Wielu z nas, także ja, buntuje się przeciwko nowych ograniczeniom. Szczególnie irytują te obowiązkowe teraz maseczki i tylko maseczki, bo wydaje się to być dość dęte. Nie bardzo wiem, czym różni się bawełniana maseczka z supersamu (dozwolona), od chociażby bawełnianego buffa czyli tzw komina (niedozwolony). To znaczy wiem czym się różni: maseczka ma troczki, których nie ma buff. Ot, cała różnica.
Nasza niechęć, w tym i moja, do tych nagle znów cudownych maseczek bierze się przede wszystkim z nieufności. Tak, Moi Drodzy, nie ufam tej władzy jak psu a w związku z tym nie mam żadnej pewności, czy aby ten ruch z maseczkami, to nie jakiś kolejny prostacki dil pod stołem. Nie mam ani krzty pewności, czy jakiś koleś ministra, albo pociotek premiera, albo fryzjerka i dobra koleżanka żony wicepremiera, lub inny instruktor, czy handlarz używaną bielizną, nie ma na zbyciu paru milionów bezużytecznych dotąd maseczek, które chciałby szybko spieniężyć, dzieląc się oczywiście sprawiedliwe zarobkiem z tymi którzy mu pomogą.
To oczywiście tylko gdybanie, ale powiedzmy szczerze: ta władza i ten nie-rząd, przyzwyczaiły nas już do tego, że jak nie wiadomo o co chodzi, to o kasę chodzi. Przekręty mają oni zakodowane w genach.
Przecież doskonale zapewne pamiętacie, że wiosną ubiegłego roku, na początku pandemii, ówczesny minister, lekarz i profesor Szumowski, z całą powagą mówił, że maseczki są nie dość że nieskuteczne, to jeszcze niebezpieczne dla naszego zdrowia i życia. Ile trzeba było czasu? Tydzień, dwa, kiedy nagle maseczki stały się obowiązkowe, zapewne dlatego, że instruktor narciarski i koleś owego ministra, miał ich parę wagonów na zbyciu. I wszyscy godziwie zarobili, wszyscy byli szczęśliwi. Zakładam, że możemy mieć do czynienia z podobnym scenariuszem. Może te nieszczęsne kominy i przyłbice psują mateczkowy biznes szwagra? Tak to na pierwszy rzut oka wygląda.
Nieufność do tej władzy jest tak wielka, że każda jej decyzja, każda bez wyjątku jest z zasady podejrzana i obarczona ryzykiem przekrętu. Więc jeśli teraz każą mi nosić maseczki i tylko maseczki (także na zewnątrz, co jest – przyznają to sami lekarzy – mega absurdem), to kontestuję to nie dlatego, że w dupie mam swoje zdrowie, tylko przede wszystkim dlatego, że nie zamierzam napychać kabzy jakiemuś spryciarzowi skoligaconemu z jakimś sprzedajnym, chciwym ministrem. Nadal więc chronił się będę dobrej jakości buffem, na dodatek podwójnie złożonym. I nie za bardzo obawiam się mandatu. 🕷
Myślę, że z tymi maseczkami to chodzi o to, żeby ta bariera oddzielająca nas od świata była skuteczna, żeby szczelnie przylegała i możliwie dobrze wyłapywała to, co wydostaje się z naszego organizmu. Mówiąc szczerze, jestem za noszeniem maseczek dobrej jakości póki całe to wariactwo z pandemiami i kolejnymi falami się nie skonczy.
PolubieniePolubienie
Problem w rym ze większość jeśli nie wszystkie popularne (bo tanie) maseczki nie przylegają szczelnie do twarzy (pomijam niedbałość i nonszalancję). A już widzę Polaków kupujących maseczki wysokiej jakości po mniej więcej 70 zeta za sztukę
PolubieniePolubienie
może państwo powinno refundować takie zakupy? choćby tak jak niemcy to robią?
PolubieniePolubienie
Tylko że a) w Niemczech szmaty na wolnym powietrzu NIE SĄ PRZYMUSOWE. Generalnie w większości Europy nie są (poza Polską tylko we Włoszech); b) „państwo” niczego nie zrefunduje, bo „państwo” nie ma własnych pieniędzy tylko te, które zabierze tobie, ergo tak czy inaczej zapłacisz z własnej kieszeni za to, że się udusisz. A jeżeli naprawdę uważasz, że chodzi o jakiekolwiek względy zdrowotne i że „to wariactwo” kiedykolwiek się skończy, to gratuluję naiwności. W krasnoludki też pewnie wierzysz.
PolubieniePolubienie
…i w świętego Mikołaja.
PolubieniePolubienie
Na poczatek dostaliśmy po 3 darmowe maseczki FFP2 w aptece, a przed paru tygodniami przyszly czeki od rzadu: dwa razy po sześć maseczek (placisz 2 x 2 euro). Niektóre apteki oferuja nawet klientom, którzy przyjda do nich z czekami, darmowe maseczki.
PolubieniePolubienie