Aborcja prawdy ci nie powie

Wedle danych ministerstwa zdrowia, w ubiegłym roku przeprowadzono w polskich szpitalach 1110 aborcji. Głównie z powodu zagrożenia życia, lub nieodwracalnych uszkodzeń płodu. I doprawdy nie wiem, czy to triumf (bo tak mało), czy może straszny dramat (bo tak dużo). Pozostawiając interpretację tych danych fachowcom, zastanawiam się jednocześnie, cóż to za zwrot nastąpił w tym ministerstwie.

Bo patrzcie, nagle przestali liczyć maseczki i respiratory – prawdopodobnie nie było już nic do wyciśnięcia – a z jakiegoś powodu zabrali się za liczenie aborcji. No i na dodatek jeszcze ta dymisja Szumowskiego, która wytycza zapewne jakiś nowy kierunek, coś znaczy, najpewniej są jakieś konfitury które zwąchał.

Oczywiście te tysiąc aborcji z hakiem, o niczym nie przesądza i nic nam nie mówi, bo nikt nie chce, ani też nie ma możliwości liczenia aborcji funkcjonujących sobie od lat poza oficjalnym systemem polskiej służby zdrowia. A tu byłoby co liczyć. Nie sprawdzałem ostatnich danych, bo ich w zasadzie nie ma, ale wedle szacunkowych wyliczeń organizacji kobiecych i tym podobnych, w roku ubiegłym aborcji poddało się coś między 60 a 100 tysięcy polskich kobiet, co może jest wartością nieco przesadzoną, acz z drugiej strony wysoce prawdopodobną. To aborcje z punktu widzenia prawa nielegalne, z których znacząca część wykonana była zagranicą, w ościennych państwach, przyjaznych „zabiegom wywoływania miesiączki” i robiących na „turystkach” z Polski całkiem dobry biznes. Więc nie za bardzo jest się z czego cieszyć i trąbić, że Polki się nie skrobia, bo się skrobią, tylko wszyscy udają, że tego nie widzą.

Chcę więc powiedzieć, że z pewnego punktu widzenie te dane ze szpitali, jakkolwiek prawdziwe, to jednak kompletnie fałszują sytuację i nijak nie oddają skali aborcji w Polsce. Bo nawet gdyby tak się złożyło, że w ogóle nie było by żadnych oficjalnie odnotowanych przypadków aborcji, to wcale nie oznacza, że Polska od aborcji jest wolna. Kobiety jak świat stary i szeroki, skrobały się, skrobią i skrobać się będą, i dotyczy to także Polski, niezależnie od tego jakie zdanie na ten temat ma prymas, premier, czy prezydent.

Warto być może wspomnieć, jaki jest geograficzny obraz tych legalnych naszych aborcji. Otóż najwięcej zabiegów przerwania ciąży przeprowadzono w szpitalach w województwie mazowieckim, a najmniej w lubelskim, co można by tłumaczyć bliskością konkurencyjnej jeśli chodzi o ceny i dostępność Ukrainy. Mało było też zabiegów w lubuskim, gdzie za miedzą są cenowo atrakcyjne i wysoce wyspecjalizowane w obsłudze sąsiadów zza Odry gabinety niemieckie. Ba, jeśli klientka sobie życzy, to nawet zapewnią transport w jedną i drugą stronę. Kulturalna full obsługa na wysokim poziomie.

Swego rodzaju ciekawostką jest to, że kolejny rok z rzędu żadnej skrobanki nie wykonano na Podkarpaciu. I to jest to, czego za bardzo nie potrafią wytłumaczyć. Być może wszystkie konieczne przypadki przejęli bardzo rozpychający się na rynku Czesi (też dowożą i odwożą), a może jest też tak, że górale za bardzo zajęci są swoimi owieczkami a w związku z tym zaniedbują żony. Nie dupczą, nie zapładniają. Macie jakąś inną teorię na ten temat? 🕷