Jakoś tak wydaje mi się fakt ów przemknął gdzieś cichcem obok nas, bez specjalnego rozgłosu, a szkoda bo wart jest odtrąbienie. Otóż mężczyzna zatrzymany w ostatnim dniu starego roku a podejrzewany o namalowanie aktualnych haseł na elewacji kościoła Świętego Krzyża, wyszedł na wolność. Sąd wyższej instancji nie znalazł uzasadnienie do przetrzymywania go przez trzy miesiące w areszcie. Aresztowany miał być więc natychmiast wypuszczony (co się stało) i nie zastosowano wobec niego żadnych środków zapobiegawczych, bo niby dlaczego.
Przypomnijmy że próba aresztowania drugiego jakoby podejrzanego nie powiodła się już na samym starcie, więc nie było teraz kogo zwalniać.
Nie zmieniam tu jednak swojego wcześniejszego zdania, że jeśli gość jest autorem owych pomazanek to po udowodnieniu winy, w jakiś sposób powinien być ukarany, bo mazanie po murach nawet tak oczywistych i słusznych haseł („Tu będzie techno”, „PiS won” i „Świeckie państwo”), jest jednak co nieco wątpliwe. Słabe jest po prostu. Spodziewam się jakiejś grzywny, rodzaju zadatku na te dwie puszki farby, którą napis już dawno przykryto. Jeśli coś tam trzeba było jeszcze więcej zrobić to kościół jest na tyle bogaty, że go stać. I na pędzel i na trzecią ewentualnie puszkę akrylu w stosownym kolorze.
Natomiast inna kwestia jest tu bardziej interesująca. W gruncie rzeczy będąca istotą całej tej sytuacji. To jest konieczność odpowiedzenia sobie na pytanie, jak bardzo ten kościół (rozumiany jako instytucja) musiał sobie nagrabić, że aż dostąpił takiego zaszczytu jak wypisywanie na murach tzw. świątyń rozliczeniowych napisów.
Ano dzieje się tak choćby dlatego, że kościół, od długiego już czasu ma wyjątkowo wredną, anty humanitarną twarz Jędraszewskiego. Każde luknięcie na tego nienawistnika, każde wypowiedziane przez niego słowo, wręcz zachęca do otagowania pierwszego lepszego kościoła setkami sążnistych komentarzy. Nie tak dawno jeszcze powiedzielibyśmy: słuchając Jędraszewskiego nóż w kieszeni mi się otwiera (takie stare powiedzonko), teraz jednak mówimy – słuchając Jędraszewskiego zdejmuję kapsel z puszki z farbą.
Ale umówmy się, że Jędraszewski, to tylko wierzchołek góry lodowej, a na plus, chyba jedyny, można mu zapisać to, że przynajmniej nie jest pedofilem (chyba). A ci przecież kościół traktują jako schronienie, bunkier nie do zdobycia, klub dla specyficznego rodzaju gejów, oraz wielbicieli świeżego mięska. Wstęp tylko po okazaniu złotej karty klubowicza.
Jeśli do zasług KK doliczymy jeszcze to bezwzględne rozpychanie się w przestrzeni publicznej, grabienie państwa pod hasłem odszkodowań za utracone mienie, to układanie prawa wedle własnego widzimisię, to zaglądanie do majtek i macic kobiet, oraz pod kołdry w naszych sypialniach, stygmatyzowanie naszych dzieci, wszystko na dodatek okraszone nieustannym pierdoleniem o „moralności” będącej w tym wypadku objawem mega hipokryzji, no więc po tym wszystkim, napisy na kościelnych murach, bramach i ogrodzeniach absolutnie nie powinny dziwić. A jest to w sumie najdelikatniejsza dolegliwość jaka póki co spotyka kościół. Za chwilę będzie gorzej.
Więc może na początek, rzeczywiście byłoby lepiej – podążając tropem owego hasła – aby w tych kościołach zamiast pedofilów i hipokrytów było jednak techno.
KK tak bardzo miauczy w sprawie tak zwanego mienia utraconego, więc zapomina dodać, że wcześniej to mienie zostało w podstępny sposób wyłudzone, za pomocą straszenia naiwnych lipnym piekłem. 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba