Przez co najmniej 25 lat, ksiądz o wyjątkowo adekwatnym nazwisku Dymer, dymał dzieci na różne sposoby i nikt nie był w stanie niczego z tym zrobić, niczemu zapobiec. Z uporem, wręcz perfekcyjnie, chronili go biskupi a współuczestniczyli w tym ponoć politycy PiS.
Ponieważ dzieje się to wszystko w Szczecinie, czyli heimacie wielce pobożnego i wpływowego Joachima Brudzińskiego, to pozwolę zapytać się tak przy okazji, czy pan poseł o tym wiedział, czy w tym procederze uczestniczył, tzn. chuchał na Dymera i otaczał go opieką, czy może jak zwykle to u nich bywa, jak pod dupą ogień się pali, nic nie wiedział, nic nie słyszał i nic nie widział. Bo plotki coś tam sugerują, ale wolę pytać nim cokolwiek napiszę. Nie licząc jednak na jakąkolwiek odpowiedź, ciągnę temat dalej.
Czyli wreszcie stał się cud, po tych niezliczonych latach ktoś uwierzył jednak, że Dymer to dzieciodymacz. Ale jest to cud nie tak znów cudowny, rzecz można nie do końca spełniony. W zasadzie to są nawet dwa cudy. Bo cud pierwszego stopnia polega na tym że… odwołano go z funkcji dyrektora Instytutu Medycznego w Szczecinie, a cud drugiego stopnia polega zaś na tym, że go tylko odwołano, zamiast ze skutkiem natychmiastowym wsadzić do kicia. To, że nie siedzi to naprawdę cud. Powinien dymać w kiciu całe lata, do końca swego wrednego życia i być dymanym. Tak dla zasady i w odwecie.

No i co teraz się stanie? Nic się nie stanie. Zgaduję, że zgrabnie go gdzieś ukryją, albo wyślą w ramach pokuty do jakiejś Ghany, albo innej Ugandy, żeby winy swe odkupił pracując w przytułku dla … bezdomnych dzieci. Tam będzie mógł dalej molestować i ruchać, ale już bez wścibskich mediów i innych natrętów, wtykający nos w nie swoje i wybitnie intymne sprawy.
Tak kościół rozwiązuje problemy z pedofilami, tak pedofile u władzy kryją swoich najwybitniejszych pedofilów. Do Dymer pracował też przez lata w katolickich szkołach i ośrodkach wychowawczych, więc kto wie czy aby świeżego mięska nie podrzucał swym zgłodniałym i śliniącym się szefom. Są więc teraz zobowiązani jakoś mu się za tę posługę odwdzięczyć. Zaznaczam jednak, że to tylko takie niezobowiązujące, nic nie znaczące domysły, kreślenie różnych możliwych scenariuszy, bez jakichkolwiek znamion pomówienia.
Dalszy scenariusz jest mało skomplikowany: znów różni tacy pokrzyczą przez tydzień, góra dziesięć dni, a potem sprawa jak wszystkie inne przyschnie, zostanie wyciszona i skazana na zapomnienie.
A tak propos… czy Dziwisz (też dość adekwatne do sytuacji nazwisko, bo ciągle się gość dziwi, że w kościele jest jakaś pedofilia), więc czy on to już siedzi, chociażby na krześle przed prokuratorem, czy dalej miętosi i tarmosi swojego włoskiego kamerdynera? 🕷
✦
☞ UPDATE
No patrzcie jaki z tego Dymera okazał się cwaniaczek. Wymknął się, wyszedł po angielsku tylnymi drzwiami. Od plot aż huczy, miedzy innym, że go bracia w wierze i członkowie klubu o podobnych upodobaniach zgładzili, bo w pewnych sytuacjach milczenie jest złotem. Jak było tak było.
Dołączył teraz do zboczeńców rezydujących w Domu Pana, trafił bez wątpienia pod opiekuńcze skrzydła ducha świetego Jana Pawła II, który zadba o jego los, przytuli i po głowie pogłaszcze. Napewno znajdzie też wspólne tematy do rozmów i dyskusji z biskupem Wesołowskim, albo nawet z samym Macielem, który gdzieś tam się pęta, najpewniej jak zawsze blisko Karola, któremu przecież tyle zawdzięcza. Se chłopaki teraz pomolestują już zupełnie bezkarnie, bezbronne aniołki, które co najwyżej bezradnie mogą sobie potrzepotać skrzydełkami. Bo nawet sam ojciec bóg ma nieczyste sumienie, a są tacy którzy mówią, że i on też sobie nie odmawia jak się okazja przydarzy. W każdym razie jakby nie patrzeć Dymer zrobił nas w trąbę, wydymał nas, nie dał szansy na zemstę.
Jak myślicie, czy też zostanie świętym?
To ostatnie zdanie powinno chyba brzmieć „miętosi swojemu włoskiemu kamerdynerowi”, chociaż czasami tak zaskakujące są to układy, że dopóki zainteresowany nie zajmie stanowiska w sprawie, nic nie wiadomo na pewno. W każdym razie pan kardynał wygląda na takiego, który lubi być miętoszony. Ale to jest zdanie tej gorszej połowy Polski, tej zupełnie animalnej, gorszego sortu.
PolubieniePolubienie
Kluczowe słowa : świadomość bezkarności.
PolubieniePolubienie
Dymer odszedł do „domu pana” (czyżby tak katolicy określali piekło?), to wiadomość z dziś. Fuj jego pamięci, odszkodowania jego ofiarom, a uczciwy proces chroniącym go przełożonym i prokuratorom.
PolubieniePolubienie
No i mamy kolejnego świętego.
PolubieniePolubienie
Czyli zadziałała opcja „na Wesołowskiego” który tez po krótkiej a szybkiej ‚zmarł”w Watykanie /a ile jeszcze ich było./
Jak tak dalej pójdzie to nie będzie miał kto „głosić” i „sprawować” bo w Seminariach cieniutko
PolubieniePolubienie
Aż miło popatrzeć, jak zacnie kościółek radzi sobie z problemami, szybko i konkretnie. Liczą na ciszę w eterze. Ze przycichnie i będzie można dalej robić swoje. Wczoraj potępił prymas, a dziś już koleżka zupełnie potępiony. Po co komu proces, szarganie świętego imienia Kościółka, odszkodowania itp duperele. Zamiecione i alleluja, byle do przodu.
PolubieniePolubienie
Wiadomo, że chciano go uciszyć – i z tego powodu szkoda, że już poszedł do piekła. Mógłby wiele ciekawych rzeczy opowiedzieć.
Ale z drugiej strony, może to będzie jakaś przestroga dla pedofilów – tak właśnie kończą: otruci przez własnych „braci”.
PolubieniePolubienie
Ale co se poruchAŁ TO JEGO.
PolubieniePolubienie
Ciekawe czy Kempa wpadnie z wieńcem
PolubieniePolubienie
Kympa jest zajęta obroną czci własnej na brukselskich salonach.
PolubieniePolubienie