Kalkulacja i plaga

Cenię Jędraszewskiego dlatego, że jest niezawodny. Zawsze coś palnie, co nadaje się na notatkę. Nie wiem, czy tam w tym Episkopacie, dbając o to żeby gawiedź się nie nudziła, mają jakieś dyżury, ale wygląda na to, że Jędraszewski jest na ciągłym, nie kończącym się dyżurze. Non stop przez dwadzieścia cztery godziny, siedem dni w tygodniu. Może dlatego, że nie ma lepszego klowna niż on.

Nowym skeczem popisał się w weekend, bo w weekend z jakichś powodów jest najaktywniejszy. Opowiedział ten dowcip wiernym, w trakcie jakiegoś religijnego spędu. Powiedział im, że w myśleniu o małżeństwie i rodzicielstwie coraz częściej wkrada się „kalkulacja„, a to skutkuje „plagą” związków nieformalnych i coraz częstszymi rozwodami. Niby nic, a bawi.

Bo naprawdę zabawne jest, jak tego typu pierdoły wygaduje facet, w którego życie, tak jak w życie nikogo innego, wkradła się „kalkulacja”. Kalkulacja z rozmysłem skalkulowana. Wybrał wygodne i całkowicie nieodpowiedzialne życie singla, bez jakichkolwiek zmartwień i poświęceń, na dodatek nieroba utrzymywanego przez innych, zwłaszcza tych wpatrzonych w niego jak w obrazek. Czy to jest uczciwe, czy to jest godne pochwały i naśladowania?

Wpisuje się tym samym zapewne w ową „plagę” związków nieformalnych. Pewności nie ma, ale wolno snuć przypuszczenia. A mianowicie, czy są to związki heteroseksualne, czy może homoseksualne, albo – co też możliwe – takie i takie, w dni parzyste chłopczyk, w nieparzyste dziewczynka. To jest to coś do końca niejasne, ale nie sądzę, aby w tym względzie różnił się od swoich kolegów, formalnie singli z bożej łaski i wyboru, a w praktyce…. Dopowiedzcie sobie sami, kogo dymają i jak „sformalizowali” te związki.

W tej sytuacji wytykanie innym, że żyją jak żyją, dupczą na boku, nieformalnie i nielegalnie (wedle Jędraszewskiego), jest zwyczajnie nie na miejscu, jest szukaniem źdźbła w oku innych, gdy samemu ma się pod powieką belkę. „Opłaca się, nie opłaca, warto, nie warto” – pyta pan Marek, choć nikt tak jak on i jego koledzy, na zimno tego nie skalkulował, konsekwentnie wprowadzając w życie. Po co takiemu żona, kłopoty, kłótnie, rozwody, wrzeszczące bachory, walka o byt, skoro dookoła pełno kleryków, dzieci wiernych, chętnych „gospodyń”, uległych i spragnionych awansu kolegów, wdów, nawiedzonych nastolatek, plus perspektywa dostatniego życia, wolnego od codziennych kłopotów. Takim bardzo łatwo więc przychodzi osadzanie i pouczanie innych.

Mnie to Jędraszewskiego pouczanie wisi i powiewa, ale martwię się o kondycję innych, zaangażowanych w życie i obronę kościoła. Pytam więc czy słyszą to co mówi Jędraszewski panowie Kurski Jacek, Terlecki Ryszard, Czarnecki też zresztą Ryszard, no i oczywiście czy słyszy to pan Kaczyński Jarosław, kawaler wręcz konsekrowany, który wybrał wygodne i nieodpowiedzialne życie singla z być może nieformalnymi związkami i luźnymi partnerami płci do końca niejasnej? Drodzy panowie, czy przypadkiem nie jest tak, że ten biskup was bezczelnie i nieodpowiedzialnie zaatakował? Bądźcie mężczyznami, miejcie jaja, nie dajcie po sobie tak jeździć. Weźcie odgryźcie się chujowi.