Rozumiejąc intencje, choć to zdaje się pomysł tych, którzy nie wyrośli z krótkich spodenek i nigdy z nich nie wyrosną, bawi mnie mimo wszystko to nawoływanie do wysyłania pocztówek „bohaterom” na wschodniej granicy. „Wspieraj naszych chłopców, broniących polskich granic. Wyślij pocztówkę bohaterom, okaż im swoje wsparcie!”. Niestety nie doprecyzowano (jeszcze) jakie to mają być pocztówki.
Czego nie chcę kwestionować? Tego, że faktycznie uznać można iż – tu zacytuje – „Straż Graniczna, Wojsko i Policja bronią naszych granic, naszego kraju i bezpieczeństwa nas wszystkich„. Pewnie tak jest, choć zapewne styl tej obrony może wywoływać poczucie niesmaku, bo nie każdy musi być zachwycony tą „walką” z chorymi, ze starcami, kobietami, oraz dziećmi tudzież, o ile pamiętam, przynajmniej jednym kotem.
Dalej jest już landrynkowo, upiornie słodko. Cytuję:
„To oni co rano wstają z łóżek, nie wiedząc co ich czeka tego dnia – czy zobaczą jak przybysze ze wschodu przecinają instalację graniczną, czy białoruski pogranicznik będzie mierzył do nich z broni, czy tłum imigrantów wypchnie przed siebie dzieci jak żywe tarcze – a może dojdzie do czegoś jeszcze poważniejszego?”
Chwyta za serce, trąci komedią dramatyczną, rodem z notatnika pani Mniszkówny.
Nie ma nic przeciwko żołnierzom, zwłaszcza tym prawdziwym, bo zdecydowana większość z nich to naprawdę profesjonaliści. Problem istotny mam tylko z policją, ale nie chce go teraz tu ponownie opisywać, tym bardziej, że kilka razy już to robiłem.
Więc wracając do tych żołnierzy, to myślę sobie, że oni po prostu robią to, co mają robić. Bronią, pacyfikują, czasem strzelają, czasem bezmyślnie, czasem z rozmysłem lub zgodnie z rozkazami, bo taki jest ich zawód, i za to im sowicie płacimy i obdzielamy przywilejami. Gdyby to robili w czynie społecznym, to pewnie podziękowania miałyby wtedy sens.
Żeby uzmysłowić wam pewną jednak absurdalność tej inicjatywy, to napiszę tu, że równie dobrze moglibyśmy dziękować powiedzmy listonoszem, a nawet wysyłać im kartki, za to, że roznoszą pocztę, mimo – tu taka drobna dygresja i uszczypliwość – że robią to zazwyczaj niechlujnie. Zwłaszcza w okresie przedświątecznym (ostatnio w Polsce co drugi dzień to prawie święto), byłoby to uzasadnione, bo wtedy stykają się oni najprawdopodobniej z prawdziwą inwazją listów, kartek i przesyłek, a mimo tego nie poddają się, tylko dzielnie walczą.
❗️”To oni co rano wstają z łóżek, nie wiedząc co ich czeka tego dnia – czy zobaczą znów do granic możliwości wypełnioną torbę, czy pisowski namiestnik z zarządu będzie straszył ich kolejną obniżką płac (brak podwyżki przy potężnej inflacji jest obniżką), czy złośliwy lokator wpuści ich na klatkę a jego sąsiad z naprzeciwka znów tradycyjnie nie poszczuje psem – a może dojdzie do czegoś jeszcze poważniejszego?”
Naprawdę życie listonosza nie jest usłane różami, jest pełne niebezpieczeństw a wróg i lokalny element dużo gorszy od statystycznego uchodźcy, czyha za każdym rogiem. Wyślijmy kartkę naszym nieodłącznym bohaterom życia codziennego.
A ja chciałbym znać autora tego „pomysła”by moc go oskarżyć..l…. o plagiat.
Toz to żywcem zerżnięte z propagandy hitlerowskiej gdzie jeszcze zachęcano by do listu dołączać prezenty
Albo z z sowieckiej propagandy gdzie młodzi pionierzy ,komsomolcy i kobiety w przemyśle masowo takie listy/i prezenty/bocjom wysyłali
A Timur się chwalił ze otoczył opieka ich rodziny
Wiec proszę podać Autora, Autor tego pomysla poszukiwany
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tam zamiast bocjom powinno być bojcom.
PolubieniePolubienie
W 1968r.,w 1 klasie liceum pod dyktando starszej koleżanki z ZMS pisaliśmy listy do żołnierzy, którzy wyprawili się poznawać bliżej Czechosłowację. A później, nie pamiętam dokładnie kiedy, spędzono nas, czyli młodzież, by powitać wracających od sąsiadów owych żołnierzy. Ktoś nie dopatrzył i wyszedł pewien tragiczny zgrzyt, bo wśród wracających żołnierzy, witanych przez rodziny kwiatami, nie było pewnego taty i synek chodził z goździkami, i szukał, i szukał.
PolubieniePolubienie