POLITYKA

Zakładnicy prymitywa z Mińska

Zbiegły na Białoruś żołnierz Emil Czeczko opowiada tamtejszym mediom jak to przy granicy uchodźcy są rozstrzeliwani przez polskie służby a potem masowo grzebani w lasach. Niestety Emil wygląda na przygłupa i zachowuje się jak przygłup więc tego typu relacje, jeśli chodzi o wiarygodność, nie mają żadnej wartości, na 99% opowiada on bzdury. To podpucha, mało inteligentna, z daleka śmierdząca swym prymitywizmem.

Daleki jestem jednak od przekonania takiego oto, że wszystko jest w porządku, na granicy nie dzieje się nic złego, Emil łże, a nasi bezapelacyjnie dzielni żołnierze, zgodnie ze wszystkimi międzynarodowymi standardami, bronią naszej granicy. No nie wiem, czy dałbym się za to pokroić…

Jeśliby przyjąć, a to prawdopodobne, że takich Czeczków jest w armii zapewne sporo, że ten jeden Czeczko to nie jakiś tam odosobniony przypadek, i połączyć to jeszcze z coraz bardziej niepokojącymi informacjami o chamstwie, brutalności, poczuciu bezkarności i wyjątkowej pewności sobie żołnierzy, to założyć również należy, że teoretycznie mogło dojść do zastrzelenia któregoś z uchodźców. Przez przypadek, z głupoty i braku panowania nad emocjami, lub w pijanym widzie. Bo ponoć z „utrzymaniem trzeźwości” nie jest wśród obrońców granic najlepiej i nawet częstsze rotacje niewiele już dają.

W każdym razie nie bardzo bym się zdziwił, gdyby do jednego czy dwóch (a może kilku) takich przypadków/nieszczęśliwych wypadków doszło, i z oczywistych powodów zostały by one zamiecione skwapliwie pod dywan, tym bardziej, że przecież cała ta „zaszczytna służba w obronie granic„, jest dziś całkowicie poza jakąkolwiek społeczną kontrolą. Mogą de facto robić co chcą, z kim chcą, obojętnie jakimi metodami (są niepokojące przykłady postępującego zezwierzęcenia). Oczywiście to tylko taka hipoteza, zakładam że mało prawdopodobna, z tym takim małym „ale” jednak.

I w ten sposób dotykamy tu bardzo istotnego problemu, kto wie czy nie najważniejszego, praprzyczyny wszystkich tych kłopotów, tych podejrzeń i pomówień, a być może racjonalnych oskarżeń. Mszczą się po prostu złe decyzje. Bo gdyby dostęp do strefy granicznej od początku mieli jednak dziennikarze, organizacje pomocowe czy obserwatorzy (a odcięto ich wszystkich, bo coś jednak chciano ukryć), to raczej nie doszłoby do sytuacji takiej jak teraz, że byle debil plecie androny o masowych egzekucjach ludzi w lesie. Debil który to opowiada jest dzieckiem debili u władzy, którzy przy okazji stali się też zakładnikami wyjątkowego prymitywa z Mińska. No i koło nam się zamyka.

3 komentarze dotyczące “Zakładnicy prymitywa z Mińska

  1. Krzych

    Też nie dałbym głowy, że nie było tam jakiegoś Mỹ Lai – to możliwe zwłaszcza przy „profesjonalizmie” szwejków z „kakaowych beretów”. Wystarczyłoby, żeby jakiemuś innemu debilowi z bronią puściły nerwy.
    I tłumaczyłoby też paniczną ucieczkę w najdurniejszym z możliwych kierunku. Niewygodny świadek lub uczestnik?

    Polubione przez 1 osoba

  2. wandeczka9

    Możliwe są ”wpadki”. Antoś utworzył wszak WOT. Jeśli na wzór i podobieństwo swoje?
    Głównie dobroci i wyrozumiałości dla młodych. Dla przykładu, niech se chłopaki ulżą i postrzelają, czemu nie. Będą bardziej posłuszni? Błaszczak mógł nie nadążyć z weryfikacją ochotników. Był zajęty ”zakupami” dla armii:)

    Polubione przez 1 osoba

  3. Mietek

    Waże jest to: „debil który to opowiada jest dzieckiem DEBILI u władzy” z nieznaczną poprawką w zapisie. Tematu malego debilka nie poruszam, bo to nie on jest problemem.

    Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.

%d blogerów lubi to: