No więc tak… Jak zapewne wiecie, pan prezydent zwołał sobie tzw. radę gabinetową, w trakcie której zrobił pokazówkę. Jestem prezydentem, żyję i kurwasz mać działam, panuję nad sytuacją i nie jestem zadowolony jak wy ćwoki jedne rządzicie i jak dajecie dupy w walce z koronawirusem. Jednym słowem prezydent się widowiskowo wkurwił i dał upust swojej frustracji.
Ponoć nawet nieźle to wyglądało, dość przekonywująco, naprawdę nieźle odegrał swoją rolą, musiało wcześniej być przynajmniej kilka prób.
Nie podobał mu się zwłaszcza program szczepień i sposób w jaki jest on realizowany. Szczególnie jeździł po Morawieckim i Dworczyku, oraz incydentalnie po Niedzielskim, co jest o tyle dziwne, że przynajmniej Morawiecki to w sumie jedyny w zasadzie jego sojusznik, w sensie gość, który stara się go traktować poważnie. No ale nie nasz cyrk i nie nasze małpy, więc nie wnikamy w szczegóły. W każdym razie świadkowie mówią, że było grubo, a prezydent nakręcony niczym ruski zegarek. Dziwnie nadpobudliwy nawet.
Mniejsza o szczegóły owej zjebki, bo bardziej interesujące jest to mianowicie, jak ten pokaz siły zniosły ofiary, czyli wspomniani panowie Mateusz i Michał. Ponoć z wielkim spokojem, na luziku, z ledwo zauważalnym lekkim uśmiechem na ustach. Tak zeznają ci co to widzieli. Zero podenerwowania, napinki czy nie daj bosze bicia się w piersi. I to właśnie jest zastanawiające. Siedzieli, miny spanieli, bujali się w fotelach, uśmiechali się pod wąsem i od czasu do czasu patrzyli na zegarki. Na szczęście żaden z nich ostentacyjnie nie dłubał w nosie. Ciekawy jestem jak to interpretujecie.
Ja na to patrzę tak. Oto ad hoc zaimprowizowany monolog:
☞ „Pokrzycz sobie Anżej, pokrzycz, pomachaj rękami, masz swoje pięć minut chłopie, więc popisuj się ile wlezie, wyżyj się i ukontentuj. Zaspokój swoja próżność. A my na to jak na lato, generalnie nam to lata. I powiewa nawet. Poskaczesz, poskaczesz i skończysz. Za chwile rozejdziemy się i będzie po zabawie. Ważne że zaistniałeś. O to chodziło c’nie? Ale my wiemy kto tu rządzi więc spoko, siedzimy i kontemplujemy rzeczywistość. Tylko nie przesadzaj Anżejku, bo przedobrzysz, parę tygodni przygotowań pójdzie w pizdu. Zbastuj już please! Wszyscy usłyszeli i zobaczyli, że jesteś, że panujesz i czuwasz. Cel osiągnięty. A teraz już kończ, bo nam się śpieszy i nudno jakoś tak się zrobiło”.
Tak to mogło (acz nie musiało) mniej więcej wyglądać, ale to oczywiście scenariusz bardzo alternatywny, choć przyznajcie, że w gruncie rzeczy racjonalny to scenariusz. 🕷
Jestem spokojny;jest prezydent,pracuje,czuwa…Jest dobrze,a będzie jeszcze lepiej!
PolubieniePolubienie
Skarb kurwa, skarb
PolubieniePolubienie
Pan prezydent daje znać, że jest w Warszawie, pewnie za każdym razem, jak tylko nie zjeżdża na nartach. Im dłużej go nie ma, tym silniej zaznacza obecność jak już znowu jest…Przypomina to trochę dobrego wojaka Szwejka, melduję posłusznie, że znowuż jestem, panie oberleutnant… Oczywiście wszyscy szanujemy pana prezydenta, jego samodzielne inicjatywy i silny głos w chórze kościółkowym.
PolubieniePolubienie
Czyli krótko mówiąc „BAŁWANIENIE DO KWADRATU”
PolubieniePolubienie