W pojemnikach na makulaturę, obecnych praktycznie na każdym osiedlu, wśród lądujących tam książek coraz częściej można napotkać albumy o papieżu, tym papieżu, gdyby ktoś udawał idiotę i nie wiedział o kogo chodzi. Obok albumów spoczywają też, w oczekiwaniu na przemiał, inne jego wiekopomne dzieła. Takie spostrzeżenie, które nawet już do mediów się przebiło, choć co oczywiste, nie wszystkie media o tym napiszą (bo nie wypada, czy o co chodzi?).
Nie ma w tym nic dziwnego, od zawsze ludzie pozbywają się niektórych niepotrzebnych, nieprzydatnych, z różnych powodów zwietrzałych książek. Jedni przekazują je bibliotekom (jeśli te wyrażają taką ochotę, choć ostatnio coraz z tym gorzej), inni wywożą je do składów makulatury, jeszcze inni nie robiąc sobie niepotrzebnych kłopotów wywalają je po prostu na śmietnik. Nie oceniam czy to dobre czy złe, opisuję tylko pewne zjawisko. Sam tak robię i proszę żeby mi nie udowadniać, że jestem barbarzyńcą.
Większości książek pozbyłem się już bardzo dawno, przechodząc parę ładnych lat temu całkowicie na „elektronikę”. Te, do niczego już mi niepotrzebne, udało mi się przekazać miejscowej bibliotece (bardzo wybredni byli), cześć oddałem znajomym, a cześć całkiem znaczną wywiozłem po prostu do składu makulatury. Schematyczne działanie, nie wstydzę się niczego. Zostawiłem sobie tylko sto pozycji (takie było założenie, nie więcej niż sto), tych najbardziej wartościowych, pięknie wydanych, emocjonalnie dla mnie istotnych, do których mam sentyment.
Natomiast wracając do istotny tematu… Wojtyle dzieła i albumy wypierdolone ot tak na śmietnik…? Coś niebywałego wprost! U siebie na śmietniku, tego póki co nie zauważyłem, lub po prostu nie zwróciłem na to uwagi, ale inni relacjonują, że tak właśnie jest. To się dzieje.
Ludzie decydują, że kontener na makulaturę, to najlepsze miejsce dla dzieł wszystkich pana Karola. To też być może, a nawet napewno, najlepiej opisuje proces upadania do niedawna na wieki niepodważalnych wydawało się autorytetów. Proces całkowicie oddolny, bez ustaw o „jenieodpawleniu”, bez ekip rozmontowujących szkaradne w większości pomniki (to dopiero przed nami chyba) i demontujących tablice z nazwami ulic (to też przed nami mam nadzieję). Ludzie nie oglądają się na władzę, sami z siebie i na własny rachunek rewidują boleśnie mit autorytetu i Wielkiego Polaka. Coś, co do niedawna było nie do pomyślenia. Idzie nowe i nie ma już co do tego żadnych wątpliwości.
Bo co tam książki… Spójrzcie co dzieje się w Krakowie, mateczniku Karola i Stacha, do niedawna w świątyni niemalże. W tymże Krakowie, na słynnej inaczej ulicy Franciszkańskiej, w 2005 roku podekscytowany, chory z żałości tłum warował przez dni kilka pod oknami i śpiewał rzewną „Barkę”. Tak było, nikt temu nie zaprzeczy. A dziś… Owszem i dziś bywają tam również tłumy, tyle, że uczestniczące w antypedofilskich, antykościelnych demonstracjach. Ludzie mają dość, mówią „nie” kryminalistom w sutannach, mają powyżej uszy tej karolowej, sztucznie pompowanej wielkości.
Tak, bezdyskusyjnie idzie nowe, widać to wyraźnie.
NIgdy nie miałem tego typu literatury, uważając ją za kolorową makulaturę dla przygłupów. To i wyrzucać nie mam czego.
PolubieniePolubienie
Cóż, ja do niedawna miałem takie pozycje. Dostawałem je zawsze w prezencie od pewnych ludzi, pełnych nadziei, że się tym zachwycę i nawrócę się na łono jedynie słusznego Kościoła. No, ale był remont w mieszkaniu, więc sporo makulatury poszło wtedy na przemiał.
PolubieniePolubienie
Dzieła Jana Pawła Wielkiego nazywasz makulaturą? Mały z ciebie człowiek
PolubieniePolubienie
Wielki? Reportaż Gutowskiego widział?
PolubieniePolubienie