Wracając do pobocznego wątku poruszonego przeze mnie w niedawnym wpisie… Otóż okazuje się, że dyplom pana Dudy wcale nie musi być autentyczny, bowiem proceder handlowania lewymi dyplomami dotyczy także Uniwersytetu Jagiellońskiego. Przy czym będąc ścisłym dodać należy, że rolę marketu raczej nie odgrywa tu sama uczelnia (przynajmniej dzisiaj nie można jeszcze tego stwierdzić), natomiast to, że falsyfikaty dyplomów krążą na rynku, to fakt.
Już za jakieś 2,5 tysiąca złotych (może trochę więcej a może trochę mniej, a wszystko zależy od chwilowej koniunktury, oraz kierunku), bez najmniejszego problemu można kupić licencjat, w zasadzie niczym nie różniący się od oryginału. Rzecznik uczelni twierdzi, że już jakiś czas temu zawiadomiono o procederze prokuratura, choć w żaden sposób nie ukróciło to procederu.
Mnie dotarcie do dostawcy dyplomu zajęło jakieś dwa dni, z oczywistych powodów pominę całą procedurę. Uprzedzam: nic nie kupiłem. Czyli, teoretycznie przynajmniej, wszystko z tymi dyplomami pana Dudy jest możliwe, biorąc zaś pod uwagę koneksje papy Jana, to w ogóle drobiazg i pestka, acz nie wiem, bo nie wpadłem na to żeby zapytać, tego do kogo się dodzwoniłem (numer zagraniczny, więc sugerowałby jednak jakiś prepaid), czy możliwe jest także nabycie nie tyle licencjatu, co magisterki oraz doktoratu, no ile by to kosztowało.
Nie do końca potwierdzone plotka mówi również, iż proceder handlowania dyplomami dotyczy także Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytet SWPS, czyli wyższej szkoły psychologii społecznej, też w Warszawie, oraz prawdopodobnie KULu, co o tyle cieszy, że może w wątpliwość poddawać wszelkie tytuły i dyplomy niejakiego pana Czarnka.
Jeśli chodzi o pana Adriana, to oprócz magisterki i doktoratu, na wszelki wypadek sprawdziłbym jeszcze wynik matury, ale niewykluczone, że się czepiam drobiazgów. Oczywiście, skoro już temat prezydentów poruszamy, zawsze można powiedzieć, że aby być prezydentem, zwłaszcza dobrym, no to raczej nie trzeba mieć szczególnej rangi dyplomów, w zasadzie w ogóle nie trzeba ich mieć, wystarczy po prostu zwykły rozum. Uwaga ta dotyczy zarówno pana Dudy jak i pana Nawrockiego vel Nowogrodzkiego, który nota bene też posługuje się jakimiś dyplomami, no ale wiadomo jakiego rodzaju kontakty ma w mieście Wielki Bu.

Sądzę że Duda dyplom ma autentyczny, nawet jego promotor Zimmermann to uwiarygadnia, choć wstydzi się swojego doktoranta. Jak widać nie dyplom czyni człowieka… Nie żebym podważał sens edukacji, ale zauważyłem że studia może skończyć każdy średnio inteligentny człowiek, o ile ma wystarczająco dużo determinacji, czasu czy wreszcie pieniędzy. Tym bardziej kupowanie dyplomów jest zupełnie obciachowe, lecz niejeden magister kupił sobie choćby pracę magisterską. Ludziom nie zależy na wiedzy, tylko na świstku papieru. A jak już mają ten świstek to myślą że są najmądrzejsi. Jak im się w życiu powiedzie to powtarzają innym, że trzeba się było uczyć. A jak się nie powiedzie to skończą jak Adaś Miauczyński z „Dnia świra”.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Świat schodzi na psy. Zauważam coraz więcej autentycznych idiotów z ich niemniej autentycznymi dyplomami. Zwłaszcza ostatnio wydawać się może, iż jest to zjawisko ogólnoplanetarne, co nie wróży Ziemi dobrze. Duda z jego angielskim, to mały pikuś. On już na szczeście przechodzi do historii, czego nie można powiedzieć o pewnym tryglodycie z Ameryki. Ten dopiero rozwija skrzydła.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To są autentyczne dyplomy. Tu nie chodzi o to, że można kupić fałszywy dyplom. Tu chodzi o to, że są uczelnie o których wiadomo że mają mizerny poziom i łatwo tam przejść. Za moich czasów wiadomym było, że w takim dajmy na to Wrocławiu ekonomii nauczą dobrze na Akademii Ekonomicznej (państwowej). A matoły i dzieciaki z bogatych domów szły do WSB, bo tam było wiadomo że przepchną za kasę w tzw/ „bezstresowym modelu nauczania”. Tamte uczelnie odpowiadały potrzebie czasów, czyli zrobienia byle jakiego papieru, byle był, byle mieć wyższe wykształcenie, bo był szczyt wyżu demograficznego i warunkiem dostania jakiejkolwiek roboty było wyższe. A więc nie były winne uczelnie – bo one odpowiadały tylko na pewne zapotrzebowanie rynku na fałszywych magistrów – winny był system państwa, że aby dostać pracę jako rozwoziciel czipsów żądali dyplomu. I identycznie jest teraz: Nie jest winne żadne Kolegium Tumanum; Ono tylko odpowiadało na potrzebę rynku. Wiadomym było, że jest tam łatwo, wszyscy przechodzą i wystarczy zapłacić. Winna temu wszystkiemu jest PATOLOGIA o nazwie SPÓŁKI SKARBU PAŃSTWA, ten chory twór który wymaga dyplomu MBA by tam wejść i doić kasę za nic. Chciałbym zobaczyć statystykę ile osób, które skończyło Tumanum poszło do pracy w Samorządach lub SSP, a ile w prywatnym biznesie. Obstawiam, że zero.
PolubieniePolubione przez 1 osoba