Wiecie co w tym wszystkim jest najśmieszniejsze a jednocześnie przerażające? Że jest cała masa kompletnych popierdoleńców, którzy w to wszystko wierzy i łykają te pierdoły niczym ślepa (i kulawa) kaczka chleb.
Chodzi mi o tę hostię z Konstancina, co to niby po upadku na glebę a potem zanurzeniu w wodzie, dostała wysypki, czyli z lekka się zaczerwieniła, no i już ci i owi wietrzą cud, że to niby Jezus i jego krew i w ogóle alarm w całej parafii a nawet poza jej granicami. W kurwi całej wszyscy podnieceni, za chwilę stado babć na kolanach, lub czołgając się, będzie pielgrzymować do tego Konstancina, leżeć krzyżem przed jakimś krzyżem, klepiąc zdrowaśki z lekka popierdując. No taki to już kraj, zapewne nic na to nie poradzimy.
Ten ksiądz co to ową hostię, czy jak tam to coś się nazywa, wprowadził w stan zaczerwienienia, ostrożny póki co jest w ogłaszaniu owego cudu, bo jak sam dość trzeźwo przyznaje, „doświadczenia z przeszłości nakazują ostrożność”.
W ostatnich 10 latach w warszawskiej kurwi były dwa podobne przypadki, które natychmiast okrzyknięto cudem, ale potem trzeba było zaciągnąć hamulec, bowiem prowadzone wówczas badania wykluczyły prawdziwość cudu eucharystycznego, wykazując obecność pewnych form grzybów na obu badanych wówczas hostiach”.
Czyli i tym razem zagadkę „cudu” poniekąd mamy wyjaśnioną w przedbiegach.
Bo to wszystko, cały ten „cud”, to po prostu higiena Moi Mili. Hi-gie-na! No bo jak to ma nie pleśnieć i gnić, skoro te wszystkie siostrzyczki zabobonne, co to przy tym robią, wpierw palcami dłubią w nosie, albo nawet grzebią sobie w cipie, a potem tymi samymi palcami mieszają tę mąkę z wodą, kto wie czy nie ze zwykłą kranówą, zdatną co najwyżej do podlewania ogródka, zaś na koniec pakują do pudełek owe „ciała”, dalej dłubiąc w nosie, albo tam… no wiecie gdzie.
Przecież, bądźmy szczerzy tak naprawdę to nikt tego nie sprawdza i nic w tym dziwnego, że wcześniej czy później gdzieś na jakimś wafel jakiś syf wyjść musi. Banalna do bólu prawda. A oni chcą „cud” badać.
Ale niech badają, co mnie tam szkodzi. Może nawet Macierewicz powinien się w to zaangażować, on nie takie cuda jest w stanie wykryć, każdy idiotyzm zracjonalizować. Nie za bardzo ma teraz co robić z tą swoją komisją, więc niech chłopaki zbadają tę czerwoną plamkę, a nuż się okaże, że to żaden tam Chrystus z wafelka nie wyłazi tylko sam Lech się dobija i o swoje upomina.
Tak więc optowałbym, z powodów głównie rozrywkowych, aby z uporem brnąc w tę wersję z cudem, bo jest ona rozwojowa z dużym potencjałem komicznym i memicznym, zapominając świadomie o niemytych paluchach sióstr zabobonnych. Poza tym przypomnijcie mi kto to mówił, że jeśli motłoch w coś uwierzył, to nie próbujcie tego dowodami obalać. A motłoch na bank uwierzył, widzi tam krew jakiegoś Zbawiciela, więc ma być cud, koniec dyskusji, dajcie motłochowi powód do radości.
Ja tylko nieśmiało napomknę, że chyba dzień wcześniej w tym samym Konstancinie, będzie parę chałup dalej, umarł Urban. Czy oby nie jest to jakiś znak?
Wszechmocny rysuje po wafelkach dla zachwytu gawiedzi, to ma sens…
PolubieniePolubienie
Pałeczka krwawa (Serratia mercescens) żyje sobie w przewodzie pokarmowym człowieka – taki gównojad, który jest częścią flory bakteryjnej. W przewodzie pokarmowym nieszkodliwy, może powodować groźne infekcje ran, dróg moczowych, ale też powoduje zapalenie spojówek, a u osób z nowotworami nawet zapalenie płuc, posocznicę lub zapalenie opon mózgowo- rdzeniowych. Tyle razy się powtarza: pupę trzeba myć, rączki trzeba myć! Nie do każdego to dociera. Stąd też i przypadki „cudów eucharystycznych”. Pałeczka krwawa zwana jest również pałeczką cudowną, bowiem niektóre z jej szczepów odpowiadają za czerwone zabarwienie hostii, rośnie na podłożu węglowodanowym.
Jak może dojść do zanieczyszczenia hostii bakterią? Ksiądz wcale nie musi grzebać w dupie (ani swojej, ani cudzej), choć oczywiście jest to jeden z czynników zagrożenia. Nie musi też upaciać się stolczykiem. Wystarczy, że włoży łapy w świeże mięcho, bo jest to jedno ze standardowych siedlisk tej bakterii. Dlatego jeżeli nawet zostanie znaleziona tkanka mięśniowa, to najprawdopodobniej trafiła na hostię tą drogą, ewentualnie z niestrawionych resztek pokarmu, czyli z kupy. Dlatego ksiądz powinien dokładniej myć swe rączęta, gdyż pakuje nimi w usta wiernym hostię- gdy ich nie umyje, pakuje tam również jednokomórkowe gównojady i inne żyjątka!
P.S. To oczywiście fragmenty mojego felietonu o „cudzie w Sokółce” z czerwca 2014. Nic się nie posunęło z rozwojem luda??? Ba, jeszcze jego aktywność przybliżyła się do granic stolycy!!!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dodam ,że hostyjki produkują zakonnice, czasem osoby świeckie i z reguły kobiety. Dla myślących już nic nie dodam.
PolubieniePolubienie