Nie bardzo pojmuję z jakiego powodu, tak ni z gruchy ni z pietruchy, w tak zwanej wolnej i narodowo słusznej prasie, wrócił problem braku w Warszawie ulicy Kaczyńskiego. Okej, dopiszę na wszelki wypadek imię – Lech – żeby przypadkiem ci mniej nieco kumaci nie sądzili, że walka idzie o upamiętnienie największego z małych czyli Jarosława i to jeszcze za jego życia.
Temat podjął ostatnio Andrzej Nowak, profesor dodajmy (pisdzielcy strasznie nie lubią jak przed imieniem i nazwiskiem nie wymienia się ich prawdziwego, lub nabytego drogą kupna tytułu naukowego), dość znany ekscentryk, o niebanalnej wyobraźni i argumentacji trudnej do podrobienia.
I strasznie się ów model denerwuje, nie po raz pierwszy zresztą, że w Warszawie, ni chuja żadnej ulicy, alejki czy nawet skwerku tamten Kaczor nie ma, gdy tymczasem w takiej Gruzji, Mołdawii, na Litwie (nie wiem czy przypadkiem się nie wycofali) a nawet chyba Ukrainie, ulic Lecha Kaczyńskiego do wyboru do koloru. To zaiste trochę dziwne, w tym sensie, że przecież we wszystkich wymienionych tu miejscach, własnych nieudaczników i ofiar losu mają po kokardę, a mimo tego sięgają po Lecha.
Być może jest tak, iż wyjątkowo głośni samobójcy, chodzi oczywiście o styl w jakim rozstali się z życiem, cieszą się wśród owych narodów wyjątkowym uznaniem, ba, być może nam nawet zazdroszczą, że mamy kogoś takiego, kogo oni jeszcze się nie dorobili. No nie wiem jak jest w rzeczywistości, ale bez wątpienia kryje się w tym wszystkim jakaś tajemnica.
A może jest to jakiś kierunek?
Zostawmy tę Warszawę w spokoju i skupmy się na promowaniu i forsowaniu idei, ulica Kaczyńskiego w każdej europejskiej stolicy. Bo to naprawdę wstyd, że w takim Berlinie, Wiedniu, nie wspominając już o Paryżu czy Rzymie nie ma jeszcze (chyba się nie mylę?) ulic i alei rzeczonego polskiego bohatera.
Przy okazji wytknijmy im również, że ulicami Jana Pawła też jest krucho i można by więcej, gdyby tylko chcieli. Tak to Moi Mili widzę i tak to też powinien widzieć profesor Nowak.
A Warszawa? No cóż. Jeszcze poczekajmy, jeszcze się nie śpieszmy, może zwolni się wkrótce jakieś godne miejsce, a może mit zwietrzeje i problem zniknie tak samo szybko jak się pojawił.
W Gdańsku, niestety, albo stety dla pisuarów, jest ulica Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w miejsce ul. Dąbrowszczaków – bojowników wojny domowej w Hiszpanii.
PolubieniePolubienie
W coraz bardziej faszystowskim państwie nie ma przyzwolenia na czczenie antyfaszystów
PolubieniePolubienie
Najlepiej zmienić nazwę Polski na Lechia Kaczyńska i będzie spoko.
PolubieniePolubienie
Pewnie kiedyś będzie depisyzacja. Tak jak to było wcześniej z innymi dyktatorskimi klikami.
PolubieniePolubienie
Niecierpliwie czekamy na ulicę Jarka….
PolubieniePolubienie