WIARA / KU KLUX KLER

Demitologizacja. Początek upadku

Wreszcie zaczynają padać słowa na które czekałem (nie tylko ja zapewne) od lat, wierząc, że kiedyś muszą paść. Bo nie przyjmowałem do wiadomości, że jesteśmy aż takimi idiotami, że Polacy, a przynajmniej ich znacząca większość, aż tak dała się nabrać na tę wydmuszkę pod tytułem JPII. Wietrzą się teraz powoli nasze zaczadzone głowy, Wojtyła przestaje być cool.

Na tej coraz bardziej pokracznej i komicznej postaci, pojawiły się wyraźne rysy, za nimi idą pęknięcia, coraz bardziej widoczne, i jak dobrze pójdzie to ta anachroniczna postać ze spiżu rozpadnie się na drobne kawałki.

O Wojtyle dowiadujemy się ciągle nowych rzeczy, bo zmowa milczenia przestaje już działać. Można zaryzykować tezę, że wszyscy ci pedofile kościoła, postacie diaboliczne i wyjątkowo obrzydliwe, jedną wszak mają zasługę: uruchomili pośrednio przynajmniej proces demitologizacji Karola. Zainteresowani i zaniepokojeni ich wyczynami zainteresowaliśmy się też rolą jaką w całym tym procesie pedofilenia kościoła odegrał Jan Paweł II.

Dożyliśmy więc czasów, kiedy wreszcie padają słowa prawdy. One zastępują całe te dotychczasowe pustosłowie, te wiernopoddańcze, nie mające pokrycia w rzeczywistości frazesy. Już można powstać z kolan! To o czym cała Europa i cały świat napomykały od lat, wreszcie dociera do Polski a zadurzeni i zaczadzeni „Wielkością Wielkiego Polaka” odzyskują przytomność. Następuje przyspieszona dekompozycja mitycznej postaci. Ten proces trwa i nie da go się ani zatrzymać. Skończyła się zmowa milczenia.

O tym kim był Wojtyła, co sobą reprezentował i do czego doprowadził, w obszernym wywiadzie mówił ostatnio profesor i były ksiądz Stanisław Obirek. Oto zaledwie kilka fundamentalnych kwestii wartych uwagi. Jeśli uznamy, że kościół to korporacja, wówczas powstaje pytanie o styl w jakim Wojtyla zarządzał tą korporacją. Odpowiedź jest jedna: był to styl menedżerski czysto nadwiślański, pszenno-buraczany, czyli autorytaryzm, pełna kontrola i zamordyzm.

„Jako szef był twardy w kontrolowaniu własnego personelu i strasznie wrażliwy na jakąkolwiek krytykę. Nieprawdopodobnie pamiętliwy. Wymuszał posłuch, żeby utrzymać w kościele konserwatywną doktrynę. Jak tylko został papieżem w 1978 roku, to już po paru miesiącach mnóstwo energii skierował na ściganie Hansa Künga, który dla mojego pokolenia był gwiazdą otwartej teologii katolickiej. Studiowałem wtedy filozofię u jezuitów w Krakowie i strasznie mnie to zdołowało. Künga pozbawiono prawa nauczania teologii w grudniu 1979 roku, jeszcze przed pojawieniem się w Watykanie Ratzingera jako szefa Kongregacji Nauki i Wiary. Ratzinger dopiero w 1981 roku przyjechał do Rzymu i wtedy został „rottweilerem Wojtyły”. Jak zaczęła działać ta dwururka, to skuteczność odstrzeliwania wszystkich kreatywnych i ciekawych nurtów w teologii światowej bardzo wzrosła. Świetnie obaj działali, błyskawicznie i precyzyjnie”.

Kluczem do kariery w tej wojtylej korporacji, było przede wszystkim pochlebstwo, oraz absolutna, bezkrytyczna akceptacja doktryny konserwatywnej, będącej specyficznym zestawem zainteresowań. Antykoncepcja, aborcja oraz celibat, czyli w skrócie dupa i okolice, to przede wszystkim interesowało Wojtyłę i jego pomazańców. Następnie ten „intelektualny prąd” gładko spływał w dół, do biskupów, księży i kleryków i stawał się obowiązującą zasadą.

W seminariach za Wojtyły zaczął obowiązywać ten sam model: bierny, mierny, ale wierny. Zaliczasz zestaw kontrolny – piątka. Plus zamordyzm, czyli śledzenie i donoszenie na siebie nawzajem. Monarchia absolutna, ale nie oświecona. I są efekty. Mechanizm awansu w tak zarządzanej korporacji jest negatywny. (…) Proszę spojrzeć na stukilkudziesięciu polskich biskupów. Proszę mi wskazać jakąś charyzmatyczną postać, która się wyróżnia w jakiejkolwiek dziedzinie. Czy któryś z nich powie coś ważnego, napisze coś interesującego? Cokolwiek? Tak zostali wytresowani. Mamy tu prosty efekt kilkudziesięciu lat kościoła kształtowanego przez Wojtyłę, Dziwisza, Kowalczyka, Glempa, Gulbinowicza, Głódzia. Mamy całą galerię postaci, których jedynym atutem była bezgraniczna wierność, oddanie i podziw dla Wojtyły. Plus obsesja na punkcie moralności dla innych. (…) Jak pada nazwisko jakiegoś hierarchy, który za Wojtyły zrobił karierę, to niech pan sprawdzi, jakie tematy on porusza. „Dupa i okolice”. I ja się z tym niestety muszę zgodzić”.

Idźmy dalej, bo warto to mieć z tyłu głowy nim do zestawu lektur szkolnych wprowadzi się jeszcze więcej wypocin tego geniusza

„Wojtyła jest uznawany za wielkiego intelektualistę, ale od kiedy został papieżem, promował model antyintelektualny. Do szpiku przeniknięty obsesją doktryny niepoddanej krytycznej uwadze. I te trzy tematy [antykoncepcja, aborcja, celibat] świetnie się nadawały na coś w rodzaju strażnika doktryny. Plus jeszcze temat czwarty: kapłaństwo kobiet. Też nie wolno było tego ruszać. Kiedy pisałem, że koncentrowanie się Watykanu na zwalczaniu tego typu odchyleń jest głupie i ograniczające, że to świadczy o antyintelektualizmie, to zawsze byłem zakrzykiwany. „Przecież Jan Paweł II to wybitny filozof”. „Przecież to architekt wspaniałych dysput naukowców w Castel Gandolfo”. Fizyk Stephen Hawking podczas jednej z tych dysput został pouczony przez Wojtyłę, żeby za bardzo przy początkach świata nie majstrował. „Nie wolno zaglądać Panu Bogu w kalendarz”. Hawking na to: „No ale właśnie to mnie ciekawi”.Hawking po tym wszystkim powiedział: „Dobrze, że nie żyję w czasach Galileusza, bo podobnie bym skończył”.

Kłopotliwy spadek

„Franciszek cały czas zmaga się z fatalnym stanem, w jakim zostawił Kościół Wojtyła. Jak się spojrzy na kolejne episkopaty i przekleństwo krycia pedofili, to wygląda jak domino. Tu, tu i tu – wszędzie to samo, kolejne miejsca, gdzie się powtarza schemat tolerowania najgorszych przestępstw seksualnych. Bo taki był za Wojtyły mechanizm korporacyjnego awansu. Oni byli trenowani do nieustannego naginania się w kwestiach teologicznych: nie wychylaj się, bo będzie źle. I tak samo się zachowywali we wszystkich innych sprawach. Cicho sza. Tak ich wyuczono, dzięki temu awansowali. (…) W 1978 roku wraz z początkiem pontyfikatu Wojtyły, zaczęło się zamrożenie wszystkiego, co twórcze. (…) Hasła mające uwodzić niekatolików, puste gesty, że niby chcemy rozmawiać, natomiast wewnątrz Kościoła obowiązywała twarda dyscyplina, a godność pracy była zerowa. Co zresztą widać po skandalach z molestowaniem, bo przecież jeśli jakiś biskup wykorzystuje swoją pozycję do uwodzenia podwładnych, czyli kleryków, to mamy brutalne podeptanie godności pracy”.

Wojtyła był najprawdopodobniej głuchy na jedno ucho, a jak było trzeba to nawet na dwa. Co zupełnie nie przeszkadzało aby minutę później słyszeć szuranie mysiej łapki w norce dwa pokoje dalej.

„Do Watykanu docierały jedynie jakieś plotki o McCarricku, więc Wojtyła nie mógł tego traktować poważnie” – czytam w polskich mediach. No ale jak to jest, że równocześnie docierała plotka o biskupie X, Y, Z, że „kwestionuje dogmat o nieomylności papieża”, albo „podważa niepokalane poczęcie” – i cała machina ruszała natychmiast. Jakiś ksiądz na zadupiu napisał przychylny artykuł o teologii wyzwolenia – zaraz śledztwo z fajerwerkami.(…) W polskim Kościele tak zresztą jest do dziś, bo tutaj najpełniej wdrożono i zakonserwowano wojtyliański styl zarządzania. Doktryna pod względem seksualnym jest ostra jak brzytwa, żadnych odstępstw, żadnych dyskusji. A jednocześnie toleruje się seksualne rozbuchanie części kleru. Niektórzy księża mają reputację tytanów seksu, ale to nie przeszkadza im w robieniu karier, bo to są ci „zdolni menadżerowie”, którzy w dodatku „odważnie krytykują aborcję i ideologię permisywizmu”, więc są słuszni, twardzi, bronią doktryny i spadku po JPII.”

Zasadnicze pytanie brzmi teraz: co dalej z tym fantem i z tym nadgniłym kukułczym jajem?

„Trzy dni po publikacji raportu redakcja „National Catholic Reporter” zwróciła się z prośbą do biskupów w Ameryce, żeby zrezygnowali z publicznego kultu Jana Pawła II. (…) Czy zostanie ściągnięty z ołtarzy? Nie sądzę. Raczej zostanie wygumkowany. (…) Byłem na paru konferencjach na temat soboru watykańskiego II i to jest zaskakujące, że o Janie Pawle II po prostu się nie mówi. Mówi się o Janie XXIII, mówi się o Franciszku, a Ratzingera i Wojtyłę się taktownie pomija. Jak się uczestników tych konferencji pyta o to w kuluarach, to człowiek słyszy, że obaj po prostu nie wnieśli niczego nowego. „Wojtyła? Nie za bardzo jest o czym mówić” – odpowiadają”

Podsumowanie: Bestia z Wadowic i jego pedofilna, chciwa mafia, to fakty z którymi musimy się jakoś zmierzyć. Wszyscy, katolicy i ci będący poza tą religią, czyli pozornie niezaangażowani, którym Wojtyła i jego „spadek” teoretycznie lata im koło pióra. Bo ten smród dotyka to nas wszystkich, niezależnie od postawy w stosunku do religii, tak samo jest odrażający i tak samo drażni nozdrza. Na razie jeszcze nie odnajdujemy się w tej nowej rzeczywistości, na razie ciągle widzimy pomniki na każdym rogu, szkoły jego imienia w każdym kwartale i ulice na co drugim skrzyżowaniu. Ale coś się jednak przelewa i pora zacząć gumkowanie, do spodu i nie ma przebacz, ale pierwsi niechaj zaczną ci, co go na te pomniki wynieśli. 🕷

14 komentarzy dotyczących “Demitologizacja. Początek upadku

  1. wiesiek

    Ja rozumiem, tylko pojąć nie mogę, co tez porabia dzis w Watykanie i jaka jest Rola Ducha Świętego w prowadzonym przez Kościół dziele ewangelizacji.
    Ja rozumiem, iz za czasów JP tenże Duch zatrzymał sie na opoce jaką był Don Stanisław.Ale dzis?
    Zabrał go z sobą do Polski.Razem z dorobkiem i relikwiami JP.?

    Polubienie

  2. Obirek nie wspomniał o kulcie maryjnym, który był głównym tematem wystąpień JP II. Jego następcy już nie podnosili tego tematu. Co także świadczy o trwałości spuścizny „św. JP II „.
    Tylko konformizmowi właścicieli mediów i dziennikarzy zawdzięczamy tak długi czas bezkrytycznego padania na kolana przed JP II. Jeden Urban i NIE nie są listkiem figowym dla „niezależności ” polskich mediów. Gdy Rzepa opublikowała materiał o Paetzu, to otrzymała mnóstwo sygnałów z całego kraju o wyczynach księży. Ówczesna „gwiazda ” A. Marszałek powiedziała w ówczesnej Trójce, że Rzepa nie jest pismem antykościelnym i tych tematów nie poruszą. I dotrzymała słowa.

    Polubienie

  3. „Urodzić się głupcem to nie wstyd. Wstyd tylko głupcem umierać”
    Erich Maria Remarque

    Polubienie

  4. sugadaddy

    Dlatego chcą nas wepchnąć z powrotem w wieki średnie – wtedy było im najlepiej.
    A swoja drogą, nie dziwię się polskiemu wtórnemu analfabecie, że kupuje cały ten groteskowy bullshit, ale jak widzę kogoś z tytułami naukowymi, kto czołga się na kolanach przed biskupem to nie mogę uwierzyć, że można mieć tak wyprany mózg.
    Przynajmniej w połowie. Przecież taki wykształciuch musiał coś w życiu przeczytać, a to zwykle wystarczy, by zrozumieć na czym polegają właściwie wszystkie religie. A tu co? Nic do łba nie weszło? Kształcony lekarz, a wierzy we wstawanie z grobów trupów? Surrealizm paranoiczny.

    Polubienie

    • wiesiek

      Przecież taki wykształciuch musiał coś w życiu przeczytać,
      No właśnie przeczytał I z historii wywiódł iz sojusz tronu z ołtarzem zawsze się jednym i drugim opłacał.Przez wieki Wiec czemu sie dziwisz

      Polubienie

  5. Ale sam przyznasz, że słowa prawdy wciąż rozbijają się o spomiędzy pośladów wyciągnięte twierdzenie, że „to JPII obalił komunę!”.
    No, może jeszcze prezes mu trochę pomagał…

    Polubienie

  6. Anonim

    Bardzo mnie ucieszył ten artykuł i obszerne cytaty z Obirka. Ciekawe ile lat musi minąć, by w rządzie RP znaleźli się ludzie, którzy odetną się od JP2. Ciekawe, czy tego dożyję? Specjalnie wielkich złudzeń nie mam, ale warto toczyć dyskusję na ten temat i publikować fakty. Może z czasem dotrą do betonowych mózgów większości polskiego społeczeństwa. I zmienią rzeczywistość. Od 1978 roku uważam, że nic tak nie cofnęło Polski w rozwoju cywilizacyjnym, jak niejaki JP2.

    Polubienie

  7. ereglo

    Drodzy moi, bardzo fajnie, ze zabraliście się za JP i jego godnych mistrza wychowanków – polski episkopat. Tylko – nie wystarczy biadolić nad „buraczaną mentalnością” i ciemnotą większości naszych drogich rodaków, kiedy najświatlejsze umysły, creme de la creme polskiej nauki, nie mają nic przeciwko temu, że w Polskiej Akademii Nauk (!) istnieje wydział teologii, „nauki” równie „naukowej” jak astrologia (a raczej mniej jeszcze, bo gwiazdy przynajmniej istnieją, więc można toczyć spór o to, czy wpływają na nas, czy też nie, a owego boga, który rzekomo rządzi naszą egzystencją, jako żywo nikt na oczy nie widział). Dopóki więc kwiat polskiej fizyki, biologii, czy matematyki nie będzie miał nic przeciwko temu, że obok niego zasiadają – jako „uczeni” – ludzie zajmujący się interpretacją (by użyć określenia zapożyczonego od pewnej niegłupiej gwiazdy estrady) bajdy napisanej przez facetów naprutych winem i naćpanych, a nauczyciele szkolni tychże przedmiotów, będą z pokorą znosić, jak ciemni katecheci wbijają do uczniowskich głów bzdury zaprzeczające całej przekazywanej przez nie wiedzy, Polska będzie skansenem, rządzonym przez szamanów w sukienkach.

    Polubienie

  8. No tak Polska to taki kraj gdzie każdego bohatera trzeba kałem obsmarować 🙂 No i ten kał się przylepi.

    Polubienie

  9. A które zarzuty wobec JP II są kłamstwem ?

    Polubienie

  10. Anonim

    Polacy to idioci. Dawniej lizali dupę Leninowi. Kiedy tylko Komuna upadła i pozrzucali z piedestałów Lenina, to wstawili w jego miejsce starego watykańskiego pajaca. Niestety, smutnym jest, że kiedy wreszcie z obrzydzeniem się go pozbędą, (tak samo słusznie i niesłusznie zresztą jak tego Lenina, bo przecież nie ma postaci jednowymiarowych, wyłącznie czarnych lub białych), to na jego miejsce postawią na postument kolejnego satrapę. Bo w tym wszystkim nie chodzi o postać na pomniku, ale o nieodłączny narodowy polski nawyk: lizanie komuś dupy.

    Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.

%d blogerów lubi to: