Za nami (za mną) czas wzmożonej aktywności samozwańczych bożych namiestników. Jak zwykle dali popalić (cały czas się zastanawiam, co też oni jarają nim zabiorą głos). Dało się w sumie przeżyć, zwłaszcza jeśli słuchało się jednym uchem a wypuszczało brzuchem. No wiecie o co chodzi.
Niestety, ja podsłuchuję ich zawodowo, a nie z jakiegoś wewnętrznego przymusu, że niby żyć bez tego nie mogę i tak dalej. Nic podobnego, tym bardziej, że Oni w zasadzie zawsze mówią mniej więcej to samo, nawet składni za bardzo nie zmieniają nie mówiąc o argumentach.
Zasada którą zaobserwowałem: im głupszy, tym bardziej strojny. W tej sytuacji naprawdę nie chce i się już pisać o wszystkich tych zgnilcach i patafianach, no bo sami powiedzcie jak długo można fascynować się wyrzygami Jędraszewskiego? Po co pisać o tych wszystkich Budzikach, Wojdach, Orchowiczach, Chrząszczach i innych chrabąszczach? Sensu nie ma. Pierdolę więc was chłopcy serdecznie z noworocznym już pozdrowieniem.
Natomiast żeby nie zmieniać tematu, klimatu i środowiska, to powiem, że bardzo, ale to bardzo wzruszył mnie obywatel papież Franciszek. Tak bardzo, że prawie się popłakałem. Bo w tak zwanym świątecznym orędziu (czy jak tam to się nazywa), dużo mówił i modlił się o „natychmiastowe zakończenie bezsensownej wojny na Ukrainie”. Tym samym wspiął się na wyżyny humanitaryzmu wcześniej nam nie znane. A jak już wszedł na wyższy poziom samouwielbienia oraz selfzajebistości i zaapelował by „nasze spojrzenie napełni się twarzami naszych ukraińskich braci i sióstr, którzy przeżywają te Święta w ciemnościach, w zimnie lub z dala od swoich domów, z powodu zniszczeń spowodowanych dziesięcioma miesiącami wojny”, to ze wzruszenia nie mogłem wprost słowa wypowiedzieć. Do wieczora nie mogłem się z tego wzruszenia otrząsnąć.
Było jeszcze w tym orędziu całkiem sporo innych komunałów, ale je pominę, bo czasu szkoda.
Rzecz w tym, że pan papież, oraz Watykan uważa, iż Ukrainę trzeba wspierać dobrym słowem, acz niezbyt nachalnym, żeby interesów sobie nie popsuć. Bo Ukraina dziś jest a jutro jej może nie być, zaś Watykan, był, jest i będzie po wsze czasy. Kto wie czy nie nadejdzie znów taki czas, że przez Watykan, korzystając z jego kontaktów, jakiś Putin albo inny Ławrow, będą uciekać, tak jak kiedyś do Ameryki taki na przykład Barman uciekał. I tyle go znaleźli. Naprawdę tego typu sprawy Watykan dobrze organizuje. A na tym da się dobrze zarobić.
Więc wspierajmy Ukrainę, mówi Franio, ale nie lekceważmy i nie zniechęcajmy do siebie Rosjan, nie palmy mostów, podajmy im rękę kiedy będą w potrzebie tak jak innym bliźnim od wieków ją podajemy, zapalmy im zielone światełko w tunelu, niech nadal widzą w nas swoją szansę na przeżycie w trudnych być może czasach, które wkrótce dla niech nadejdą. No tak sobie w ciszy i chłodzie tych watykańskich lochów chłopcy kombinują.
Zastanówmy się przez chwilę… Przecież Watykan wydajnie Ukrainie pomóc nie może, bo oprócz pustych słów i pustych gestów, niczego innego nie produkuje (armii pedofilów nie liczę). Ani czołgów, ani rakiet, hełmów, kamizelek, nic z tych rzeczy. Więc jak może pomóc? To ich argument.
Nie mniej warto pamiętać, że ma sejfy napchane kasą i złotem po sam szczyt, więc może korzystając z tych wręcz niewyczerpanych zasobów, mógłby kupić trochę tych armat, tych czołgów i granatników i czego tam jeszcze trzeba. Ale nie, oni do tego nie są zdolni, oni wyznają inny model miłosierdzia. Każą modlić się za morderców z Buczy, za ich nawrócenie. Naprawdę, wszyscy tam równo jak leci mają nasrane w głowie, dlatego w tych fantazyjnych kapelutkach chodzą, żeby za bardzo się ulewało. To jest Watykan, centrum miłosiernego świata. A ja się tych Jędraszewskich, czy Budzików czepiam.
Revelu, twoja opozycja do KK jest poparta faktami, ale o stanie wojny na Ukrainie to ty masz male pojecie. Nowa Odessa to sie przyda Zelenskiemu et consortes, choc Z to juz ma nore na Florydzie.
Pozdrawiam z Nowym Rokiem!
PolubieniePolubienie
@ Barbro
Ty tak na poważnie ?
PolubieniePolubienie
Banda oszustów
PolubieniePolubienie