Oni nam nie tylko nam brużdżą i wkładają kij w szprychy, ale zasadniczo zakłócają narodowo-godnościową narrację, a tego to my bardzo nie lubimy. Od razu zaznaczam, że nie czytałem całości artykułu zamieszczonego w piątkowym wydaniu gazety „The New Yorker”, bo po pierwsze mi się nie chciało, a po drugie z góry wiem o co tam chodzi, no i szczerze mówiąc mocno znudzony jestem już tym tematem.
No bo ile można? Jedni wciąż przedstawiają nowe fakty albo na nowo interpretują te już znane, a drudzy z uporem wszystkiemu zaprzeczają. Trwa więc sobie taka zabawa kotka z myszką. Nudne, przewidywalne i nic nowego nie wnoszące. Z jednej strony cios, z drugie święte oburzenie.
Wynotowałem sobie z lubością podawaną przez inne media, najmocniejszą pewnie frazę z całego artykułu, będącego nota bene reakcją na niedawne skazanie przez polski sąd dwóch historyków (Engelking & Grabowski) badających skomplikowane stosunki polsko-żydowskie. Fraza ta brzmi:
„Aby uniewinnić naród z zarzutu wymordowania trzech milionów Żydów, polski rząd posunie się nawet do ścigania uczonych za zniesławienie […]. Kiedy fakty staną na przeszkodzie temu rewizjonistycznemu wysiłkowi, historycy płacą cenę (…) Połowa europejskich Żydów zamordowanych podczas Holokaustu zginęła na terytorium, które przed wojną należało do Polski. Goje, którzy z narażeniem życia ratowali Żydów, byli wyjątkami”.
Mocne, ale nie zaskakujące, kilkukrotnie już tego typu tezy słyszałem i czytałem.
Ale jeśli weźmie się pod uwagę powszechnie obowiązującą w tej chwili w Polsce „politykę godnościową”, no to oczywiście oburzenie jest zrozumiałe. Przypomnę, że podstawowym założeniem owej polityki godnościowej jest twierdzenie, że to nie my mordowaliśmy, to nas mordowano. Wszelkie przypisywanie nam odpowiedzialności za śmierć innych, jest więc ciężką obrazą majestatu Rzeczpospolitej i pomówieniem ściganym przez prokuraturę.
Reagujący na tekst amerykańskiej gazety Piotr Cywiński, dyrektor muzeum Auschwitz-Birkenau, stwierdził, że „całkowicie szokujące jest założenie, że to naród odpowiedzialny jest za zamordowanie trzech milionów Żydów”. Mamy jego zdaniem do czynienia z niebezpiecznym uproszczeniem, bo „historia była bardzo złożona”. Była, owszem złożona, ale nie na tyle, by nie chwytać pewnych szczegółów i nie zauważać pewnych faktów, próbując z nich wyciągnąć czasem nieprzyjemne wnioski.
Tak, to nie był naród, w sensie państwo, bo tego państwa wtedy nie było, tylko – łagodząc nieco przekaz – konkretne, wyselekcjonowane z tego narodu jednostki. Ich liczebność ciągle jest kwestią sporną, ale ogólne proporcje wszyscy od dawna znamy. To idzie w grube tysiące.
Uznając autorytet pana dyrektora, nie do końca mogę się jednak zgodzić z kolejnym jego stwierdzeniem, że „akt oskarżenia wobec historyków miał charakter prywatny”. Owszem, z pozoru miało to charakter prywatny, ale tylko z pozoru. Bowiem ową panią Leszczyńską do procesu namawiała i mocno ją pod każdym względem wspierała, tak zwana Reduta Dobrego Imienia, która z kolei jest obficie finansowana przez rząd. Więc niby to pani Leszczyńska zadziałała na własny rachunek, ale w tle sprawę nakręcała od początku tzw. władza. No taki jest po prostu wniosek i nie udawajmy proszę, że nic nie rozumiemy i nie wiemy o co chodzi.
I to tyle, bo jak mówię moje zainteresowanie tą kolejną czczą dyskusją jest znikome.
Plus całej tej historii jest może taki, że zapewne uda się dzięki temu odwrócić zainteresowanie niektórych zagranicznych mediów żenującym sporem na linii Żulczyk – Duda, który wizerunkowo bardzo nam jest nie na rękę, bo co prawda piszą o Polsce, i o jej prezydencie też piszą, ale jak piszą. No, na pewno nie jest to szczyt naszych marzeń. A teraz, dzięki publikacji New Yorkera, przerzucimy dyskusję nad kondycją i stanem zdrowia prezydenta, na ponowną próbę ustalenia kto i w jakim stopniu jest oprócz Niemców winnym Holocaustu i dlaczego znów to my jesteśmy w grze.
PS. Jak tak sobie teraz obserwuję niektóre fora, tudzież inne internetowe kluby dyskusyjne, to strasznie dużo znów chętnych do mordowania Żydów. Przypadek? 🕷
Przekonanych nikt nie przekona
PolubieniePolubienie
Revel, jak zazwyczaj się z tobą zgadzam, tak twierdzenie, że „trzy miliony Żydów zginęły na przedwojennym terytorium Polski = te trzy miliony wymordowali Polacy” to trochę za daleko posunięte przekonanie, że czytelnicy są kretynami. I o ile w Ameryce są ku temu mocne podstawy, to w Polsce nie przejdzie. Nawet u tych, którzy przyjmują do wiadomości, że w bajeczkach o powszechnym bohaterstwie Polaków za Niemca jest tyle samo prawdy ile w raportach komisji Macierewicza.
PolubieniePolubienie