Rocznica – siedemnasta już – przeprowadzki Wojtyły z opływającego w dostatki domu doczesnego do zgrzebnego domu ojca, pobudziła do działania uśpioną nieco do tej pory armię dyżurnych celebrantów, zawodowych żałobników i bezkrytycznych apologetów Karola. Nie widać końca onanistycznych praktyk przed obrazkiem szacownego świętego. Tymczasem banalna prawda jest taka, że odszedł zatwardziały i niereformowalny homofob, zwolennik rodzenia dzieci przez gwałcone kobiety, obrońca molestujących dzieci księży, wielki przyjaciel pedofilów Degollado, Groera, McCarricka i zagorzały przeciwnik prezerwatyw.
Oczywiście jako jeden z pierwszych obudził się kardynał Dziwisz, nieutulona w żałobie wdowa po Karolu. Kilkukrotnie zasypiał słodko podczas mszy żałobnej kompozytora Pendereckiego, nawet się z tym szczególnie nie kryjąc, więc pewnie się wyspał i teraz pełen nowych sił, wygłosił starą i nieobcą nam teorię, że to Jan Paweł II, czyli ów Wojtyła tak naprawdę wyzwolił Polskę i Europę Środkowo-Wschodnią „spod bezbożnej i nieludzkiej ideologii komunistycznej„.
To taka sama prawda, jak owe cuda, których ponoć dokonał a one doprowadziły go do świętości. Sądzę, że większość z nas do owych banialuk zdarzyła się już przyzwyczaić, więc nie ma się co denerwować, co najwyżej trzeba się uśmiechnąć, bo cóż innego nam zostało.
W każdym społeczeństwie, nawet tym najbardziej cywilizowanym i poukładanym, występuje jakiś mniej lub bardziej znaczący procent wszelkiego rodzaju sensatów, mitomanów, intelektualnych pokurczów, więc niby dlaczego u nas miałoby być inaczej?
Wyliczając w nieskończoność zasługi Wojtyły, don Stanislao zapomniał o jednej zasadniczej, od zawsze zresztą skwapliwie ukrywanej, celowo pomijanej. Otóż gdyby nie on, gdyby nie Jan Paweł II, Polska była by zapewne dużo mądrzejszym krajem niż jest w tej chwili.
Tak, bezwzględnie największą „zasługą” Szanownego Nieboszczyka jest to, iż do głosu doszedł tu katolicyzm w formie najbardziej prymitywnej z możliwych, a lud który i tak nigdy nie był za mądry, zidiociał do reszty.
To on przywrócił do życia wszystkich zapomnianych wydawało się już ortodoksów, rozpuścił do reszty księży i zepsuł całą tę reprezentowaną przez nich instytucję, która jedno ma teraz w głowie: jak tu by nadal bezkarnie chędożyć dzieci i wyrwać z portfeli wiernych jak najwięcej kasy. A resztę jebać centralnie po prostu, tak jak Karol jebał wszystko, dbając jedynie o swój pijar.
O tej przeto „zasłudze” jakoś niechętnie się mówi, a przecież warto chyba, bo widać to na każdym kroku i nieetycznym moim zdaniem jest ukrywanie autora i ojca chrzestnego tego sukcesu.
Ale nie lękajcie się, będzie jeszcze gorzej.
BONUS
W pewnej telewizyjnej szczujni, grono sprawdzonych i zaufanych, pogrążonych rzecz jasna w szczerej żałobie pokutników układało wiersze i wyśpiewywało psalmy na cześć naszego bohatera. A zacne było to grono, elita elit, najbardziej skomplikowane jednostki chorobowe… (od lewej – Janecki, Ogórek, Kremlowski Pierwszy, Markiewicz, Semka)

„Bardzo mi brakuje Ojca Świętego i jego głosu. (…) Powinniśmy być wdzięczni opatrzności, historii za takiego papieża” – trajkotała podniecona jak nigdy Magda Ogórek. Nawet w czasie intymnych spotkań z [- ocenzurowano -] nie dostąpiła nigdy takiego orgazmy jak teraz. Nic tylko zazdrościć.
Czuję się zawiedziony. Co za głupi kutas reżyserowal ten spektakl? Przeciez aż sie prosiło, żeby w trakcie tej celebracji cudownie uzdrowiony przez naszego Swiętego Semka wstał nagle ze swojego wózka i mocnym głosem zawołał: Chwała ci ojcze za ten cud ozdrowienia!, a tak wymarzona okazja do kolejnej cudownej interwencji naszego Lolka zmarnowana!
PolubieniePolubienie
Semka, jak wspólnik i bohater Mejzy powinien wstać z wózka i zawołać że stoi.
PolubieniePolubienie
Semka nie uzdrowiony,na wózku…Widać jest człowiekiem małej wiary!
PolubieniePolubienie