ŻYCIE

Aborcja zła a czasem dobra

W Argentynie aborcja legalna do 14 tygodnia, to już pewne. a w biskupich ociekających złotem pałacem smuta. Kościół argentyński, tak jak i polski i jak każdy inny, interesuje się tylko i wyłącznie życiem nienarodzonych. Potem traci już zainteresowanie.

Polskie kobiety z pewnością mogą zazdrościć Argentynkom i póki co marzyć jedynie, że w tym naszym kraju ortodoksyjnych i autorytarnych buców, też kiedyś dojdzie do przełomu, nie tylko w kwestii aborcji, ale także eutanazji (nota bene Hiszpania właśnie ją dopuszcza).

Jeśli ktoś mnie zapyta, czy jestem zwolennikiem aborcji, to odpowiem, że tak, jestem a i owszem, ale jednocześnie jestem zdecydowanym przeciwnikiem aborcji jako najpopularniejszej metody antykoncepcyjnej. Niestety antykoncepcja jako taka, w Polsce coraz częściej postrzegana jest jako czyn wręcz kryminalny. Jak tak dalej pójdzie i jak dalej będziemy tolerować takich kutafonów jak ci z Ordo Iuris, to za chwilę posiadanie prezerwatywy będzie tak samo ścigane i karane, jak posiadanie grama marihuany. To jest pojebany kraj, niby w Europie, ale coraz głębokiej w dalekiej Azji.

CZY ABORCJA JEST ZAWSZE ZŁA?

Niekoniecznie. Jestem zwolennikiem poglądu, że czasami jest zbawienna, lub mogłaby być zbawienna, gdyby ktoś w porę podjął odpowiednią decyzję. Pozostając jeszcze na chwilę w Argentynie, rzec można, że jedna rozsądna decyzja, w 1895 roku, mogła by uchronić ten kraj od gagatka Juana, po tacie Perona, zaś w sąsiednim Chile, felczer amator mógłby uwolnić panią Aveline Ugarte Martínez-Pinochet, od brzemiennej w skutki ciąży.

Idźmy dalej.
Gdyby Klara Pölzl okazała się przewidującą i odważną kobietą, miała szósty zmysł, to gdzieś w drugiej połowie 1888 roku by się wyskrobała, a wtedy w kwietniu 89 nie urodziłby się jej syn Adolf. Świat parędziesiąt lat później byłby zdecydowanie lepszy. A taka Katarzyna Geładze…mogła się wyskrobać w 1878 roku. Nawet koniecznie powinna się wyskrobać. Nie byłoby wtedy na świecie jej syna Josifa Wissarionowicza Dżugaszwili i widzę same wynikające z tego plusy. Zresztą wcześniej powinna zrobić to samo Maria Aleksandrowna z domu Blank po mężu Uljanow. Skrobaneczka gdzieś we wrześniu 1869 i po Włodku by było. Nie mówcie mi, że świat dzięki temu nie byłby lepszy. Byłby. Vivat aborcja!

Kogo by tu jeszcze pogrzebać? No powiedzmy taki Maciel Degollado. Gdyby latem 1919 roku jego mamusia się przezornie wyskrobała, ten chuj i zboczeniec nigdy by ujrzał świata, a wiele dzieci z jego powodu by nie cierpiało. Co prawda Wojtyła nie miałby później swojego najlepszego kumpla i hojnego sponsora, ale zapewne znalazłby sobie kogoś innego, niewykluczone, że podobną bestię do których miał ewidentną słabość. Ale powiedzmy sobie szczerze, nie wszystkie bestie da się zawczasu, przezornie wyskrobać.

Można snuć w nieskończoność takie opowieści, wymieniać nazwiska niebezpiecznych degeneratów (Franco, Mussolini, Amin, Pol Pot…, niektóre bliźniaki) mających wpływ na losy całej ludzkości, co rzecz jasna jest koronnym i bezdyskusyjnym argumentem na to, że aborcja jakkolwiek zła, jakże często mogłaby być jednak zbawieniem. Zresztą jaką mamy pewność, czy aby dzięki iluś tym dzisiejszym aborcjom, nie uratowano przypadkiem świata przed pojawieniem się w niedalekiej przyszłości jakoś kolejnego dyktatora, mordercy i degenerata? 🕷

2 komentarze dotyczące “Aborcja zła a czasem dobra

  1. sugadaddy

    Przydałaby się taka jedna podwójna aborcja w nie tak odległej przeszłości.

    Polubienie

  2. Anonim

    Też uważam że jesienią 1948 pewna Polak o imieniu Jadzia powinna zrobić to czego niestety nie zrobiła. Jakaż inna, piękniejsza byłaby teraz Polska.

    Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.

%d blogerów lubi to: