We wsi Wyszyna (okolice Konina) do kościoła wdarła się wiewiórka. To dość niecodziennie zjawisko, bowiem wiewiórki nawet niekoniecznie te rude, raczej z oczywistych powodów unikają kościołów. Co innego szczury, bo te są dużo mniej wybredne, zawsze, nawet w kościele znajdą coś do zeżarcia. Niech rękę do góry podniesie ten, kto w kościele choć raz w życiu nie widział szczura. Nie widzę, nie słyszę… Więc szczur z rodziną owszem, ale wiewiórka?

Problem jednak w tym, że ta wiewióra zbyt bezczelnie sobie poczynała. To znaczy wpierw bez pardony zaczęła Jezusowi skakać po jajkach, a kiedy orzekła, że to jednak nie są orzechy, zaczęła obwąchiwać mu nogi. Pełniący wartę przy grobie pana strażacy z miejscowego OSP, widząc co się dzieje natychmiast zareagowali, stojąc w obronie czci i godności gipsowego bo gipsowego, ale jednak Jezusa, słusznie wychodząc z założenia, że nie wiadomo co takiej wiewiórze do łba jeszcze strzeli.
Jednym słowem po kilkuminutowej gonitwie, od nawy po ambonę i od ambony po ołtarz, potem między ławkami wprost do rozwartych drzwi, udało się wreszcie wyprowadzić wiewiórkę na zewnątrz, acz nie ujęto jej, mimo zaleceń będącego akurat w kościele prokuratora (przyjechał na święta do rodziny z owego Konina).
Per saldo jednak, honor groby pańskiego został uratowany. Sprawdzono potem dokładnie miejsce przestępstwa, nic nie zostało uszkodzone, żaden istotny ślad nie pozostał, nie licząc zdaje się dwóch wiewiórczych bobków (podpada pod profanację, ale szukaj teraz wiewiórki w polu).
Jak się okazuje, okoliczne kroniki jeszcze nigdy nie odnotowały takiego przypadku i teraz już po ochłonięciu, zaczęła się we wsi Wyszyna dyskusja (kto wie może dojdzie nawet do zwołania w najbliższym czasie jakiegoś sympozjum), co też wiewiórkę skłoniło, by wpaść z wizytą i czy rozpatrywać to wydarzenie w kategorii nieobliczalności (i krnąbrności) zwierząt, czy może jednak w kategorii cudu. Nie brak głosów, a nawet one przeważają, że był to właśnie cud, jakiś sygnał dany od samego boga, a są nawet tacy, którzy wystąpili ze śmiałą tezą, iż nie tyle wiewiórka to była, tylko pod jej postacią Maria Magdalena się objawiła po reinkarnacji. Kochani wyszynowianie, to jest znak, nie bagatelizujcie go!
Stary kościelny żart głosił, że najlepszym sposobem na wiewiórki jest udzielić im sakramentów. Po bierzmowaniu same odchodzą z kościoła 🤣🤣🤣
PolubieniePolubienie
Jak wiewióra (a może jednak wiewiór) majstrowała przy jajkach, to obstawiam reinkarnację Paetza lub alter ego Macierewicza.
PolubieniePolubienie
Oczywiście, nic nie można wykluczyć, acz trop którym podąża większość katolicka owej wsi, jest interesujący. Wszak faktem jest iż Maria Magdalena manipulowała i bawiła się jajkami Jezusa, starała się z niego zrobić mężczyznę, co niestety jest słabo udokumentowane, to znaczy nie wiemy czy faktycznie jej się to udało. Zakładam ze coś tam z jej starań jednak wyszło, bowiem na pewno była biegła w swym fachu. Starszym niż Jezus to i owo przywracała do pinu, więc dlaczego by miała się poddać w tym konkretnym, acz trudnym niechybnie przypadku. Teraz więc, już po tej reinkarnacji wpadła na chwilę, żeby zobaczyć czy wszystko jest w porządku.
PolubieniePolubione przez 1 osoba