Historia z tym filmem to w zasadzie taka polska standardowa historia z podtekstem godnościowym. W skrócie: facet o nazwisku Koszałka robi film o dwóch braciach góralach a w tle całej tej historii pojawia się też Goralenvolk, czyli podhalańscy kolaboranci Hitlera.
Związek Podhalan na wieść o tym co się święci, natychmiast zaprotestował i zażądał wstrzymania produkcji szkalującego jakoby filmu. No i to mniej więcej tyle, scenariusz zgodny z poppatriotyczno-godnościowymi polskimi standardami, po wielokroć sprawdzony i przećwiczony, choćby w delikatnej „kwestii żydowskiej”, gdzie jak pamiętamy Polacy tylko i wyłącznie pomagali, nigdy zaś nie wydawali i nie kolaborowali.
Dla przypomnienia, także samym góralom którzy nie chcą za bardzo o tym pamiętać, warto w skrócie wyjaśnić o co chodzi z tymi goralenvolksdeutschami. Otóż ledwie Niemcy zajęli Polskę, działacze ówczesnego Związku Górali – żeby było śmieszniej, to protoplaści owego wspomnianego tu Związku Podhalan – zaczęli dowodzić, że górale to de facto taki szczep germański zasymilowany nieco z Polakami, a w zasadzie siłą przez nich spolonizowany, jednak nadal poczuwający się do swojej narodowej odrębności. Pobiegli z tym do gubernatora Franka, który grzecznie ich wysłuchał i przyjął sowite dary, a potem przyjechał z rewizytą do Zakopanego by ich pobłogosławić. Górale poczuli się w siódmym niebie, byli przeszczęśliwi, złożyli więc Frankowi należny hołd, oraz podziękowali za „oswobodzenie od ucisku polskich władz”.
Chwilę potem Niemcy wprowadzili dla nich oddzielne dokumenty, tzw kenkarty, w których wpisywano narodowość góralską czyli ów goralenvolk. Odsetek przyznających się do goralenvolku był spory, acz dziś trudno to jednoznacznie ocenić, bowiem rejestry tajemniczo zaginęły. Oczywiście piszę o tym w pewnym uproszczeniu, bo nie wszystko jest zawsze czarne, albo zawsze biało, ale mniej więcej tak właśnie było.
No i co teraz?
Ano teraz okazuje się, że to był tylko taki sobie niewinny epizod, w zasadzie bez znaczenia, pojedyncze tylko osoby na tę volkslistę się zapisały i to nie z własnej woli i w ogóle po co ten hałas, po co to rozdrapywanie ran. W ogóle to wszystko zostało już wyjaśnione i rozgrzeszone, a każdy kto ośmiela się teraz góralom to przypominać a nawet wypominać, to człowiek rzecz jasna nieodpowiedzialny, próbujący szkalować i dzielić naród, rozdrapując stare dawno już zabliźnione rany..
W zasadzie taka to sobie banalna historyjka, z szansami jednak na ciąg dalszy i pokazująca po raz kolejny w którym miejscu jesteśmy. A jesteśmy zdaje się w szczytowym momencie wybielania się. To jest ta nowa polityka historyczna, pod którą podpinają się ochoczo między innymi górale. Nigdy, ale to przenigdy nie kolaborowaliśmy, nigdy nie donosiliśmy na sąsiadów, nigdy nie kibicowaliśmy żadnym ostatecznym rozwiązaniom, żadnym kurwa volkiem nie byliśmy, zawsze tylko porządni, męscy, przyzwoici, współczujący, bohaterscy, tak po polsku uczciwi. Zawsze! A kto twierdzi inaczej ten jest zdrajcą, szubrawcem, kłamcą i skurwysynem. Ale chyba zdążyliśmy się już do tego przyzwyczaić. C’nie? 🕷
Mnie już nie zdziwi, jak okaże się, że Polacy w czasie wojny u boku Hitlera z tymi sowietami walczyli. Nie jakieś tam brygady, tylko wszyscy jak jeden mąż.
PolubieniePolubienie