KULTURA&MEDIA

Naiwna Europa

Ta wojna nie zatrzyma się na Ukrainie – ostrzega pisarz Andriej Kurkow w wywiadzie dla niemieckiej gazety

[Źródło: Suddeutsche Zeitung, rozmawiał: Hilmar Klute]

-Czemu pozostał pan w kraju?
Jestem prezesem ukraińskiego PEN Clubu, mamy wiele pracy. Niektórzy członkowie wyjechali za granicę, niektórzy pozostali.

-Kiedy przed siedmioma laty spotkaliśmy się w Kijowie, powiedział pan, że Władimir Putin nie traktuje poważnie Zachodu, że uważa go za słaby. Czy wojna jest skutkiem tej słabości?
Tak właśnie jest. Europa była albo naiwna, albo obłudna. Wolała handlować z Rosją, niż określić jasno wzajemne polityczne relacje. Po aneksji Krymu praktycznie nie było żadnych zauważalnych reakcji ze strony Zachodu. Wtedy stało się dla mnie jasne, że Putin posunie się dalej.

-Napisał pan niedawno, że państwa, które teraz udowadniają swoją przyjaźń z Ukrainą, zostaną kiedyś zapisane złotymi zgłoskami w podręcznikach historii. Nie wymienił pan Niemiec.
Z Niemiec przecież nie przychodzi żadna pomoc. I nadal chcą kupować gaz od Rosji. Kiedy zaczęła się budowa rurociągu Gazpromu, powiedziałem, że to głupota. Przecież Norwegia znajduje się znacznie bliżej. Jednak Angela Merkel chciała utrzymać przyjazne stosunki z Putinem, nawet po wojnie w Donbasie i Gruzji.

-Co powinien zrobić Zachód? Zamknąć niebo nad Ukrainą?
Byłoby dobrze, bo to uratowałoby wiele istnień ludzkich. Głównymi ofiarami są cywile. Ukraina potrzebuje pomocy dla uchodźców i wsparcia medycznego. Niedługo zabraknie jedzenia, bo Rosjanie atakują magazyny z żywnością. Największe z nich, w północnym Kijowie, już zostały zniszczone. W ciągu jednego tygodnia Rosjanie ukradli pięć statków z pszenicą z portu w Berdiańsku. Starają się sprowokować katastrofę humanitarną.

-Europejczycy i ich sojusznicy się obawiają, że wywołają III wojnę światową, jeżeli wystąpią w zdecydowany sposób przeciw Rosji.
Ta wojna nie zatrzyma się na Ukrainie. Putin chce, żeby również Białoruś wysłała tam swoje wojska. Drugi front – ten z Białorusi – będzie przebiegać tuż obok polskiej granicy. I z całą pewnością jakieś rakiety spadną na terytorium Polski.

-Co się wtedy stanie?
Nie wiem, nie jestem analitykiem wojskowym. Ale wielu ludzi na Litwie i w Estonii nie wierzy, że NATO ich obroni, jeśli Rosja zaatakuje.

-Powiedział pan kiedyś, że Putin przy każdym konflikcie od razu określa miejsce kolejnego. Gdzie mogłoby się znajdować?
W Polsce albo na Litwie. Myślę, że Mołdawia jest też zagrożona. Po prezydencie Rosji można się spodziewać wszystkiego. Ma swoje lata i chciałby się wreszcie zapisać w rosyjskich książkach do historii jako ktoś, kto zbudował nowe imperium, którego boi się cały świat.

-Jeżeli podpali świat, nie będzie już książek do historii, w których by o nim pisano.
Jest mu to obojętne. Nie obchodzi go też, ilu zginie rosyjskich żołnierzy. Mam wrażenie, że on już z nikim się nie konsultuje. Ale tak czy inaczej przegra wskutek tej wojny. Już dawno przestał się zachowywać racjonalnie. Dwa lata spędził w całkowitej samotności w związku z pandemią. Wszystkie spotkania odbywa w odległości pięciu metrów od rozmówcy.

-Przed wojną niezbyt pochlebnie wyrażał się pan o ukraińskim rządzie. Zarzucał mu pan korupcję i nepotyzm. Zmienił pan zdanie?
Teraz ważne jest, żeby wszystko dobrze działało, a ukraiński prezydent pozostał w kraju. Po wojnie będę go znowu krytykować. Przed wojną zapadło wiele złych decyzji. Rząd Zełenskiego nie jest idealny dla Ukrainy. Teraz jednak najważniejsze jest to, żeby pozostała niepodległa. Potem Ukraińcy być może wybiorą innych polityków. U nas jeszcze żaden prezydent nie został wybrany na drugą kadencję. Przez 20 lat mieliśmy pięciu prezydentów, w tym czasie Putin był carem Rosji.

-Czy spodziewał się pan, że Wołodymyr Zełenski wykaże się taką determinacją, jaką właśnie pokazuje?
Nie, nie jestem jego fanem. Przed wojną nie sądziłbym, że będzie się tak dobrze sprawować. Byłem przekonany, że grono przyjaciół, jakie go otacza, doradzi mu, żeby Ukraina skapitulowała. Albo przynajmniej poszła na duże kompromisy z Rosją.

-W Rosji uchodzi pan za autora niepożądanego. Czy mimo wszystko ma pan tam kolegów po fachu, którzy czytają pańskie książki?
Nie sądzę. Kiedy ostatni raz tam pojechałem, w 2013 roku, miałem wrażenie, że rozmawiam z cudzoziemcami po rosyjsku. Pisarze i intelektualiści, których tam spotkałem, mają wciąż sowiecką mentalność. Ufają prezydentowi i wierzą telewizji, która na wszystkich kanałach mówi to samo. Nie chciało mi się wchodzić w dyskusje z tymi ludźmi. Także z tak zwanymi intelektualistami.

-Rosyjscy intelektualiści nie podzielają opinii, że Putin prowadzi wojnę zaczepną w stosunku do Ukrainy, lecz są przekonani, że rosyjska armia uwalnia od faszystów uciemiężony naród, który tęskni za Rosją?
Tak właśnie jest. Mają możliwości znalezienia innych źródeł informacji, ale im nie ufają.

-Jak prezydent może do tego stopnia zniewalać własny naród?
Putin rządzi już od prawie dwudziestu lat. Opozycja została fizycznie unicestwiona. Otruta, zamordowana lub zamknięta w więzieniu. Wszyscy, którzy krytykują Putina, uchodzą za zdrajców ojczyzny. Istnieje nawet lista pisarzy rzekomo wrogich Rosji.

-Jaka jest rola pisarza Andrieja Kurkowa w tych dniach?
Nie tworzę już żadnej literatury. Piszę tylko artykuły i reportaże. Co tydzień robię programy dla BBC, pracuję regularnie dla innych mediów i otrzymuję bardzo dużo wiadomości zwrotnych.

-Jak mógłby wyglądać koniec tej wojny?
Wojna potrwa tak długo, jak długo będzie żyć Putin albo póki Ukraina nie pogrąży się w totalnej katastrofie – a więc gdy wszyscy ludzie zostaną zabici i nie będzie już nikogo w armii.

-Czy Zachód za bardzo boi się prezydenta Rosji?
Myślę, że obawa przed prezydentem może sparaliżować wiele zachodnich krajów. Tylko ci, którzy nie boją się Putina, mogą zrozumieć sytuację Ukrainy.

-Przeceniamy Putina?
Tak sądzę. Przede wszystkim przed tą wojną świat zdecydowanie przeceniał rosyjską armię. A ona jest słaba, nawiasem mówiąc – wskutek korupcji. Bardzo mnie cieszy, że Rosja jest tak skorumpowana, że znikają nawet pieniądze z budżetu na armię.

-Co pozostało z satyryka Andrieja Kurkowa?
Nie mam już w sobie humoru.
-A jest szansa, że pański humor powróci?
Mam taką nadzieję, ale żadnej pewności.

↩︎

Andriej Kurkowrocznik 1961. Rosyjskojęzyczny pisarz ukraiński. Studiował języki obce, był dziennikarzem, a podczas służby wojskowej – strażnikiem więziennym. W Polsce ukazały się jego powieści „Kryptonim Pingwin”, „Dobry anioł śmierci”, „Prawo ślimaka”, „Ostatnia miłość prezydenta”. „Jimi Hendrix
we Lwowie”, a także „Dziennik ukraiński”.

%d blogerów lubi to: