SZUM&POCHODNE

Najazd na zajazd

Znacie tę historię, bo ciągle o niej głośno. Granatowi wpadli do pewnej knajpy w Cieszynie, bo właściciel uznał, iż koniec tej parodii i bezpodstawnego gnębienia legalnego biznesu, i albo jego knajpa będzie działała, od teraz, albo za chwilę zdechnie. On, jego rodzina i cały jego biznes. To prosta i zrozumiała kalkulacja

Obywatelski donos spowodował, że w knajpie w tempie wprost ekspresowym pojawiła się horda granatowych, usiłując wyegzekwować bezprawne w sumie prawo. W skrócie mówiąc skończyło się zdaje tym, że klienci wyprosili granatowych z lokalu, a ci jak ostatnie pizdy warowali potem na dworze przed swoimi sukami w liczbie – jak policzono – dziesięciu, nie wiedząc o dalej robić. Nie wiem jaki jest lub będzie ostateczny finał tej historii, ale mam nadzieję, że pomyślny dla właściciela lokalu, choć w sumie w tym momencie nie to jest dla mnie najistotniejsze.

Najistotniejszy jest tu pewien mechanizm. Otóż podejrzewam, że gdyby ta restauracja należała do jakiegoś prominentnego członka tamtejszego PiS, to policja, znaczy się granatowi, przyjechaliby zapewne za kilka godzin od przyjęciu zgłoszenia, kiedy knajpa byłaby już zamknięta na cztery spusty. W meldunku, ten najinteligentniejszy z patrolu napisałby, że donos się nie potwierdził, bo lokal zgodnie z wytycznymi rządu był zamknięty. Nie doszło więc do jakiegokolwiek złamania prawa. To nie tylko prawdopodobny scenariusz, ale na sto procent pewny.

Przypomina mi się tutaj podobna nieco historyjka bodaj z Tarnowa, kiedy to ktoś złożył na policji donos, że w pobliskim kościele, zamiast – nie pamiętam – dozwolonych z racji metrażu 15 czy 20 wiernych, tłoczy się i o siebie ociera osób najmniej 70. Granatowi zgłoszenie przyjęli, ale… nie przyjechali na interwencję. Może zjawili się później, godzinę, dwie, albo trzy po owej mszy, no ale wtedy oczywiście wszystko było w porządku. Nie wykluczam zresztą, że wcześniej do klechy zadzwonili i uprzedzili, że jest donos i będą musieli do niego wpaść, ale dają mu czas, żeby wszystko posprzątał. No i piwko niech mrozi. Ponoć to częsta praktyka stosowana wobec zaprzyjaźnionych i uprzywilejowanych.

Nie wspominam już tu o słynnych sprzed paru tygodni urodzinach u Tadka w Toruniu, gdzie w kościele stało, siedziało obok siebie i się obściskiwało, w chuj dużo kacyków różnego autoramentu, z czego połowa oczywiście bez masek. I nie dość, że nikt z granatowych nie śmiał interweniować, to jeszcze potem, już po zawodach i jasełkach, nawet nie pierdnął, żeby wyciągnąć jakiekolwiek konsekwencje. Uznano, że nie doszło do złamania prawa! No takie jak widzicie w kaczym kraju obowiązują zasady. Jeden ustosunkowany chuj może czuć się bezpiecznie, inny szary, urabiający sobie ręce obywatel, to wróg publiczny numer jeden.

Te pozamykanie restauracji jest kompletnie niezrozumiałe z jeszcze jednego, wedle mnie dość istotnego powodu. Otóż zarówno knajpa jak i kościół, to miejsca gdzie serwuje się pewnego rodzaju strawę, duchową lub kulinarną (swoją drogą to też radość dla ducha), plus i tu i tu… konsumuje się alkohol. Pomóżcie mi więc zrozumieć, dlaczego jeden rodzaj knajpy, powiedziałbym mordowni nawet, może być otwarty i można tam bez przeszkód konsumować, zaś ten drugi rodzaj jest już zakazany, musi być zamknięty a drzwi najlepiej zabite deskami? Niebezpieczeństwo jakieś? Bzdura, bo jeśli przyjmiemy, że w otwartych kościołach ryzyko zarażenia się jest znikome i dlatego są otwarte, to w otwartych restauracjach ryzyko to wcale nie jest wyższe, a nawet sądzę, że jest zdecydowanie niższe.

Oczywiście przypadek z Cieszyna to nie jakiś wyjątek, bowiem otwierających się mniej lub bardziej oficjalnie knajp jest coraz więcej. Ludzie muszą po prostu z czegoś żyć, a żyć nierealnymi i pustymi zazwyczaj obietnicami Morawieckiego za bardzo się nie da.

Sam parę dni temu bylem na imieninach Danuty, w jednym z warszawskich lokali, gdzie goście dyskretnie wchodzili tylnym wejściem i raczej się bawili, acz z oczywistych powodów niezbyt hucznie. Nic mi nie wiadomo żeby ktoś się rozchorował, no chyba, że z przejedzenia. Właściciel knajpy, dość znanej nota bene, żyje teraz z takich między innymi eventów, organizowanych jednak tylko dla wtajemniczonych. Tym bardziej, że lokal nieco na uboczu, odsunięty od ulicy, no i na szczęście nieliczni sąsiedzi to nie jakieś chuje, skurwieni pisowscy donosiciele. Może kokosów z tego nie ma, ale póki co pozwala jako tako trwać.

No i takie jest to życie z covidem. Wszyscy kombinują, bo widzą, że rząd nieustannie kombinuje, żeby ich za wszelką cenę wyruchać. 🕷

2 komentarze dotyczące “Najazd na zajazd

  1. Anonim

    Kacze państwo wykończy nas wszystkich

    Polubienie

  2. ka-mi-la789

    Cofnęliśmy się o równe stulecie, do czasów prohibicji. Nawet własnych speakeasies się dorobiliśmy. Naród od niepamiętnych czasów tęskni do Hameryki, to mu WAAADZA Hamerykie zrobiła.

    Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.

%d blogerów lubi to: