dał, świadczy może o tym, że znów z którymś się pokłócił.

0 komentarzy dotyczących “Z kim Kamil się znów pokłócił?

twój komentarz:

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.