Emeryci na dorobku

Pewna seniorka (lat 85), bodaj w Szczecinie, ale akurat miejsce nie jest ważne, siedzi sobie na stołeczku przy jednym z placów i na drutach dzierga czapki. Ma głodową emeryturę, więc w ten sposób próbuje jakoś ratować swoją sytuację, to chyba nic nadzwyczajnego, ani dziwnego, w dobie szalejącej inflacji, dzikich podwyżek i cichego pozbawiania emerytów należnych im praw, w tym bezpłatnej opieki medycznej. W ten sposób zbiera też kasę na niezbędny jej aparat słuchowy który kosztuje całkiem konkretne pieniądze, kompletnie niewyobrażalna dla przeciętnego emeryta.

Kiedy wreszcie ktoś opisał sytuację w mediach społecznościowych, po czapeczki pani Krystyny, bo tak ma na imię zaczęła ustawiać się kolejka. Może nie dlatego że takie one piękne, ale z poczucia solidarności i chęci niesienia pomocy potrzebujących. To kolejne miłe zaskoczenie, dowodzące, że ten naród nie do końca się zepsił i zdziczał.

Z pomocą ruszyli też, w tym firma zajmująca się produkcją aparatów słuchowych (emerytka dostanie urządzenie gratis), oraz jedna z fabryk włóczki, która zapowiedziała, że za chwilę dostarczy seniorce odpowiedni zapas wełny na jej czapeczki.

Niby fajnie, co nie zmienia jednak zasadniczej, smutnej obserwacji, że po pierwsze to raczej wyjątkowa sytuacja, bo niestety większość w ten sposób dorabiających na ulicach emerytów, nie może liczyć aż na takie szczęście. Po drugie zaś, jeśli seniorzy, chorzy, styrani życiem muszą na ulicy zbierać pieniądze by przeżyć, świadczy to o upadku państwa, na granicy skurwysyństwa.

Ponieważ PiS nie lubi i w zasadzie nie toleruje żadnych przejawów ludzkiej solidarności, zwłaszcza tych które wymykają się spod ich kontroli i których nie mogą przypisać sobie, więc historia ta może mieć i swą czarną stronę.

Bo z różnych informacji wynika, że działalność pani Krystyny i owa bezinteresowna pomoc innych, jest solą w oku tych i owych. Wedle plotek ponoć jej działalnością zainteresował nie urząd skarbowy, bo kobieta nie odprowadza podatku z tego co zarobiła na ulicy handlując czapeczkami. Uzyskała także „istotne korzyści majątkowe” (owa darowizna aparatu plus włoczka), od których również powinna odprowadzić należny podatek. Wedle pispaństwa, mamy więc do czynienia z ewidentnym przestępcą podatkowym, za co oczywiście grozi więzienia.

Ponieważ to tylko plotka, przynajmniej na razie, więc nie wiadomo czy postępowanie karne skarbowe już zostało wszczęte, czy może dopiero jest w fazie przygotowywania. Coś mi się wydaje, że urząd jednak nie odpuści, bo nie chodzi tu nawet o ten pewnie groszowy podatek, ale o to, by poniżyć człowieka, dodatkowo go skopać i pokazać kto tu rządzi. Tym bardziej, że ponoć swoje czy grosze wtrąciła też straż miejska. Tęgie głowy rozważają, czy aby emerytki nie ukarać mandatem za handlowanie w miejscu niedozwolonym, bez jakiegokolwiek zezwolenia. Chciałbym, żeby były to tylko plotki. Jedno jest w każdym razie pewne, że mamy jak na dłoni Polskę w dwóch odsłonach: ludzi i skurwysynów uchodzących za ludzi.

Oto, całkiem nie tak dawno, będzie z parę dni temu, w Toruniu, inna emerytka, też w opłakanej sytuacji, sprzedawała ręcznie robione skarpety przed wejściem na tamtejszy plac targowy. Na samym placu nie mogła tego robić, bo nie stać ją na opłacenie miejsca. Tak więc siedziała sobie przed tą bramą i czekała aż ktoś się zlituje i kupi choć parę owych skarpet.

Jej ofertą zainteresował się tamtejszy pisowski radny. Pan Karol Maria Wojtasik, nie muszę chyba dodawać z której partii, skarpet co prawda nie kupił, natomiast wezwał Straż Miejską, oraz zawiadomił Inspekcję Celno-Skarbową, bo uznał działalność emerytki za niedozwoloną i szkodliwą. Teraz się pokrętnie tłumaczy, że „wezwał Straż Miejską, ponieważ pani Barbara stała ze swoim stoliczkiem w furtce i bramie wjazdowej uniemożliwiając bezpieczny ruch pieszym oraz wyjazd samochodom dostawczym z targowiska”.

Nie potwierdzają tego świadkowie, którzy mówią, że owszem pani Barbara stał w sąsiedztwie wejścia na bazar, ale w żaden sposób nie utrudniała ruchu. Finał sprawy jest taki, że seniorka będzie teraz miała swoje miejsce na targowisku, bo opłacili je lokalni politycy Platformy Obywatelskiej.

❗️Fakt ten w niczym nie zmienia jednak przekonania, że pisowska elita władzy niezależnie od szczebla i niezależnie od miasta, to wyjątkowe skurwysyny i mściwe chuje, pozbawione jakiejkolwiek empatii, czy zrozumienia dla pokrętnych czasem ludzkich losów.

Nasyłanie policji, prokuratury, celników, chuj wie kogo tam jeszcze, na ledwo zipiących i rozpaczliwie usiłujących się utrzymać na powierzchni emerytów, jest po prostu nieludzkie, jest dowodem na to, że rządzą nami degeneraci. Emeryci są im potrzebni tylko przy urnach, jak już odwalą swoje i zagłosują tak jak trzeba, niech wypierdalają, trzeba ich jakoś zagłodzić i zdusić, by zanadto nie obciążali systemu.