Bardzo mnie ciekawi gdzie za czas jakiś trafi pan Dworczyk, jeśli tylko rozwiąże trapiące go „problemy osobiste”. Bo że problemy te rozwiąże, w ten czy inny sposób, tego jestem pewien. Wysłałem nawet na jego skrzynkę mailową, wiecie tę powszechnie dostępną, pytanie jakie ma plany na przyszłość, co zamierza, jak dalej widzi swoją karierę, czy się rozwodzi, i czy ów „problem” przestanie być problemem, ale jak na razie nie dostałem żadnej odpowiedzi, co jest oczywiście w tym środowisku obowiązującym standardem. Grzecznie jednak czekam i obserwuję otoczenie, bo na bank facet wkrótce gdzieś nam wypłynie. Ostatecznie szambo to jego ulubione otoczenie. „Michał, Michał, z miłości do ciebie zdycham” – pisała pewna druhna. A co Michał na to? On na to na to nic. I wierz tu facetom.
Ale co tam, Michał na tym etapie to już historia, no ale jak to zwykle bywa, jak coś się kończy, to coś się zaczyna, lub w innej wersji – jak zwalniają, to znaczy że będą zatrudniać.
Więc zapewne Bywalcy Drodzy wiecie już, że za chwilę, za dni kilka, nowym Michałem będzie Marek. On o mailach ma jeszcze mniejsze pojęcie niż jego poprzednik, co by nie mówić nieporównanie jednak bardziej rozgarnięty, więc zapewne będzie za chwilę wesoło, bo tłuk to zawsze tłuk.
Dla przypomnienia na nazwisko mu Kuchciński, bo może być tak, że niektórzy już zapomnieli, że coś takiego istnieje. Istnieje i ma się dobrze, to znaczy on przezwyciężył już swoje „problemy i kłopoty osobiste”, związane głównie ze swoim ówczesnym, jeszcze marszałkowskim hobby, to znaczy bywaniem w burdelu słynącym z pięknych nastolatek (powtarzam po brukowcach). Pamiętajcie że nie ma w tym jednak nic zdrożnego, bo „bywanie” nie jest karalne, „używanie” zresztą też, acz pod pewnymi warunkami. Co by więc nie mówić wynika z tego, że Kuchciński to jednak chłop z jajami.
Nie twierdzę bynajmniej, że spokorniał i nie czyni tego i teraz, bo po prostu nic na ten temat nie wiem, a i z jego żona zero szans na nawiązanie kontaktu. Więc nie ma ani przecieków, ani tym bardziej dowodów na to (na razie), żeby nadal bawił się w doktora z lubieżnymi panienkami. Przyjmijmy więc, że nowy kandydat na stanowisko szefa KPRM jest w tej chwili poza jakimikolwiek podejrzeniami. Czysty niczym kryształ. Diament samorodek.
No dobrze, a jeśli jednak nadal ulega pewnym słabościom? Ciągnie go i swędzi?
Nowe stanowisko daje mu znów wiele możliwości, prawie tyle samo co kiedyś. Zawsze może przecież zamówić rządowy lot do tego Rzeszowa, czy gdzie on tam bywał, choćby pod pretekstem lustracji miejscowych samorządów, lub celem rozwiązania na miejscu narosłych i nabrzmiałych problemów lokalnych, do czego jako szef KPRM jest wręcz zobowiązany. Pytanie tylko co jest okazją do takiej podróży a co właściwym celem. Jak znam Marka jakoś to sobie poukłada. I popuka.
Poza tym umówmy się, Warszawa nie jest jakąś pustynią pod tym względem, nigdzie nie trzeba latać. Jest tu naprawdę dobrze, choć – fakt – nieporównywalnie drożej niż na wschodnich rubieżach. Ale dla chcącego nie ma nic trudnego. Był kiedyś taki poseł, taki Czarny Piotruś z pewnej będącej ciągle u władzy kanapowej partyjki, choć biorąc pod uwagę liczbę tak zwanych członków (określenie adekwatne dość) mieszczącej się spoko na większym fotelu, który to były poseł, nota bene też że ściany wschodniej, wynajmował kurwy a potem brał faktury na sejm za świadczone mu osobiście usługi „masażu”. Czyli można? Można.
Co z tego wyniknęło to inna sprawa, ale patent to zawsze jakiś jest. Jak dobrze poszukacie, to tekst o nim i wyczynach jego znajdziecie w tutejszych zasobach.
Najbardziej mnie rozbawiło to ze wedle Morawieckiego ten cieć „dysponuje odpowiednim zapleczem intelektualnym”
PolubieniePolubienie