Cóż to był za event! Wyobraźcie sobie, że ulicami stolicy przeszła tzw. męska droga krzyżowa, na cześć pana Józefa Oblubieńca, czyli gościa swego czasu i wedle legendy dosiadającego panią Marię, zawsze dziewicę, nawet po skonsumowaniu.
Sfora była to dość liczna, nieokiełznana i nieobliczalna, złożona z… członków – ostatecznie męska to była krucjata – tak zwanej Straży Narodowej, Bractwa Przedmurza, Żołnierzy Chrystusa, Wojowników Maryi oraz Krucjaty Młodych. Wymieniam uczestników korzystając z dobrze poinformowanych źródeł, bo sam osobiście to nie miałem nawet pojęcia, że coś takiego istnieje. To efekt jak sądzę, poważnych schorzeń, zazwyczaj mających źródła genetyczne, na dodatek zaraźliwych niczym covid w wersji brytyjskiej do kwadratu. Niestety przykra prawda jest taka, że nie ma w Polsce aż tylu szpitali psychicznych, odpowiednio wyposażonych, żeby wszystkich nosicieli tej niebezpiecznej wyjątkowo zarazy pozamykać i szczelnie izolować. No więc w tej sytuacji mamy to co mamy.
Z racji covideowych obostrzeń nie sądzę żeby byłego demonstracja legalna, więc wypatrywałem pilnie skoncentrowanych i gotowych do działania sił policyjnych, reagujących na łamanie prawa. Z marnym skutkiem. Bezskutecznie też wypatrywałem skryminalizowanej mocno agentury po cywilnemu, wyposażonej w pałki teleskopowe celem skuteczniejszej pacyfikacji nieposłusznego elementu. Niestety, nie dojrzałem nikogo takiego. Być może jest zrozumiałe, bo przecież czym innym są bezbronne raczej kobitki, a czym innym napakowane, umysłowo ograniczone a więc nieprzewidywalne osiłki, zapewne jeszcze z kastetami i czymś tam jeszcze.
Więc mimo ewidentnego łamania wszelakich obostrzeń, w tym braku maseczek i programowego olewania dystansu, policja nie interweniowała, bo nie było ich na miejscu. Cieszę się co prawda, że wirus przetrzebi nieco tych krzyżowców (proszę w razie czego o nie podłączanie ich do respiratorów, ich ma bóg w swojej opiece, najlepszy z możliwych respiratorów), ale mimo wszystko usilnie pytam, gdzie była policja? Zapewne wszyscy w tym czasie – Marczak z Ciarką też – stawili się w salonach Forda na promocji i wyprzedaży poprzedniego rocznika.
Jak powiedział pan Robert Bąkiewicz, nota bene wielki narodowy bohater (przez „ch” powinno być), czekający pewnie w kolejce na odznaczenie go przez prezydenta złotym krzyżem zasługi za osiągnięcia w obronie polskości i wiary, więc jak powiedział ten Bąkiewicz, celem owego wałęsania się po Starówce była – uwaga, to nie żart – pokuta i przeproszenie boga „za wszystkie zniewagi ostatnich miesięcy”. To straszne, bo wedle wiarygodnych informacji z bożego dworu, kolega bóg rzeczywiście ciężko to wszystko przeżywa, te napaści, napady, te bluzgi i niegodziwości i cały czas jedzie na psychotropach. Trzymamy za niego kciuki, niechaj chłop nieco nam jeszcze pociągnie.
A dlaczego był to spęd tylko mężczyzn?
Tu znów Robuś otworzył nam oczy i wyłuszczył prawdę. Otóż to mężczyźni powinni brać odpowiedzialność za własną religię, ojczyznę i rodzinę, stawać do cywilizacyjnej walki. „Każdy mężczyzna, który dba o boże wartości, potrafi w takim miejscu się pojawić i powiedzieć: „Non possumus”. Nie pozwolimy, by środowiska antychrystusowe podążały drogą rewolucji, na którą się nie zgadzamy. To też pewna manifestacja przywiązania do tradycji i wiary”.
Przepraszam za ten może przydługi cytat, wiem że to tylko bełkot, ale może zainteresuje lekarzy, bo po jego analizie prędzej i dokładniej zdiagnozują stan pacjenta. Wedle mnie stan jest krytyczny, ciężkie i nieodwracalne upośledzenie, ale ostatnie zdanie należy oczywiście do psychiatrów.
I proszę mnie prowokacyjnie nie pytać w komentarzach jak na imię ma mąż Bąkiewicza bo nie wiem o czym mówicie a poza tym nie zaglądam mu pod kołdrę, choćby z estetycznych powodów. Nieliczne żony pozostałych zostały w domu. Miały być uczesane, umalowane, podmyte i gotowe, z puszka zimnego piwa w dłoni oczekiwać przybycia pana. 🕷
PS — Znajomi zeznają, że policja gdzieś tam jednak była, bo nawet zdarzyło się, że zatrzymała samego pana Jezusa rozpostartego na krzyżu. Prawdopodobnie chodziło o to, że gość przyjechał z Izraela a nie przeszedł koniecznej kwarantanny i nie chciał okazać dokumentów. Plutonowy dowodzący patrolem trzymającym w kotle Jezusa, miał też obiekcje do niestosownego jego zdaniem odziania obywatela Jezusa. Zbyt skąpe, zbyt prowokujące. Ponoć odmówił przyjęcia mandatu i został odwieziony na posterunek w Mińsku Mazowieckim. No cóż, może tak było, może nie, ja w każdym razie tego nie widziałem.
Chyba „Droga krzyżowa katolicko-narodowo-komunistycznych bojówek ultrafaszystowskiego PiSlamu”
PolubieniePolubienie
Nie ma ratunku, dla tej krainy.
PolubieniePolubienie
Najważniejsze, że po wszystkim poszli na kebaba.
PolubieniePolubienie