KULTURA&MEDIA

Jak ze strachu popuściła w majty Rzeczpospolita

Mówią, że to afera, ale gdzie tam. Wielka mi afera. Jeden gość coś napisał, tak soczyście dość, prosto z trzewi, drugi to zamieścił w zarządzanej przez siebie gazecie, a potem szybciutko tekst usunął, bo ktoś go najzwyczajniej w świecie opierdolił i zapewne pogroził palcem. Majtki mokre, mocz ścieka po nogach.

Afer, aferałek, towarzyskich skandali tego typu, mamy bez liku, nikt nie jest w stanie tego zliczyć, ani tym bardziej czymś takim się przejmować. Natomiast ciekawy jak zwykle jest pewien mechanizm, który zazwyczaj działa w takich przypadkach. O tyle ciekawa to sytuacja, że cały spór dotyczy dużego dziennika o pewnej jednak renomie i wielkiego koncernu w tle, który szasta kasą na lewo i prawo, bez opamiętania wręcz, a jak szasta kasą, to znaczy, że wszystko może.

Oto Michał Romanowski, prawnik, adwokat, radca prawny i profesor nauk prawnych Uniwersytetu Warszawskiego, pisze dla Rzeczpospolitej tekst, w którym daje popalić Orlenowi, oraz osobiście Dyzmie Obajtkowi za przejęcie gazet Polska Press. Nie wnikając w szczegóły, teza zasadnicza brzmi: deal jest nieważny z mocy prawa, bo nie leży to w zakresie działalności koncernu (wedle mnie zarzut chybiony) a poza tym – to akurat rzecz zasadnicza i zarzut trafny – Orlen nie dopełnił obowiązku poinformowania akcjonariuszy o planowanej inwestycji i nie uzyskał ich zgody. Rzepa zamieszcza to na swojej stronie, ale redaktor naczelny portalu Szymanek, nie zdążył jeszcze kawy dopić, kiedy dostał rozkaz by wszystko natychmiast usunąć.

❗️[Tu istotna uwaga: może zniknął on ze stron Rzepy, ale przecież w internecie nic nie ginie, więc ciekawi mogą wywody Romanowskiego przeczytać TUTAJ, lub w razie kłopotów udostępniam Wam go TUTAJ w formie sformatowanego tekstu pdf]

Naczelny Rzepy z naczelnym portalu, czyli Boguś z Czarkiem, wydali też coś na kształt oświadczenia, w którym czytamy:

„tekst prof. Romanowskiego prócz kwestii merytorycznych, co do których w pełni się zgadzamy, zawierał wątki ad personam wobec prezesa Orlenu, które nieco odstawały od style book Rzeczpospolitej. Uzgodniliśmy z profesorem, naszym stałym i cenionym współpracownikiem, że w tej wersji tekst z naszych stron zniknie”.

Rozśmieszył mnie nieco ten „style book” ale niechaj im tam będzie, w sumie to bez znaczenia, bo ważniejsze jest coś innego. Oto autor feralnego tekstu, reagując na oświadczenie zeznaje, że nie jest prawdą, iż cokolwiek z nim „uzgadniano„. Nic nie uzgadniano, tylko poinformowano i koniec dyskusji, co stanowi może i drobną, ale jednak istotną różnicę.

Skracając i pomijając inne szczegóły, tak naprawdę w całej tej historii chodzi o to, że mamy do czynienia z klasyczną sytuacją, kiedy ktoś tupnie nogą a ktoś inny ze strachu wczołguje się pod dywan, cenzurując przy okazji samego siebie. Pocieszające to nie jest, pouczające jak najbardziej, obalając przy okazji mit wolnej i niezależnej prasy, przynajmniej w przypadku niektórych, pozujących na niezależność, ale jednak dołujących gazet, a więc zmuszonych do podejmowania samobójczych czasem wizerunkowo ruchów.

Ale to nic nowego. W państwach autorytarnych, takich jak od pewnego czasu Polska, media poddane są naciskom ze strony władzy i działa tu prosta zasada: „my pozwolimy wam istnieć, o ile oczywiście wasza krytyka naszej polityki będzie rozsądna i możliwa przez nas do przyjęcia„. Więc te „niezależne” media się układają jak mogą, a raczej jak muszą, co w popularnej coraz bardziej terminologii nazywa się nie bez racji „polsatyzacją mediów”.

Przyjmując obowiązujące zasady gry, stają się tym samym mediami koncesjonowanymi, czyli akceptowanymi przez władzę, a w związku z tym mogą liczyć na ochronę swojego biznesu, dopóty, dopóki ktoś z pociotków lub kumpli premiera albo ministra, chcąc się uwłaszczyć przed szykującą się zmianą władzy, nie zapała ochotą, by je przejąć. Wtedy będzie mniej więcej tak jak z bankiem Czarneckiego. Zakładam więc z dużą pewnością, że pan Hajdarowicz w takim układzie właśnie funkcjonuje. a ponieważ naczelny nie pomyślał i się wychylił z tą nieszczęsną publikacją, więc należało wszystko jak najprędzej odkręcić, licząc że Obajtek ma dobry humor i się nie pogniewa.

Natomiast na marginesie tej historyjki należy zauważyć, że cała ta orlenowska inwestycja w Polska Press ma na celu jedynie utrzymanie przy życiu poprzez dotowanie, zaprzyjaźnionych dupolizów. Bo przecież nikt normalny nie kupi dajmy na to „Gazety Pomorskiej”, o której będzie wiadomo, że to przekupna tuba propagandowa psiej władzy, poza rzecz jasna zmuszanymi do prenumerat pocztami, urzędami, czy państwowymi firmami. To taki dość prosty układ zamknięty: Orlen od dziś będzie wydawał gazety, które następnie sam w dużych ilościach będzie kupował

Poza tym z tym kupnem to wedle mojej wiedzy i przypuszczeń było tak, że Polska Press, a w zasadzie ich właściciel Verlagsgruppe Passau, to w sumie niewielki, żeby nie powiedzieć mizerny dość biznes. Chce więc zarabiać jakieś pieniądze, pozbywając się nierentownego balastu. Długo szukali, aż wreszcie trafili na wymarzonego jelenia, czyli Orlen właśnie, który ie zastanawiając się wielokrotnie przepłacił, nabywając kupę upadającej i niestrawnej makulatury. Ale Dyzma Obajtek uważa się za biznesmena i robi biznesy, mimo, że nie mają one nic wspólnego z rachunkiem ekonomicznym.

Powiedzmy sobie też szczerze: gdyby Niemcy naprawdę z pomocą tych sprzedanych teraz gazet realizowali tu jakieś ważne interesy, w tym także polityczne, to nigdy by tych gazet nie sprzedali. No, ale wytłumaczcie to naszym geniuszom od wstawania z kolan. 🕷

1 komentarz dotyczący “Jak ze strachu popuściła w majty Rzeczpospolita

  1. Anonim

    Nie ma niezależnych mediow. Wszystkie sa w jakis sposob zależne, choćby od widzimisie właściciela

    Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.

%d blogerów lubi to: