Zacznijmy od głowy państwa a potem skupimy się na tym, co głową tą częściowo kręci. I tak Anżej Sebastian zeznał, że jest aktywny i w przerwach szaleństw na wodnym skuterze stara się przynajmniej zachować pozory, że jest, czuwa i i rządzi.
„Właśnie odbyłem telekonferencję z Prezydentami Litwy, Łotwy i Estonii. Jej celem była wymiana opinii na temat rozwoju wydarzeń na Białorusi, szczególnie w kontekście regionalnego bezpieczeństwa. Nasze cztery państwa podtrzymują stanowisko wyrażone w apelu do władz Białorusi”.
To godne pochwały działanie, bardzo potrzebne, choć z drugiej strony nie wiem czy skuteczne, czy ktokolwiek będzie w ogóle brał to pod uwagę. Przywódcy czterech, z pewnego punktu widzenia raczej marginalnych państw, trochę sobie pogadali i coś tam ustalili. No cóż, na zdrowie.
Sprawę dodatkowo jeszcze komplikuje fakt, że nie ma żadnej, najmniejszej nawet pewności, czy Anżej gadał faktycznie z prezydentami, czy może jednak znów z jakimiś ruskimi youtuberami, kto wie czy nie tymi samymi.
Zaprzyjaźnieni z Pałacem i jego lokatorem mówią, że tym razem nie ma mowy o żadnej zmyłce, ale może za wcześnie jednak, żeby przesądzać jednoznacznie jak było. Bo wtedy też niby wszystko było okej, choć nie okej. Więc poczekajmy jeszcze z dwa dni, jak na You Tubie nic się nie pojawi, to wtedy uznamy, że tym razem był to sukces, obyło się bez wpadki. A może było też tak, nie dlatego że odpowiednie służby odpowiednio zweryfikowały rozmówców, tylko youtuberom po prostu znudził się numer „na Anżeja”. Cierpliwości, a wszystko wkrótce się wyjaśni.
No i jeszcze jedna kwestia, kto wie czy nie poważniejsza niż pogawędki Anżeja Sebastiana z partnerami zza miedzy. Otóż Drodzy Moi z tymi telewizyjnymi serwerami to było ponoć tak, że one spłonęły, ale w dziwnych okolicznościach jednak. Są bowiem świadkowie którzy zeznają, iż tuż przed tym jak pojawił się ogień, słyszeli dwa wyraźne wybuchy, które zresztą zarejestrował też system monitoringu. Teraz więc już sprawą pana Macierewicza jest wyjaśnienie, co wybuchło, dlaczego wybuchło i kto to ten trotyl podłożył. W każdym razie zgodzimy się zapewne, że pierwsze, robocze wnioski są bezdyskusyjnie jednoznaczne.
Kluczową sprawą jest teraz szybkie odbudowanie bazy. Wczoraj udało nam się porozmawiać z panem Łukaszem G., tym instruktorem narciarskim od maseczek, który zeznał, że z dostarczeniem potrzebnych serwerów nie miałby większych kłopotów (choć to nie jego branża), acz wykonanie zamówienia wymagałoby kilku dni a może nawet tygodni cierpliwości. O cenie usługi nie chciał mówiąc, „bo to za wcześnie”, ale trzeba się jednak liczyć, że będzie drogo, bo przecież wszystko jest na cito, wręcz na wczoraj, a to oczywiście kosztuje.
Nieco lepiej sprawy się miały w firmie Andrzeja I, tego od respiratorów, bo on obiecał, że jak tylko dostanie zamówienie, jest w stanie ściągnąć odpowiednią ilość maszyn w dwa dni. Cena? Cena jest kwestią tajemnicy handlowej i wynika ze stopnia wzajemnego zaufania partnerów. Trwają ustalenia czy ktoś ze znajomych jakiegoś ministra, albo jego pociotek, nie produkuje serwerów, lub nie ma ich na stanie gdzieś w stodole pod Białymstokiem🕷

To jeszcze ktoś rozmawia z oszustem? Mitoman. Sąd Najwyższy jeszcze nie stwierdził ważności wyborów tylko nielegalny pisowski twór.
PolubieniePolubienie