No cóż… Tydzień bez Wojtyły, to tydzień stracony. Dopiero co pisałem o jakimś hiszpańskim pomniku z Karolem w roli głównej, a już nowe newsy pchają się na afisz.
Niestety to temat wyjątkowo niewdzięczny dla Wojtyły, a zwłaszcza dla jego apologetów, zwłaszcza Polaków, bezkrytycznie wpatrzonych w ten wietrzejący obrazek. Karol nie żyje więc mu to zwisa, ale żyjący zaślepieni legendą „największego Polaka” fani, muszą przeżywać coraz większe męki i zmagać się z coraz bardziej ciążącym wizerunkiem swojego coraz bardziej tonącego idola. No cóż kochani, przyjmijcie do wiadomości, że wiara wymaga poświęceń a nawet cierpienia. Jezus cierpiał, więc wy też musicie cierpieć. Za waszego Karola. Może też zostaniecie świętymi?
Ale cóż takiego się stało? Ano niby nic wielkiego. Ujawniło się po prostu kolejne ogniwko kościelno-pedofilskiej historii z Karolem w jednej z głównych ról. Oto niejaki Hiszpan, a w zasadzie Bask, Cesáreo Gabaráin, księżulo i autor wielu pieśni kościelnych, w tym słynnej i ukochanej przez papę Karola „Barki”, był czynnym pedofilem. Powiedzmy sobie szczerze: to już żadna dziś sensacja. Swego rodzaju sensacją jest natomiast fakt, iż pan Karol wiedząc o tym, że Gabaráin wykorzystywał i gwałcił dzieci w Madrycie, bez najmniejszego skrępowania uczynił go swoim osobistym prałatem. I był tym prałatem, aż do swojej śmierci w 1991 roku.
Ciekaw jestem o czym to panowie ze sobą gadali, kiedy byli sami, jakie tematy poruszali? Czy Karol dopytywał się o jakieś szczegóły, czy tylko chłopcy, czy też dziewczynki, czy zgłębiać chciał tajniki warsztatu profesjonalnego pedofila, czy pod okiem parała swego trenował, czy może tylko zadowalał się rolą biernego słuchacza, a może obserwatora ? No sorry wielkie, ale nasuwają mi się takie właśnie banalne i proste pytania. Pytania bez odpowiedzi, bo przecież obaj bohaterowie tego spektaklu od dłuższego już czasu gryzą ziemię. Pewnie robaki już ich zjadły.
Zaciska się więc pętla wokół gardła Wojtyły i coraz bliżej jesteśmy tej jakże niewygodnej prawdy, tu i ówdzie już podnoszonej, że kolega Karol nie tylko doskonale wiedział co się robi dzieciom w jego organizacji, ale czynnie w procederze ich wykorzystywanie uczestniczył. Bo nawet kryjąc bandytów jest się czynnym uczestnikiem przestępstwa.
I popatrzcie, są w Polsce jeszcze tacy, głusi i ślepi, a w zasadzie zaślepieni, którzy chcą nadal o Wojtyle w szkołach uczyć, a nawet wprowadzają do lektur jego pisaninę.
No cóż… Pan Karol nie miał wyboru, tak ukształtowało go życie. Wpierw hardkatolicka rodzina, potem mózg zryty przez seminarium, kariera wikarego ze wszystkiego tego konsekwencjami, onanizowanie się pomiędzy jedną a drugą mszą, środowisko konsekrowanych kawalerów… Nie mogło być inaczej.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nasza „nabożna”bo pseudo cześć społeczeństwa i tak nie uwierzy.
Gdybyś widział z jaka pompa i celebra i jakimi „ostatnimi słowy” żegnali górale swego pedofila nuncjusza papieskiego niejakiego Wesołowskiego to bys był zdumiony
Nie na darmo Johann Wolfgang Goethe powiadał
” Jesteśmy skonstruowani tak, że wierzymy w najbardziej niewiarygodne rzeczy, a gdy są już wryte w naszą pamięć, biada temu, kto by się odważył je wymazać”
PolubieniePolubione przez 1 osoba